Wyszukiwanie

:

Treść strony

Teatr

Okiem znad Wisły: TRANS/MISJE nad Wisłokiem (dzień 1 i 2)

Autor tekstu: Aram Stern
28.08.2018

Graniczne położenie miast od zawsze sprzyja wzajemnemu przenikaniu się kultur, wpływając na wyjątkową tożsamość rejonów przygranicznych w każdym kraju. Czy będą to nadgraniczne miasta Cieszyn-Těšín, Słubice-Frankfurt/Oder, czy Zgorzelec-Görlitz lub całe euroregiony, zawsze ich mieszkańcy patrzą na otaczającą rzeczywistość zgoła odmiennie, nie tak centrycznie, jak obywatele zamieszkujący środkowe regiony kraju.

A przecież zaledwie sto lat temu, jeszcze latem 1918 roku granica prusko-rosyjska przebiegała tuż pod Toruniem! Jak zatem mieszkaniec grodu Kopernika urodzony w kilkadziesiąt lat później i dziś przeniesiony niespodziewanie znad szerokiej Wisły nad wąski Wisłok w Rzeszowie odnalazł się po raz pierwszy we współczesnych rejonach przygranicznych? Zaproszony na Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/MISJE, którego tytuł pierwszej edycji brzmi: „1918. Koniec i początek”, przyjrzy się z ciekawością nieznanemu dotąd miastu w 100 lat od roku, w którym odradzały się kraje, powstawały nowe, dokonywał się czas wielkich transformacji. W 100 lat później uczestniczyć będzie w narodzinach niezwykłego festiwalu.


Cud urzeczywistniony

Trzeba być nieustraszonym wizjonerem, by wymyślić festiwal wędrujący co roku do innego kraju, by po sześciu latach znów mieć go u siebie! Ale się udało i tak pomysłodawca TRANS/MISJI dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, Jana Nowara, wraz z szefami scen w Koszycach, Ostrawie, Debreczynie i Lwowie mógł 25 sierpnia 2018 roku otworzyć pierwszą edycję TRANS/MISJI, a wszystko to bez wielkiej egzaltacji, tak uwielbianej w grodzie Kopernika przez przedstawicieli samorządu. W Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie Pan Marszałek województwa odczytał tylko list od Prezydenta RP, a dyrektorzy, pozbawieni niepotrzebnego poczucia powagi sytuacji, dowcipnymi streszczeniami przywitali zebranych w swych językach narodowych.

Jak widać na Podkarpaciu można było maksymalnie ograniczyć celebrę w trakcie, gdy muzycy i publiczność oczekiwali na prawykonanie koncertu oratoryjnego „Cud niedokonany, czyli Wielki Odpust w Kalwarii Pacławskiej ‘39” napisanego przez Szymona Bogacza do muzyki Sławomira Kupczaka – specjalnie na inaugurację TRANS/MISJI. To niezwykłe dzieło na sopran, kontratenor, dwoje recytatorów, orkiestrę symfoniczną i chór oraz elektronikę zachwyciło publiczność i było niezapomnianym przeżyciem, które być może, tak jak sparafrazowany w tytule „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” Wojciecha Bogusławskiego odnajdzie swoje miejsce w historii? Chociaż libretto rzeszowskiego oratorium wydawać by się mogło z pozoru banalnym. Autor oparł je mianowicie na wspomnieniach i śnie swej babci Helenki, w 1939 roku małej dziewczynki, która wybrała się pieszo na odpust do Kalwarii Pacławskiej z niedalekiej wsi Dobromil (dziś po stronie ukraińskiej) spotykając po drodze dobrego Jezusa i majestatyczną Maryję (chór śpiewa o niej „Boska, Super-boska”) oraz … złych ludzi, którzy nie są w stanie uwierzyć w nadchodzące piekło wojny. Górecki Chamber Choir pod kierownictwem Janusza Wierzgacza ostrzegał przed nim bardzo donośnym i niebywale rytmicznym śpiewem, ze splątanym metrum, jak przystało na eklektyczną kompozycję Sławomira Kupczaka, pełną niepokojących brzmień, przeplatanych melodią ludową i elektroniką, spojoną jednak motywem nadchodzącego fatum, w które nikt z śmiertelnych małej Helence (10-letnia Amelia Komórek) nie chce uwierzyć.

Jedynie Jezus zaopiekował się czule małą Helenką. W tej roli absolutnie zachwycający Michał Sławecki – kontratenor, o głosie przejrzystym i niezwykle jasnej barwie. Doskonale towarzyszyli mu w partiach wokalnych Matki Boskiej sopranistka ormiańskiego pochodzenia – Naira Ayvazyan, oraz aktor Teatru im. Wandy Siemaszkowej, Marek Kępiński, w roli narratora całej przypowieści i … odpustowego dziada. Przez osiem napisanych w skrajnie różnych konwencjach części oratorium, wraz z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej, przeprowadził zgrabnie Łukasz Wódecki. To była inauguracja formatu międzynarodowego festiwalu, a znakomitej akustyki budynku Filharmonii toruńscy melomani mogą rzeszowianom tylko pozazdrościć!


Zaszłości w tańcu

Jako swoiste preludium do otwarcia TRANS/MISJI organizatorzy zaproponowali premierę spektaklu rzeszowskiej formacji tanecznej Teatr.O.de.la „Koniec, początek SOMA”. Podobnie jak na rozpoczęciu tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTAKT w Toruniu – i w Rzeszowie taniec/ruch niesłychanie urzekły publiczność festiwalową zgromadzoną tłumnie w sali industrialnej Galerii Rzeszów. Wybitna choreografka przedstawienia, Marta Bury, wraz z dziewięcioosobowym zespołem nader zdolnych młodych tancerek i tancerzy Teatru O.de.la, zaproponowała widzom nie tylko tak trudny do zinterpretowania ruch, ale także słowo i to słowo suwerenne. Bohaterowie początkowo „przygnieceni” często cytatami tragicznych wspomnień (płynącymi z offu) swych dziadków i pradziadków, żyjących jak oni na Podkarpaciu, pozostają blisko podłogi, by nie rozdrapując zbyt mocno ran, wejść w współczesność, w siebie i wyłącznie własnymi słowami opowiedzieć widzom o kodach kulturowych, moralnych czy społecznych, jakie prowadzą ich przez życie w wolnej już Polsce. Wprawdzie często trzeba w niej zakładać maski, zmieniać skórę – ciała tancerzy pozostają jednak w ruchu nieprawdopodobnie niepodległe, szczególnie w przepięknej finałowej scenie. Specyfika ustawienia widowni nie pozwalała na wysłuchanie wszystkich ich historii prezentowanych w spektaklu paralelnie, stąd choć uwagę obserwatora piszącego najbardziej swą vis comica zwrócili Magda Widłak i Paweł Grala, to szczerze pochwalić musi cały zespół wraz z wykonującym na żywo muzykę kompozytorem, Maciejem Maciaszkiem. „Koniec, początek SOMA” Teatru O.de.la chętnie obejrzałby jeszcze raz na Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych KLAMRA w Toruniu.


Plakat z Teheranu

Drugiego dnia TRANS/MISJI w foyer Teatru im. Wandy Siemaszkowej odbył się wernisaż 16. Międzynarodowego Biennale Plakatu Teatralnego – konkursowej prezentacji plakatów artystycznych i promujących sztukę teatralną, operową, koncertową bądź wszelkie wydarzenia parateatralne. Pierwsza nagroda trafiła do młodej artystki irańskiej Elham Hemmat za plakat do spektaklu „The Roster Sings”, drugą uhonorowani zostali Agnieszka Popek-Banach i Kamil Banach za plakat do przedstawienia „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie”, a trzeci laur zdobył artysta z Serbii, Ivan Misic, za identyfikację wizualną „Fausta”. Tegoroczne wyróżnienia honorowe za plakat lub zestaw plakatów odebrali artyści z Polski i również Iranu, co jest kolejnym przykładem tego, że to islamskie państwo na Bliskim Wschodzie coraz silniej zaczyna istnieć w świadomości europejskich teatromanów (wspomnieć choćby wyjątkową inscenizację „Snu nocy letniej” Teatru Mostaghel z Teheranu podczas ostatniej edycji Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku).


Boli nas historia

Oj boli, i to bardzo – co szczególnie jest odczuwane na pograniczu polsko-ukraińskim. Gospodarz TRANS/MISJI, Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, swą drugą premierową propozycję przygotowaną specjalnie na festiwal poświęcił właśnie antagonizmom pomiędzy dwoma sąsiadami i zrobił to bardzo przewrotnie! Już samym tytułem „Lwów nie oddamy” reżyserka Katarzyna Szyngiera dowcipnie i nieco makiawelicznie pokazała współczesne relacje Polaków i Ukraińców, i zbudowała spektakl z mistrzowskich scenek, dawkowanych lapidarnie i celnie, zarówno w przekazie historycznym (nie tylko tym drażliwie XX-wiecznym, ale również prahistorycznym sprzed 1000 lat) jak i mentalnościowym, ośmieszając ksenofobię, tworzenie „nowej” historii przez polityków oraz nacjonalistów z obu stron granicy. Uprzedzenia, kompleksy nie pozwalają odciąć się od przeszłości, bo to, co najważniejsze i tak dręczy, choć tego nie chcemy. Szczególnie są one czytelne w reportażu czy ankietach przeprowadzanych wśród rzeszowskich licealistów i odczytywanych przez aktorów „Siemaszki”. Szyngiera nie ocenia żadnej ze stron, nie tworzy jednoznacznego traktatu politycznego. Lawiną swych pomysłów reżyserskich przytłacza wprawdzie widza, ale wiele z nich ma swoje uzasadnienie przede wszystkim w przewybornej grze rzeszowskich aktorów. Wychodzą z roli, bez wyciągania się za uszy z głębin ideowych, choć i takie elementy w tym spektaklu się zdarzają (monolog Dagny Cipory o Banderze!), ale przede wszystkim świetnie bawią zespołem indywidualnych jednostek pytających raz po raz niewidocznej reżyserki o sens i cel, potrafią swymi gwałtownymi zrywami oszołomić. Mam tu na myśli przede wszystkim celnie przerysowaną kreację ukraińskiej aktorki, Oksany Czerkaszyny, bomby energii na scenie, ale także wielki dynamizm (zabawny ukraiński Hopak) i teatralną szczerość całego zespołu. Tym milej, że ponownie mogłem podziwiać część rzeszowskiej trupy, mając ciągle w pamięci „Pogorzelisko” w reżyserii Cezarego Ibera prezentowane na toruńskim Festiwalu Debiutantów Pierwszy KONTAKT w 2017 roku.


Diabeł nad Wisłokiem

Drugi dzień TRANS/MISJI zakończyła prapremiera plenerowego widowiska wg scenariusza Macieja Rembarza i w reżyserii Lecha Raczaka „Diabeł Łańcucki”. Mistrz tego gatunku i wieloletni dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu, wraz z Piotrem Tetlakiem, artystą rzeźbiarzem i scenografem, zaprezentowali imponujące plastycznie i muzycznie przedstawienie ukazujące śmierć przez dekapitację tytułowego bohatera, Stanisława Stadnickiego, oraz proces nad jego zwłokami o odszkodowanie. To postać historyczna, znanego dobrze w tym regionie awanturnika i sławnego zabijaki, przez swoje okrutne rządy nazwanego „Diabłem łańcuckim”. Jego nędzny żywot stał się sposobnością do zwrócenia uwagi na samo pojęcie grzechu, dziś zastępowanego coraz częściej wyrazami bliskoznacznymi, które traci swoje pierwotne znaczenie, co pociągać może za sobą także zanik sumienia. Aktorzy Teatru im. Wandy Siemaszkowej i Strzyżowskiego Teatru „Prima Aprilis” oraz muzycy (autorem oprawy muzycznej jest Jan Gajdica) idealnie przenieśli widzów w mroczny świat pogrobowców łańcuckiego diabła. Ale jak to często ma miejsce w teatrach ulicznych, niewątpliwie scenografia – wielkie wozy, świecący z białego wnętrza gargantuiczny koń i wizerunki innych diabłów, wyświetlane na ekranie nad Wisłokiem – zrobiły na rzeszowianach i gościach TRANS/MISJI zgromadzonych licznie (mimo załamania pogody w to upalne lato 2018 roku) wrażenie, do którego śmiało można przyłożyć miarę wydarzenia.

(cdn)

 

Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/MISJE
25-31 sierpnia 2018
Rzeszów / Łańcut

 

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry