Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Akcja globalizacja

Autor tekstu: Szymon Gumienik
24.02.2019

Dan Slott dwoi się i troi, aby stworzyć Spider-Mana najbardziej niespidermanowego w dziejach i konsekwentnie rozwija swoje uniwersum, w którym Peter Parker jest już dojrzałym biznesmenem, a jego alter ego zupełnie nie przypomina znanego wszystkim Ścianołaza, który zazwyczaj bez większego rozgłosu robił po prostu swoje. Po tym, jak Doctor Octopus przejął jego ciało, by udowodnić, że jest lepszym Człowiekiem Pająkiem (budując też m.in. Parker Industries), i po kilku przygodach między światami Peter postanawia na poważnie zająć się firmą pozostawioną mu przez jego wroga i podjąć ścisłą współpracę z T.A.R.C.Z.A. Scheda po Otto Octaviusie koniec końców okazuje się całkiem niezła, a on sam zmienia o 180 stopni priorytety – raz stabilizując swoją sytuację finansową, a dwa globalizując i komercjalizując na całego wizerunek Spider-Mana. I o ile należy pogratulować Slottowi tak odważnej próby odświeżenia emploi jednego z najbardziej popularnych superbohaterów, o tyle trzeba przyznać, że zaproponowana przez niego wersja wypada w pierwszej odsłonie „Globalnej Sieci” trochę powierzchownie, ale i dość zabawnie.

I choć wielu będzie miało z tym problem, to czytając „Wrogie przejęcie” najlepiej jest właśnie mocno przymrużyć oczy. Bo jak inaczej odnosić się do fabuły gnającej na łeb na szyję, pozbawionej dłuższych ekspozycji, z wyskakującymi jak z kapelusza postaciami (zarówno tymi nowymi, jak i tymi dobrze nam znanymi), upychanymi bez namysłu w każdą możliwą sytuację (przykład cioci May), i jak inaczej traktować bohatera, który swój wyjątkowy charakter i „polot” zamienia na gadżety cechujące bardziej Tony’ego Starka czy Batmana (z tym ostatnim wiążą go jeszcze prywatne lekcje jazdy i języka w jednym)? Już samo otwarcie historii, w którym Slott parafrazuje kluczowe dla tego uniwersum zdanie wujka Bena, a także fakt, że tak bezceremonialnie i jawnie korzysta z gadżetów kojarzonych z innych serii, dają nam jasno do zrozumienia, z jakim rodzajem opowieści będziemy mieć do czynienia. Najpierw zatem dostajemy głównego bohatera występującego w reklamie i hasło: „z wielką mocą przychodzą większa szybkość, pamięć i moc baterii”, a zaraz potem Spider-mobil i pościg po autostradach Szanghaju w przerysowanej konwencji „Szybkich i wściekłych”(o latających samochodach nad Londynem nie wspominając). Nazwanie wprost Petera „Tony’m Starkiem dla ubogich” i jego rozpięty rozporek na konferencji prasowej jedynie potwierdzają czysto rozrywkowe, przerysowane do granic i miejscami bezpardonowe podejście do tej postaci.

Na takim typowo rozrywkowym poziomie wszystko to doskonale działa, bo komiks pochłania się momentalnie, nie mając przy tym poczucia zmarnowanego czasu. Ot, taka szybka popkulturowa przygoda, która nie zawraca głowy odbiorcy logiką czy motywacjami bohaterów. Kwestią dyskusyjną pozostaje tylko, czy aby nie za szybka, a przez to zbyt chaotyczna i fabularnie rozmyta. To prawda, że wiele jest tu wątków, które można byłoby albo zupełnie odpuścić, albo przepisać na nowo, nie angażując w nie bezpośrednio naszego bohatera – dać zarówno jemu, jak i nam trochę wytchnienia, ale z drugiej strony to komiks spod znaku trykotu i (rzadziej) peleryny, więc zupełnie nie dziwi, że jest tu więcej, mocniej i mniej zachowawczo niż zwykle. Spider-Man oprócz masy techno-zabawek ma nawet swoich partnerów i pomocników – Mockingbird wspiera go we wszystkich akcjach kierowanych przez T.A.R.C.Z.Ę., a Powler dodatkowo odgrywa rolę wynajętego dublera, zakładającego czerwono-niebieski kostium w wymagających tego sytuacjach. Jest jeszcze pracujący dla Petera Harry Osborn i jak zawsze impulsywny Johnny Storm, są krótkie wątki z Jessicą Drew, Silk i Milesem Moralesem (w oprawie gościnnie występujących scenarzystów i rysowników), swoje epizody mają nawet Lizard, Goblin czy „nieśmiertelny” Doctor Octopus, a wróg multiplikuje się tu do liczby znaków zodiaku, przez co zupełnie rozpływa się w i tak przeładowanej fabule. Bardzo dobrze w tym całym narracyjnym galimatiasie odnajduje się z kolei Giuseppe Camuncoli, który nie tylko radzi sobie z wiernym odtwarzaniem pojawiających się z prędkością światła postaci, ale z równą pieczołowitością potrafi oddać dynamizm większości scen i zadbać o miejscami naprawdę bogaty drugi plan. Sekwencje walki Powlera w stroju Pająka zestawione z mniejszymi ujęciami Petera, przerywanie akcji reklamami bądź retrospekcjami prezentującymi właśnie wykorzystywany sprzęt czy piękny doublesplash podwodnej panoramy służący jako tło zabawnego dialogu najemników Zodiaka dodatkowo ubarwiają i podbijają standardowe już punkty tego typu historii.

Reasumując, pierwszy tom serii „Globalna Sieć” to całkiem udane czytadło, pełne akcji, gadżetów, sterydów i niestworzonych, miejscami nawet ciekawych fabularnych rozwiązań. Szkoda tylko, że w tym wszystkim Peter-Pająk zupełnie nie jest sobą – gdy z jednej strony oglądamy dumnego i zadowolonego z siebie przedsiębiorcę, lidera stojącego na szczycie świata, a z drugiej superbohatera, który z dziecięcym wręcz entuzjazmem korzysta ze swoich zabawek, trudno nam połączyć ich w jedno, a jeszcze trudniej odnieść do postaci, które od lat kształtowały superbohaterskie światy i przy okazji nas. Może sięgając po „Wrogie przejęcie”, trzeba po prostu zapomnieć o tym bezpretensjonalnym chłopaku z sąsiedztwa, który zawsze bardziej ogarniał sytuacje ekstremalne niż własne życie? A jeśli nawet nam się to nie uda, w zamian dostaniemy Spider-mobil. Zawsze coś.

 

„Amazing Spider-Man: Globalna sieć. Wrogie przejęcie”

Scenariusz: Dan Slott

Rysunki: Giuseppe Camuncoli

Egmont

2019

W imieniu redakcji dziękuję Wydawnictwu EGMONT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry