Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Człowiek, który chciał być królem

Autor tekstu: Joanna Wiśniewska
01.12.2018

Położona na uboczu osada złożona z przyczep kempingowych i starych domów, jakich wiele na prowincji Stanów Zjednoczonych. Zamieszkana przez pijaków i złodziei oraz wszelkiej maści dziwaków. Królestwo Traw, bo tak nazywają je mieszkańcy, to specyficzne miejsce. Od setek lat naprzemiennie opuszczane i zasiedlane na nowo, ale wciąż naznaczone rozlewem krwi. Punktem wspólnym dla wszystkich tych opowieści jest jezioro. Coś – w tej ziemi i wodzie – powoduje, że ludzie się zmieniają. „Musisz zasłużyć, by móc tu żyć – mówi jeden z bohaterów. – Musisz za to zapłacić”. Tak rozpoczyna się sugestywna i mroczna opowieść o niezwykłym zakątku, w którym strzelby używa się równie często co ekspresu do kawy.

Matt Kindt stworzył mityczny epos o Ameryce i jej mieszkańcach. Poświęcił go jednak nie pionierom a wyrzutkom, którzy na wietrznym zboczu zbudowali – dosłownie i w przenośni – swoją prywatną enklawę wolności i niezależności. Oparł pomysł na odwiecznej walce dobra ze złem, realizm i prozę codzienności przeplatając z wręcz baśniowymi wątkami. Grupa banitów – niczym w legendzie o Robin Hoodzie – walczy o wolność i własne miejsce z lokalnym szeryfem. Pozornie przegrani bohaterowie skazani na swój los – jednoczą się w obronie własnej małej ojczyzny. Są uosobieniem amerykańskiej wolności – z dala od władzy, praw i nakazów. W rezultacie stają się niemal herosami, chociaż w opowieści nie unikniemy scen pełnych przemocy. Każdy ma krew na rękach.

Kindt buduje swoistą mitologię miejsca. Nakreślił wyraziste tło dla całej heroicznej historii, osadzając akcję w specyficznym środowisku, w każdym rozdziale akcentując krwawą przeszłość siedliska. Od indiańskich wojen przez konflikty białych osadników aż po prohibicję i początek zatargu z szeryfem. Makabrę i okrucieństwo tych scen równoważy specyficznym kodeksem mieszkańców. Są jak Królestwo Traw – okrutni, twardzi, nieugięci, ale potrafią być życzliwi. Porywczy, lecz sprawiedliwi. Za fasadą outsiderów ukazuje nam ludzi z ich problemami. Głównym bohaterem czyni Roberta, uznawanego za króla. Po stracie córki i rozstaniu z żoną topi smutek w alkoholu. Przybycie młodej ciemnowłosej kobiety, którą ratuje przed śmiercią, powoduje, że mężczyzna odnajduje w sobie siłę. Musi zmierzyć się nie tylko z odwiecznym wrogiem, ale i poczuciem winy za zaginięcie córki i rozpad małżeństwa. Pragnie odpokutowania za grzechy, ale droga do wybaczenia jest długa. Jeden dobry uczynek – pomoc kobiecie w potrzebie – postawi na szali istnienie całego Królestwa Traw.

Uniknięto tu zbędnego patosu w portretowaniu bohaterów. W przypadku Króla, nawróconego alkoholika, jest to o tyle trudne, że łatwo popaść w przesadę. Nie jest on ani dobry, ani zły, jest ludzki, pełen wątpliwości, wahań. A jednak, niczym błędny rycerz lub dawny władca, znajduje w sobie siłę, by bronić tego, co kocha – swojego kawałka ziemi. To, co ujmuje w tej opowieści, to przesłanie, że – k a ż d y – ma prawo żyć spokojnie, według własnych zasad, i walczyć o to, co dla niego ważne. Rodzimy się wolni, pomimo błędów i porażek możemy uzyskać drugą szansę.

Historia ta nie byłaby tak dobra bez charakterystycznych rysunków Tylera Jenkinsa. Operując szkicową, bardzo ekspresyjną kreską, tworzy wyraziste kadry nacechowane emocjonalnością. Doskonale oddaje miejsce oraz mieszkańców osady. Nie ucieka od brzydoty, ukazując prozaiczny, mroczny świat. Ale przy tej brutalności potrafi pokazać delikatność i piękno. Jego ilustracje emanują mocą, mimo wykonania w niełatwej metodzie, a także pewnej pastelowości będącej cechą samej akwareli. W technice, którą zastosował rysownik, nanosi się pędzlem barwnik na podłoże, przy czym farba jest mocno rozwodniona, a efekty barwne delikatniejsze niż przy farbach olejnych czy druku. Kolor podłoża – najczęściej papier – często przebija spod warstwy akwareli. Trzeba dużej wprawy, by zachować równowagę między kreską a kolorem, gdyż technika ta nie uwzględnia poprawek... Słusznie Jenkins bazuje więc na różnorodnej palecie odcieni chłodnych i ciepłych. Mamy tu liliowe fiolety, oranże, czerwień oraz... czerń, a więc również mroczną kolorystykę. To właśnie użycie tego, a także innych ciemnych odcieni: szarości, brązów, indygo – świadczy o jego wirtuozerstwie i odwadze w posługiwaniu się pędzlem.

„Grass Kings” z subtelnością porusza problem wykluczenia, życia poza nawiasem społeczeństwa, a przede wszystkim – naszego stosunku do wszelkiej maści outsiderów. Okrucieństwo tej historii, zawarte w niej mroczne wątki, równoważy delikatny rys przewodni mówiący o winie, odkupieniu czy naprawianiu krzywd. O tym, że możemy się zmienić dla tego, co dla nas ważne. Każdy ma prawo do miłości, szacunku czy wreszcie – wolności osobistej. Jest to komiks o wielkiej sile oddziaływania na odbiorcę. Głos wszystkich niezrozumianych, pogardzanych i wyszydzanych. Manifest, w którym mogą pokazać swój ból. Rozczarowanie. I gniew. Chwytają więc za strzelby, równie popularne jak ekspresy do kawy.

Wojna się zaczyna...

Nie pozostaniecie obojętni.

 

„Grass Kings”, tom 1

Scenariusz: Matt Kindt

Rysunki: Tyler Jenkins

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry