Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Znowu mam 17 lat

Autor tekstu: Szymon Gumienik
28.08.2018

Kiedy jest się nastolatkiem, wszystkie problemy kondensują się w osobach rodziców. W okresie buntu, młodzieńczej kontestacji największym naszym wrogiem są bowiem zawsze prawni opiekunowie, ponieważ to oni bezpośrednio sprawują nad nami władzę – nakazują, zakazują i nakładają sankcje. Nikogo tak bardzo nie nienawidzimy w tym konkretnym okresie swojego życia i nikogo też w ostateczności tak nie kochamy. Na takiej prostej prawdzie, ale i bardzo nośnym temacie (jeśli dorzucimy do tego konwencję opowieści superbohaterskiej i teorie spiskowe) Brian K. Vaughan oparł swój komiks „Runaways”. Tytuł oryginalnie ukazywał się w Stanach Zjednoczonych w pierwszych latach XXI wieku, co ma o tyle kolosalne znaczenie, że obecnie ma niesamowitą nośność duchologiczną, jest jak żywe muzeum, nieprzebrany strumień czasoprzestrzenny, z którego możemy czerpać garściami.

Co prawda ostatnio jak grzyby po deszczu powstają historie ukierunkowane na nostalgię za czasami dawnymi, czyli beztroskimi latami dziecięctwa, jednak wszystkie one z założenia – przez przemyślane nawiązania – mają wywoływać określone uczucia, a „Runaways” po prostu są. To prawdziwy, bezpretensjonalny, zabawny, lekki i najlepiej skonstruowany wehikuł czasu, do jakiego ostatnio wsiadłem. Muszę przyznać, że nawet gdyby fabuła nie spełniała moich oczekiwań, ostatecznie bardzo dobrze bawiłbym się, wyłapując z każdej niemal strony, sekwencji czy nawet najmniej znaczącej sytuacji te bardziej bezpośrednie lub tylko zasugerowane popkulturowe wytwory ostatnich dwudziestu–trzydziestu lat (z wyjątkami odsyłającymi nawet do lat 40. i 60. poprzedniego wieku w scenie wybierania dla siebie lamerskich ksywek – z klasycznego już obrazu Franka Capry „Arszenik i stare koronki” czy znamiennego utworu The Beatles „Lucy in the Sky with Diamonds”). Czego my tu nie mamy: literatura, muzyka, seriale, gry, filmy, animacje, komiksy, ale też przyjęte na zasadzie społecznego uzusu standardowe teksty pokoleniowe, wspólne kulturowe doświadczenia, zuniwersalizowane opinie czy powtarzane przez ludzi (bez głębszej myśli) zasady porządkujące i organizujące świat. Miejscami ma się wrażenie, że Vaughan czerpał z każdej niemal zasłyszanej czy przeczytanej kwestii/sentencji i swoje dialogi budował głównie ze skojarzeń i nieustannie przepływającego strumienia myśli. To świat kulturowego i społecznego miszmaszu, gdzie wampiry oglądają „Drużynę A”, kosmici są gwiazdami filmowymi, a raptory z LXXXVII wieku spełniają rolę pupilków-obrońców z dodatkową opcją więzi telepatycznej (taka ostrzejsza wersja Denvera, ostatniego dinozaura).

Fabularnie to kolejna mieszanka wszystkiego – oprócz wspomnianych już superbohaterskich narracji (potraktowanych tu z przymrużeniem oka) i teorii spiskowych dostajemy rasowego akcyjniaka zmieszanego z komedią, elementami science fiction i kina grozy oraz wątkami typowymi dla coming of age czy teen drama. A całość sprawia wrażenie, jakby oglądało się wciągający serial o nastolatkach, którzy poza zwykłymi problemami okresu pokwitania muszą mierzyć się jeszcze ze swoją innością oraz globalną odpowiedzialnością ocalenia świata (i to przed własnymi rodzicami). W ogóle Vaughan chyba bardzo lubi młodzież, a na pewno bardzo dobrze ją rozumie, bo zarówno w „Runaways”, jak i „Paper Girls” potrafił jak mało kto zbudować indywidualne i w pełni wiarygodne postaci nastolatków, które dodatkowo sprawnie funkcjonują w bardzo zróżnicowanych charakterologicznie grupach (wspierających, dyskutujących, wybaczających i nieraz wiele poświęcających dla innych). To bohaterowie spełnieni, których z jednej strony młodzi nie odrzucą ze względu na brak szczerości, a z drugiej starsi czytelnicy docenią za niski poziom żenujących tekstów. Nie odkryję też Ameryki, jeśli napiszę, że większą sympatią scenarzysta „Sagi” darzy dziewczyny: nie ma tu parytetu, nie ma też patriarchalnej przewagi, a na tę dwójkę, która się już pojawia, jeden jest niezbyt rozgarnięty (choć nadrabia entuzjazmem), a drugi… No właśnie! Trudno się w pewnych kwestiach z Vaughanem nie zgodzić. Nawet moją początkową wątpliwość co do jasno i szybko ukierunkowanego działania, nieomylnego z perspektywy jednej z głównych postaci, autor w toku narracji lekko i naturalnie rozwiewa, przy okazji tworząc jeszcze z tego kilka przyjemnych twistów. Poziom manipulacji i ambiwalentnych rodzinnych emocji oraz cementującej się dopiero przyjaźni jest tu na tyle wysoki, że rozgrywka z każdą przewróconą stroną coraz bardziej wciąga.

Interakcje między postaciami – i to zarówno w grupie rówieśniczej, jak i międzypokoleniowej – są na tyle ekscytujące i dramatyczne, że zupełnie odwracają uwagę od warstwy graficznej, co w tym wypadku działa zdecydowanie na korzyść komiksu. Kreska Alphony jest bowiem zupełnie nijaka, jakby generowana komputerowo z wyborem opcji „styl japoński”, choć chyba takie było zamierzenie powołanego do życia w 2003 roku imprintu Marvela „Tsunami”, który miał przyciągnąć do wydawnictwa sporą rzeszę fanów mangi. Nie oceniam wyborów (gusta są przecież różne), ale jeśli miałbym sam decydować, dużo więcej miejsca oddałbym Takeshi Miyazawie, który odpowiada za wątek z Cloakiem i Dagger (dwa zeszyty), gdyż mimo że jego rysunki są bliskie estetyce głównego ilustratora serii, dużo przyjemniej się je ogląda, mają większą miękkość, a przede wszystkim naturalność. Ponadto mimika bohaterów, perspektywa i drugi plan są o niebo lepsze w jego wykonaniu. To wszystko jednak nieważne w ostatecznym rozrachunku, bo przyjemność obcowania z „Uciekinierami” była w pełni szczera, bezpretensjonalna, intensywna i bezcenna. I cieszę się, że niedługo będzie mi dane wsiąść jeszcze raz do tego wehikułu i znów poczuć się jak dzieciak.

 

„Runaways”, tom 1

Scenariusz: Brian K. Vaughan

Rysunek: Adrian Alphona, Takeshi Miyazawa

Egmont

2018

W imieniu redakcji dziękuję Wydawnictwu EGMONT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry