Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Toruń, cmentarz żydowski. Pomnik nagrobny Dawida Kojfmana, zm. 1862. Fot. Bohdan Horbaczewski. źródło: fotoforum.gazeta.pl

Mowa macew i odlot kamieni

03.02.2015

Mowa macew i odlot kamieni

 

Właśnie mija 40 lat, odkąd przestał istnieć. Toruński cmentarz żydowski przy ul. Pułaskiego, jedyny tego typu obiekt na Pomorzu, który przetrwał II wojnę światową, został zlikwidowany na przełomie stycznia i lutego 1975 roku. Już w trakcie likwidacji toruńscy konserwatorzy przeprowadzili inwentaryzację, której zapis – tekst Elżbiety Piskorskiej i dokumentacja fotograficzna Bohdana Horbaczewskiego – służy dzisiaj jako maska pośmiertna cmentarza, jedyna forma potwierdzenia namacalnej rzeczywistości tego wrośniętego niegdyś w miasto i jego historię miejsca. Autorzy konserwatorskiego opracowania byli świadomi, że ich działanie w tym wypadku „ma na celu upamiętnienie tego przeznaczonego do likwidacji obiektu”[i].

Na mocy decyzji Prezydium Miejskiej Rady Narodowej z dnia 16 III 1972 fala likwidacji poprzedzonych zleconymi przez Miejskiego Konserwatora Zabytków inwentaryzacjami objąć miała kilka nieużywanych toruńskich cmentarzy po wymarłych społecznościach,  m. in. nekropolie ewangelickie na Rudaku czy opisane w poprzednim numerze „Menażerii” – na Podgórzu[ii], Tych jednak nie zmyła z powierzchni ziemi – zostały zinwentaryzowane, ale nie fizycznie zlikwidowane. Akurat w przypadku cmentarza żydowskiego wykazała się stuprocentową skutecznością. Zatarła wszystkie groby – jakby nie było o kim mówić.

 

terytorium

Pierwszy cmentarz żydowski w Toruniu istniał przypuszczalnie w ramach niewielkiej mieszczącej również karczmę osady u wylotu mostu przez Wisłę – na Majdanach – na użytek kupców żydowskich, którzy przyjeżdżali do Torunia na jarmarki, oraz nielicznych rodzin, które zdołały utrzymać się w mieście na stałe[iii].

Miejsce przy dzisiejszej Pułaskiego pierwszy raz wzmiankowane jest w protokole posiedzenia Rady Miejskiej z lutego 1723 przy okazji rozpatrywania „prośby wniesionej przez Żydów, a dotyczącej ogrodzenia miejsca pochówków ich zmarłych”[iv]. W tym czasie mieszkało w Toruniu kilka rodzin żydowskich.

W dokumentach miejskich z lat 80. XVIII w. teren przy Pułaskiego określany jest mianem „tak zwanej Żydowskiej Góry” („Judenberge”)[v]. Jak podkreśla badaczka historii tego cmentarza, funkcjonowanie takiej nazwy potocznej w codziennej mowie ówczesnych mieszkańców świadczy o utrwalonej tradycji żydowskich pochówków (skoro nazwa zdołała się zakorzenić w powszechnym użyciu). Terytorium miało więc zdefiniowaną tożsamość, jeszcze zanim w I połowie XIX wieku nastąpił napływ ludności żydowskiej, a w połowie wieku – jej równouprawnienie, które przyczyniło się do rozkwitu – także liczebnego – tej toruńskiej społeczności. W roku 1867 w Toruniu mieszkało 1164 Żydów, którzy stanowili 7,5% ówczesnej ludności miasta; w roku 1885 były to już 1455 osoby (6,1% ogółu torunian)[vi]. Najsławniejszym z nich był, też pochowany przy Pułaskiego, uczony rabin Cwi Hirsz Kalischer, ideolog syjonizmu. (Był to okres apogeum, które już nie miało się powtórzyć).

Ze wspólnotą rósł jej cmentarz – stąd znaczny jego teren, jaki dochował się do czasów likwidacji. Wyznaczały go ulice Pułaskiego, Antczaka i Gołębia, a bok północny sąsiadował z terenem koszar[vii] (właściwie sięgał tam nie cmentarz, tylko należący do niego ogród). Główne wejście mieściło się przy ul. Pułaskiego (o czym świadczy stojąca do dziś brama), jednak  cmentarz długo nie był ogrodzony (stąd np. w początkach XIX w. skargi na wypasanie bydła na jego terenie). W 1880 gmina zwróciła się do władz o zgodę na budowę płotu[viii].

Na przełomie lat 70. i 80. XIX w. w północno-wschodniej części cmentarza wzniesiono (rozebrany w latach 90. XX w.) drewniany dom pogrzebowy, który mieścił kancelarię, mieszkanie grabarza, pomieszczenie na karawan i salę ablucyjną.  Południowa elewacja oraz wschodnia ściana szczytowa tego budynku przylegały do terenu właściwego cmentarza. Północna elewacja budowli przylegała do ogrodu warzywnego, gdzie w latach 1892 i 1904 powstały też cieplarnie. Aż do kresu istnienia nekropolii towarzyszyło jej od północy ogrodnictwo. W momencie przejścia na własność państwa (AD 1957) parcela cmentarza liczyła 7975 m2, a użytkowany dłużej niż cmentarz teren ogrodu – 2564 m2[ix].

W roku 1925 wzniesiono nowe ogrodzenie – to właśnie dzisiejsza brama, jedyna pozostałość cmentarza, która przetrwała likwidację, przez długi czas była jedynym materialnym świadectwem jego minionej obecności.

 

 

obyczaj

W ramach konserwatorskiej dokumentacji poniekąd zinwentaryzowano także obyczaj. Elżbieta Piskorska przytacza opis odprawianych na toruńskim kirkucie obrzędów pogrzebowych, zaczerpnięty z rozmów z zamieszkującym do likwidacji w cmentarnym zabudowaniu grabarzem.

Zmarłego przywożono karawanem, za którym szli uczestnicy pogrzebu. Obowiązywał zwyczaj, że w orszaku osobno szły kobiety, osobno mężczyźni. Za bramą cmentarza kondukt rozdzielał się na dwie części: karawan ze zmarłym, trzech mężczyzn i trzy kobiety udawali się do budynku cmentarnego, a reszta uczestników pozostawała na cmentarzu. We wnętrzu zmarły przenoszony był do sali ablucyjnej, gdzie dokonywano rytualnego mycia, owijano go w biały całun (najczęściej w prześcieradło) i składano do trumny zbitej z sześciu desek. Trumny były rzadkie i często zmarłego owiniętego w całun składano na deski umieszczone uprzednio w grobie. W czasie rytualnego mycia rabin ubrany w żałobny strój modlił się przy wtórze zawodzenia płaczek. Ułożony w trumnie zmarły nogi miał wyprostowane, a ręce złożone na piersiach. Jeśli był nim uczony rabin, to na trumnę kładziono zwój Tory[x]

Tak wyglądało życie cmentarza, które, co ciekawe, czerpało pewne wpływy z otoczenia – kontakt różnych społeczności wyznaniowych odciskał się na ich obyczajach.

Dół z trumną lub deskami, na których układano zmarłego, pozostawał nieobudowany i zasypywany ziemią. Górną, naziemną część mogiły dość często obudowywano cegłą i tynkowano. Zwyczaj obudowywania naziemnej części grobu nie jest typowy da cmentarzy żydowskich, Obudowy występujące na cmentarzu toruńskim są cechą lokalną powstałą w wyniku wpływów obcych judaizmowi. U wezgłowia grobu ustawiano pomnik, tzw. macebę.

Tradycja żydowska nie zezwalała na usuwanie maceb nawet wówczas, gdy prawo pozwalało już na ponowny pochówek w danej części cmentarza. Stare kirkuty tworzą więc zespoły maceb ustawionych jedna przy drugiej. Cmentarz toruński ze względu na lokalny zwyczaj obudowywania naziemnej części grobów zachował nieco odmienny klimat. Gęstość występujących obok siebie maceb jest tu znacznie mniejsza w porównaniu do innych cmentarzy żydowskich[xi].

Kirkut toruński miał więc swoją własną specyfikę, swoistość, odmienność – różnił się nie tylko od nekropolii chrześcijańskich, ale również od innych żydowskich. Specyfika kulturowej i wyznaniowej odmienności podbarwiła się we współgraniu z wpływami miejscowej chrześcijańskiej większości unikalnym lokalnym kolorytem, tworząc jakość niepowtarzalną, choć też, niestety, jak te społeczności ulotną. Obyczaj – nie tylko pogrzebowy – bogacił się przez różnorodność, przez przenikanie się różnych grup wyznaniowych współ-żyjących w mieście.

 

 

macewy

Najwięcej wiemy o tych tylko nagrobkach, które zdołała uchwycić konserwatorska dokumentacja. Ta zaś „nie jest pełna, gdyż materiał fotograficzny zbierano w trakcie likwidacji. Ilość nagrobków uszczuplona jest znacznie. Większość omawianych nagrobków pochodzi z dziewiętnastowiecznej części cmentarza”[xii]. Dziwne wydaje się, że właściwie nie ma (poza nagrobkiem rodziny Goetz) w inwentaryzacji grobów nowszych – XX-wiecznych, tj. z początku wieku i sprzed wojny. Musiały one zniknąć przed likwidacją, co można wiązać z kwestią materiału wykonania, o czym niżej.

Fakty z okresu likwidacji są takie: „Nagrobki cmentarza żydowskiego w Toruniu wykonywano z piaskowca, granitu lub sztucznego kamienia. Czasami występował marmur zastosowany jako tablica inskrypcyjna wmontowana w płytę pomnika. Wykonane techniką kamieniarską miały prostą kompozycję przestrzenną, gdyż w gminach żydowskich obowiązywał kanon ujednolicenia wymiarów pomników nagrobnych. Tylko wybitne jednostki, szczególnie rabini wyróżniani byli nagrobkami o dużych rozmiarach. W ten symboliczny sposób podkreślano ich wyższość duchową”[xiii]. Pomijając te, upamiętniające przywódców duchowych, macewy były raczej do siebie podobne – różniły się treścią, napisami, symbolicznie znaczącymi szczegółami ornamentów.

Kanon prostoty macew „traci swoje znaczenie na przełomie XIX i XX wieku. Nagrobki o jednakowych wymiarach i analogicznej bryle, symbolicznie zrównujące wszystkich po śmierci, zanikają na rzecz pomników o bogatszym zróżnicowaniu kształtów i kompozycji przestrzennej”[xiv] Czy i to zróżnicowanie prostych niegdyś form było echem oddziaływania wzorców nekropolii chrześcijańskich? Jak wspomniano wyżej, te właśnie macewy – najpóźniejsze, bardziej zróżnicowane, wystawne – zniknęły najszybciej.

Konserwatorka wyróżnia wśród ocalałych na toruńskim kirkucie 3 grupy nagrobków: macewy o formie klasycyzującego postumentu (w tym najstarsza, datowana jak toruńska synagoga na 1847 macewa Gurmana Meira), pomniki w formie zbliżonej do obelisku – bardziej smukłe i proste, jak jedyny zachowany XX-wieczny (1919) nagrobek rodziny Goetz – i najliczniej występujące w formie stelli – płyty ustawionej na cokole lub bezpośrednio na podmurówce. Miały one różnorodne zwieńczenia, np. „w formie trzech falistych wybrzuszeń” albo jako „trójkątne tympanony flankowane parą akroterionów”[xv].

Te właśnie, często do siebie podobne, ujednolicone w formie „kamienne płyty stanowiły tło dla napisów kutych bądź to bezpośrednio na płycie nagrobka, bądź to na wydobytej z jego tła tablicy. Inskrypcje były często dwujęzyczne i wówczas hebrajska umieszczana była od strony grobu, podczas gdy druga strona opracowana była gładko. Napisy hebrajskie komponowane były w dekoracyjne układy i przeplatane ornamentem. Inskrypcje w języku niemieckim, proste w układzie, wykonane były ozdobnym pismem, często minuskułą gotycką”[xvi]. Upraszczając, można powiedzieć, że nagrobki toruńskiego kirkutu były to przede wszystkim kamienne tablice wysławiające cnoty zmarłych.

Dwustronność ocalałych nagrobków-tablic o dwujęzycznych napisach uwidaczniała dwustronność tożsamości żydowskich mieszkańców XIX-wiecznego Torunia. Jak nagrobki, miała ona stronę hebrajską i niemiecką; daleko posunięta po zrównaniu w prawach asymilacja  sprawiła, że toruńscy Żydzi uważali się za Niemców wyznania mojżeszowego. Nałożenie się tych dwu tożsamości widoczne jest w napisach, jak i w ikonografii. „Zastosowane motywy dekoracyjne częściowo tylko zaczerpnięto z zespołu symboli, jakimi zdobiono nagrobki żydowskie. Należą do nich gwiazda Dawidowa, miednica i kubek oraz motywy złamanego drzewa. Motywy kwiatów i żołędzi symbolizujące dzieci zmarłych przeszczepione zostały najprawdopodobniej z Niemiec, gdzie taką symbolikę wprowadzono już w XVIII w.[xvii]

Na toruńskich macewach symbole o niemieckim rodowodzie sąsiadowały więc z właściwymi tradycji żydowskiej, układając się w jedną opowieść o mieście i jego mieszkańcach. Rzeźbiarska dekoracja nagrobków służyła ozdobie, pogłębieniu, ilustracji napisu. „Dekoracja ornamentalna wykonana reliefem lekko wypukłym lub wklęsłym, grupowała się w górnych częściach płyt i na zwieńczeniach. Popularnym motywem zdobniczym była wić roślinna umieszczona w zwieńczeniu płyty”[xviii].  Klepsydry ze skrzydłami oznaczały duchowe uskrzydlenie – pobożność[xix]. Na tablicach nagrobkowych za pomocą napisów i towarzyszącej im ikonografii odmalowywano charakterystykę zmarłych; nagrobki razem wzięte tworzyły więc księgę, mówiącą o ludziach.

 

 

o kim mówią macewy

Gdy wgłębimy się w ton inskrypcji – zwłaszcza  tych hebrajskich (rozszyfrowanych na potrzeby opracowania konserwatorskiego przez mgr A. Berengaut z Żydowskiego Instytutu Historycznego), macewy nie mówią – wręcz śpiewają, wyśpiewują zalety zmarłych i subiektywne emocje bliskich, związane z ich odejściem. (Przypomina się śpiewana niemal intonacja w przedwojennym filmie  jidysz „Dybuk” Michała Waszyńskiego). Zadziwia ich wylewna ekspresja w stosunku do zwięzłych obiektywnych określeń lub utartych raczej formuł, jakie znamy z cmentarzy chrześcijańskich.

„Cmentarz żydowski w Toruniu był obiektem unikanym jako jeden z nielicznych cmentarzy tego rodzaju w Polsce Północnej. Był dokumentem przeszłości, gdyż gmina żydowska obecnie w Toruniu nie istnieje. Ważnym elementem jest ikonografia dekoracji nagrobków tego cmentarza. Symbole właściwe nagrobkom żydowskim wzbogacone zostały o nowe elementy zaczerpnięte z dekoracji nagrobków innych cmentarzy. Wreszcie hebrajskie inskrypcje nagrobne były zbiorem tak odmiennej i swoistej literatury cmentarnej”[xx]. Odmienność i swoistość zatartego kirkutu i jego nagrobków dochodzi zatem do głosu w słowach i ich ekspresji.

Najstarszy z zachowanych aż do likwidacji pomników – Meira  Gurmana z 1847 r. nosił taki napis  hebrajski:

Bogobojny i sprawiedliwy. Był bardzo uczynny i zdziałał wiele dla potrzeb naszej społeczności. Stał po stronie  Mędrców i Jego pamięć pozostanie w naszych sercach na wieki. Zostawił nam wybitnego syna Cadika godnego podziwu i godnego Ojca, który go osierocił. Odszedł Meir Gurman błogosławionej pamięci[xxi].

Na nagrobku ojca zapisana jest pochwała syna – perspektywa subiektywna, wykraczając poza ramy podstawowych personaliów, ukazuje, utrwala z życia zmarłego to, z czego zapamiętali go najbliżsi i społeczność, dając coś w rodzaju portretu, wizerunku osobowości, przybliżając tę osobowość i upamiętniając.

W opisie nagrobka zmarłej w 1862 roku Ernestine Rewaldt czytamy:

Nagrobek miał formę prostej, wolnostojącej płyty ustawionej na niewysokim cokole, zwieńczonej trójkątnym tympanonem flankowanym dwoma akroterionami. Dekoracja i napisy mieściły się tylko od strony grobu, druga miała gładko opracowaną powierzchnię. Pole tympanonu wypełniała płaskorzeźba przedstawiająca klepsydrę z antytetycznie ustawionymi skrzydłami. W akroterionach umieszczone były hebrajskie litery będące skrótem zwrotu „Tu spoczywa”. Wydobyta z tła tablica mieściła hebrajską inskrypcję, która w tłumaczeniu brzmi: „Zakończyła życie 5 Tamuz 5627 r. /1867 r./ Dzielna kobieta Hadasa, która po gładkiej drodze wzniesie się do niebios i spocznie w cieniu skrzydeł Najwyższego Majestatu. Przemawia za tym jej wielka dobroć, którą w życiu się kierowała. Oby Jej dusza na zawsze została wśród żywych. Ernestine Rewaldt[xxii].

Pobożność zmarłej, wyobrażona ikonograficznie za pomocą uskrzydlonej klepsydry, okazuje się cechą dominującą Ernestine, definiującą jej wizerunek i najlepiej zapamiętaną przez potomnych. W jej utrwalonym na macewie wspomnieniu nie ma płaczu – dominuje spokój, pewność co do życia przyszłego (skoro „po gładkiej drodze wzniesie się do niebios”).

Inskrypcja z macewy Dawida Kojfmanna głosi:

Tu spoczywa sędziwy drogi i dostojny Dawid syn Ikutiela Kojfmann/ zmarł w wigilię Sądnego Dnia/rok 5622/ Ojcze Nasz/ Łzy z oczu naszych płyną nad stratą naszą/ Powstała rzeka ta nigdy się od nas nie oddali/ Twojej pomocy nigdy nam nie zabrakło i zawsze stałeś za nami/ Niechaj dusza Twoja zostanie zawsze wśród żywych[xxiii].

opłakiwania wybujały w ekspresyjną hiperbolę nigdy nieschnącej rzeki powstałej z łez dzieci ma w sobie akcent śpiewnie zawodzącej przesady, który przecież porusza i sugestywnie komunikuje wspomnienie zmarłego skupione wokół ojcostwa.

Nagrobek zmarłej w 1862 roku Karoliny Meir to:

wolnostojąca płyta ustawiona na cokole i zwieńczona profilowaną listwą. Górne naroża płyty zdobiły akroteriony dekorowane płaskorzeźbionymi palmetkami. Płytę pokrywały dwujęzyczne napisy. Od strony grobu pozbawioną ozdób płytę pokrywał dekoracyjnie ułożony napis hebrajski: „Wznoszę pieśni dla wybranej wśród kobiet dostojnej jak łania. Była koroną męża swego i dumą swojego potomstwa, grona z najprzedniejszej winnicy. Kobieta pełna chwały. Pani Karolina Meir/ pochodząca z pokolenia Szewitów znana, szanowana i wybrana wśród współziomków. P.B. Mąż Jej, człowiek zamożny i ogólnie szanowany/Moritz Meir/Urodziła się 4 Cheszwan 5562, zmarła z dobrym imieniem 12 Szwat 5621. Rękę swoją do biednych wyciągała życzliwie./ Prawicę wyciągała do ludzi uciskanych, pokrzepiała serca wdów i sierot/Matką była nędzarzy i ludzi strapionych/ Niechaj Jej dusza pozostanie wśród żywych”

Ten szczególnie rozbudowany panegiryk, piętrzący poetyckie określenia: „dostojna jak łania”, „korona męża swego”, pokazuje z kolei tożsamość żydowskiej kobiety z wyższych sfer zdefiniowaną przez sytuację rodzinną, nazwisko i pozycję męża, lecz także przez wyśpiewywane i piętrzone zalety – dobroć okazywaną potrzebującym. „Wyśpiewanie” nie jest w tym wypadku przesadą – sam podmiot wypowiedzi tego epitafium mówi: ”Wznoszę pieśni”. Czy skala i obszerność tej panegirycznej charakterystyki wiąże się z pozycją zmarłej, czy z jej autentycznym oddziaływaniem na bliskich i społeczność? Zindywidualizowany opis pozwala wyobrazić sobie kogoś w rodzaju lokalnej królowej.

Co ciekawe, ten sam nagrobek po stronie niemieckiej przemawia mniej ekspresyjnie, używając bardziej utartych słów:

ur. Lewy z Inowrocławia/Żona kupca Moritza Meyr ur. 11 października 1801, zm. 23 stycznia 1861 spoczywa tu po trudach pracowitego życia. Daleko poza krąg jej domu sięgała jej niezastąpiona dobroć. Kochająca żona i matka, prawdziwa przyjaciółka ludzi biednych i potrzebujących. Pokój jej popiołom

Poza datami kalendarza gregoriańskiego wkracza tu zwięzłość, ogólność, pokora raczej niż panegiryczna ekspresja. Ponad napisem w półkolistej płycinie rzeźbiona była złamana palma (symbol śmierci) i gałązka z owocem dębu (symbol posiadania męskiego potomstwa)[xxiv].

I wreszcie Abraham Chaim – data śmierci nieczytelna, napis hebrajski:

Tu spoczywa /Człowiek Szlachetny i Szanowany/Abraham Chaim syn Samuela Mosze/niechaj pamięć jego będzie błogosławiona/Ojcze!/ odszedłeś od kochających Cię synów, zostałeś jednak w naszych sercach/nasze łzy zraszają swoją wilgocią grudy ziemi, w której spoczywasz i nie przestaniemy Cię opłakiwać słowami bezgranicznego smutku/żal tych, którzy odchodzą i nigdy nie będą zapomnieni/dalszy tekst zupełnie zatarty i nieczytelny[xxv].

Ten sam, co powyżej motyw trwałości synowskich łez zwieńczony nieoczekiwaną i symptomatyczną, dopisaną przez życie -już bez intencji bliskich Chaima, a nawet jej wbrew – kodą: po słowach o żalu po odchodzących, którzy nigdy nie będą zapomnieni, następuje zatarcie napisu – po obietnicy pamięci – fizyczny defekt nośnika, namacalne zerwanie śladu, zapomnienie.

Każdy nagrobek przez wyryty na nim tekst okazuje się zatem jednocześnie sylwetką, mówi, kim był zmarły – przynajmniej dla bliskich, ukazując go z perspektywy pozostających po nim. W tych, nielicznych zinwentaryzowanych inskrypcjach ocalały więc rysy unikalnych tożsamości ludzi, którzy dawno odeszli i o których – wbrew ich woli – i wbrew woli autorów napisów – zapomniano.

 

 

agonia

Majątek żydowski – podobnie jak organizacji polskich – przejęty został przez Urząd Powiernictwa Rzeszy 10 IX 1939, synagogę przy ul. Szczytnej zburzono w pierwszych miesiącach wojny, gdy wysiedlono z miasta całą społeczność starozakonną.  Zgodę na zamknięcie cmentarza toruńskich Żydów wydała Rejencja Bydgoska w kwietniu 1943, jednak nie pociągnęło to za sobą żadnych konsekwencji[xxvi]. A później?

Autorka konserwatorskiej dokumentacji stwierdza lapidarnie: „Po wojnie nieużywany ten cmentarz uległ zniszczeniu. Część płyt nagrobnych została zniszczona w latach 1956-75”[xxvii]. W roku 1957  Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, reprezentowane przez Gurmana Majera, poczuwając się w prawie do dysponowania cmentarzem, zawarło umowę, w której udzieliło zgody na użytkowanie przyległej do nekropolii ziemi (ogrodnictwa) S. Groszewskiemu w zamian za dozorowanie i utrzymanie pomników i nagrobków[xxviii].

Mimo starań tej powojennej organizacji żydowskiej, Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych oficjalnie odmówił Towarzystwu zwrócenia cmentarza, powołując się na art. 1 dekretu z 8 III 1946 o majątkach opuszczonych i poniemieckich: „cały majątek ruchomy i nieruchomy po byłych izraelickich gminach wyznaniowych stanowił do 31 XII 1955 mienie opuszczone, podlegające zarządowi państwa, a od dnia 1 I 1956 przeszedł na własność państwa”[xxix].

W następstwie tej decyzji teren cmentarza przekazany został Zarządowi Zieleni Miejskiej, zaś w planie zagospodarowania przestrzennego z roku 1966 obszar cmentarza przeznaczono „pod zieleń parkową”[xxx], co stało się faktem i jest nim do dziś. I niebawem – w 1972 roku – zapadła decyzja o likwidacji, której konieczność uzasadniano: „Nagrobki są poprzewracane tak, że pierwotnego miejsca ich ustawienia nie da się ustalić. Brak ksiąg cmentarnych. Fragmenty płyt nagrobkowych wskazują na to, że ostatnie pogrzeby odbywały się przed rokiem 1930 [nie było to prawdą, ale nie o prawdę tu chodziło]. Cmentarz w dalszym ciągu jest niszczony, pozostałe płyty nagrobkowe giną. Stan cmentarza przemawia za jego likwidacją”.

Ostatnie pochówki odbyły się w  r. 1947 i 1949, jednak nie zdawało się to ówczesnych władz obchodzić, nieprzyjazna Żydom sytuacja lat 60. i fakt, że ostatni przedstawiciele tej mniejszości opuścili wówczas miasto, przeważyły na niekorzyść trwałości cmentarza. Jak absurdalnie nie brzmiałby argument, że za likwidacją obiektu przemawia fakt, że ludzie go niszczą i rozkradają, pojawia się on przecież nieraz i dzisiaj.

Wydaje się jednak, że ostateczny cios – mimo nieefektywności ich działań likwidatorsko-administracyjnych – zadali cmentarzowi Niemcy: to za sprawą ich poczynań zabrakło w naszym mieście żywych, którym cmentarz mógłby służyć, którym byłby potrzebny; zniszczona została społeczność żydowska Torunia, toteż likwidacja jej nekropolii po wojnie była już tylko kwestią czasu, raczej niż nieprzyjaznej starozakonnym atmosfery.

A więc – „obszar nekropolii został wyrównany, obsiany trawą i przekształcony w skwer”[xxxi]. I znowuż brzmi absurdalnie: w roku 1991 wpisano do rejestru zabytków budynek cmentarny, fragment muru i bramy; wkrótce jednak budynek rozebrano – ze względu na jego zdewastowanie... Została ślepa brama w zieleń parkową, „a w pobliżu wybudowano domy mieszkalne”[xxxii].

W roku 2009 zamontowano na terenie cmentarza tablicę upamiętniającą jego istnienie oraz odbudowano mur i macewę rabina Cwi Hirsz Kaliszera.

 

 

recykling albo odejmowanie, czyli ulotność kamieni

To kwestia najbardziej zagadkowa i niezręczna. „Były grabarz zamieszkujący obecnie część budynku cmentarnego podał informację, iż niszczenie i grabienie nagrobków rozpoczęto w 1956 roku, kiedy to cmentarz przeszedł pod opiekę Zarządu Zieleni Miejskiej”[xxxiii]. I wówczas – inaczej, niż twierdzi autorka konserwatorskiej dokumentacji, która do umowy Majer-Groszewski mogła zwyczajnie nie mieć w 1975 roku dostępu, „na cmentarzu pozostało 84 pomników z białego marmuru oraz 58 nagrobków z czarnego granitu. Część tych pomników jest pochylona, wzgl. nawet wywrócona”[xxxiv]. Na cmentarzu BYŁY więc pomniki z białego marmuru, a nie tylko z piaskowca i granitu – i to w znacznej liczbie 84. Tyle że do likwidacji – i konserwatorskiej dokumentacji – nie dotrwały.

Również w związku z przekazaniem cmentarza Zarządowi Zieleni Miejskiej (1957) sporządzono inwentaryzację, która wykazała, że „liczba zachowanych w całości pomników nagrobnych była dość znaczna. Doliczono się 145 z kamienia szlachetnego – w tym 14 pomników z marmuru szwedzkiego, 30 z marmuru białego, 1 pomnika z polnego kamienia granitowego oraz 100 z piaskowca”[xxxv]. Pomników z materiałów nieszlachetnych nawet nie liczono, odnotowano tylko, że wiele było nagrobków zniszczonych, porozrzucanych, że nie sposób określić, gdzie pierwotnie stały

Inwentaryzacja przeprowadzona w roku 1963 wykazała, że na cmentarzu znajdowały się „84 nagrobki z białego marmuru oraz 59 pomników z czarnego granitu, łącznie 143 ze szlachetnego kamienia”[xxxvi]. Jak konkluduje badaczka toruńskich cmentarzy, „liczba ta pokazuje, że do tego czasu nie nastąpiła jeszcze zasadnicza dewastacja i kradzież pomników z kamienia naturalnego. [...] Należy przypuszczać, iż w kolejnych latach postępowała jednak sukcesywna destrukcja cmentarza, a jednocześnie stawać zaczął się on także w powszechnej świadomości rodzajem rezerwuaru materiałów do powtórnego wykorzystania. Świadczyć o tym mogą pojawiające się, choć nieliczne, oficjalne podania o zgodę na uzyskanie kamieni nagrobkowych z tego cmentarza”[xxxvii]

I tu autorka przytacza pismo nieznanej kobiety do władz z 1967 roku: „Jako była działaczka ruchu oporu, organizacji konspiracyjnej „Polska Armia Powstania” - PAP na Okręg Pomorski i członek zwyczajny ZBOWiD Oddział w Toruniu uprzejmie proszę o zezwolenie nabycia jednego ze zrujnowanych nagrobków granitowych z cmentarza pożydowskiego zburzonego przez hitlerowców”[xxxviii].

Petentka chce ponownie wykorzystać pomnik, o który wnioskuje, na cmentarzu garnizonowym w Toruniu, gdzie spoczywa jej zmarły mąż – uczestnik powstań śląskich, więzień oflagów. Ona sama powołuje się na traumatyczne doświadczenia – pobyt w obozie w Stutthofie, a wcześniej – tortury gestapo[xxxix]. Idea przewodnia tego apelu wydaje się sprowadzać do myśli, że umęczeni ciężkim życiem – nieszczęściami i trudami wojny ludzie mają prawo sięgnąć po mienie porzucone, niczyje, które zmarłym starozakonnym przecież nie jest już potrzebne, a żywym – w braku takowych – nie służy. Władze jednak oddalają wniosek, argumentując, iż takie działania możliwe są tylko w odniesieniu do cmentarzy zlikwidowanych, minimum 40 lat po ostatnich pochówkach – a te miały miejsce w latach 1947 i 1949. Widać przy okazji, że władza ówczesna używa faktów, jak jest jej wygodnie i np. w cytowanym wyżej uzasadnieniu decyzji o likwidacji cmentarza traci pamięć o powojennych pochówkach.

W tym samym roku jednak pozytywną odpowiedź na podobne zapytanie otrzymuje pracownik Zakładu Zieleni Miejskiej (instytucji zarządzającej cmentarzem, co w świetle podstawowej wiedzy o PRL wiele tłumaczy). Dostaje on zgodę na pozyskanie z gruzów surowca na kolumienki na groby zmarłych rodziców. Te „gruzy surowca” to: „2 sztuki granitu 0,90x0,40x0,10m i trzy sztuki „1,00x0,40x0,10m”, czyli płyty wielkością odpowiadające kompletnym stellom nagrobnym kirkutu. Zakwalifikowane są jednak jako „zwaliska odpadowe o dużej powierzchni nieużytkowej ze względu na głębokie dwustronne napisy, widoczne są uszkodzenia powierzchni, utrącenia krawędzi i pęknięcia”[xl]. Te głęboko wryte „uszkodzenia” to mówiące o tożsamości macewy dwujęzyczne, dwustronne inskrypcje. Przeszkadzają one w powtórnym jej wykorzystaniu – choć nie są w stanie przeszkodzić skutecznie – na tyle, by go zaniechać, by pozwolić mówić ich treści. Okazuje się, że słowa wryte w kamień mogą być bardziej bezradne niż te, wryte w świadomość. Skoro zabrakło tych, do których kamienie mogłyby przemawiać; niezrozumiały język obcej na tym terenie wymarłej kultury staje się uszkodzeniem materialnego nośnika, jak mech czy roślinność porastająca, pożerająca kamienie z naturopodobną niezrozumiałością. Inskrypcje tożsamości zasuszone w nieczytelnych czcionkach są kodem innego świata – uciążliwa trwałość hebrajskich napisów – niezrozumiałych, subiektywnych, przegrywa ze zrozumiałą i obiektywną wartością kamiennego surowca.

Zresztą w większości byli tacy, którzy nie zaprzątali sobie głowy pisaniem podań. „Niestety, nie zachował się ani jeden pomnik z marmurowa tablicą inskrypcyjną. Na ich porozbijane fragmenty natknięto się w czasie inwentaryzacji nagrobków”[xli]. Z wzmiankowanych wyżej wcześniejszych niż przedlikwidacyjna inwentaryzacji wynika, że marmurowych macew, które nie przetrwały, było 84. Dostały drugie życie – choć wydaje się, że trudno przeszczepiać je jak organy.

Na zdjęciach z okresu likwidacji – pomijając tablice czy stelle wyodrębnione na osobnych zdjęciach – widnieje kompletne gruzowisko. „Nie do końca wyjaśniony jest los resztek nagrobków, usuniętych wówczas z cmentarza – zapewne niektóre, tak jak to trwało już od lat, stały się ofiarą kradzieży, inne być może, co też było wcześniej stałą praktyką, trafiły do zakładu kamieniarskiego, w tym przypadku Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej przy ul. Szosa Chełmińska. Dostępna dokumentacja archiwalna jednak milczy w tej sprawie i nie pozwala na jej definitywne wyjaśnienie”[xlii]. Kamienie ulatniają się zadziwiająco szybko, jeśli przestają zrozumiale mówić, jeśli nie trzyma ich na miejscu pamięć.

 

 

 

Tekst powstał dzięki Stypendium Miasta Torunia w dziedzinie kultury na rok 2014.

 

[i]     E. Piskorska, „Toruń. Cmentarz żydowski przy ul. Pułaskiego. Dokumentacja naukowo-historyczna opracowana na zlecenie Miejskiego Konserwatora Zabytków w Toruniu”, Toruń 1975, fot. B. Horbaczewski, s. 2.

[ii]    M. Niedzielska, „Cmentarz żydowski”, Toruń 2010, s. 41.

[iii]   Tamże, s. 32.

[iv]   Tamże, s. 33.

[v]    Tamże.

[vi]   Tamże, s. 16.

[vii]  E. Piskorska, „Toruń...”, s. 7.

[viii] M. Niedzielska, „Cmentarz...”, s. 38.

[ix]   Tamże, s. 37.

[x]    E. Piskorska, „Toruń...”, s. 9.

[xi]   Tamże, s. 9-10.

[xii]  Tamże, s. 2.

[xiii] Tamże, s. 11.

[xiv] Tamże, s. 13.

[xv]  Tamże, s. 11.

[xvi] Tamże, s. 12.

[xvii]         Tamże, s. 13.

[xviii]        Tamże, s. 12.

[xix] Tamże, s. 13

[xx]  Tamże, s. 15

[xxi] Tamże, s. 20

[xxii]         Tamże, s. 23

[xxiii]        Tamże, s. 25

[xxiv]        Tamże, s. 27-28.

[xxv]         Tamże, s. 32.

[xxvi]        M. Niedzielska, „Cmentarz...”, s. 36.

[xxvii]       E. Piskorska, „Toruń...”, s. 6.

[xxviii]      M. Niedzielska, „Cmentarz...”, s. 36.

[xxix]        Tamże, s. 37.

[xxx]         Tamże, s. 41.

[xxxi]        Tamże, s. 42.

[xxxii]       Tamże.

[xxxiii]      E. Piskorska, „Toruń...”, s. 6.

[xxxiv]     Tamże, s. 36.

[xxxv]      Tamże, s. 38.

[xxxvi]     Tamże, s. 39.

[xxxvii]    Tamże.

[xxxviii]   Tamże.

[xxxix]     Tamże, s. 40.

[xl]   Tamże, s. 41.

[xli]          E. Piskorska, „Toruń...”, przypis 17 na s 17

[xlii] M. Niedzielska, „Cmentarz...”, s. 42.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry