Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Małe kłamstewka

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
13.08.2018

Zaglądając do wnętrza trzeciego tomu przygód Rat Queens, osłupiałem. Co się stało z tamtymi dziewczynami! Wiecie, jak to jest z niechcianą miłością - gdy się kończy, człowiek nagle uświadamia sobie, że to ta jedyna, prawdziwa, niepodważalna… Przynajmniej tak to przedstawiają (nie, nie wszystkie) komedie romantyczne. A właściwie to o co chodzi? O te rysunki! Gdzie jest Roc Upchurch? No nie ma. W drugim tomie też zniknął po ósmym zeszycie, a pałeczkę przejął po nim Stjepan Šejić, ale była to zmiana niemalże niezauważalna. Tu Stjepan Šejić jest, jako wykonawca okładek, ale Upchurcha brak. Za to pojawiły się panie Tess Fowler, odpowiedzialna za szkic, i Tamra Bonvillain w roli kolorystki i nagle szczurzyce gdzieś podziały całe swoje „to coś” – doskonale wiecie, o co chodzi – dzięki czemu przyciągały uwagę czytelnika na nieco dłużej, niż trwa poprawne wypowiedzenie zaklęcia NECRIUS RESPERE. Ale pozory lubią mylić. No bo, i owszem, dziewczyny w wykonaniu Tess Folwer i Tamry Bonvillain straciły nieco z urody i powabu przytłoczone grubą krechą, odebrano im też tę unoszącą się nad nimi aurę mroczności i powagi na rzecz dość słodziutkich kolorków, pewnie takich, w jakich widzi świat Betty. Ale czy Upchurchowi udało się stworzyć w swoich pracach choćby w połowie tak poruszający kadr, jak zrobił to nowy kobiecy dynamiczny duet? Oczywiście, że nie. Kiedy zobaczycie zakrwawioną Hannah żegnającą się z Betty za pomocą wszystko mówiącego spojrzenia, tak ekstremalnie czułego, bezradnego i pełnego miłości – oniemiejecie, a jeżeli wam łezka w oku się nie zakręci albo chociaż nutka współczucia się nie pojawi w waszych sercach, to jesteście Sauronem albo jakąś inną kreaturą, ewentualnie żądnym mordu Orkiem. Tym jednym zbliżeniem, prześwietlającym na wskroś duszę, Hannah, Fowler i Bonvillain wryły się w moją pamięć i będą mi towarzyszyć do końca moich komiksowych dni. I nie jest to kłamstwo, których tak wiele w wykonaniu bohaterów „Demonów”.

Kurtis J. Wiebe podąża zgodnie z wytypowanym przez siebie wcześniej kierunkiem. Z frywolnej opowiastki o mało odpowiedzialnych dziewczynach, pragnących zaznać w życiu jak największej ilości uciech, nie licząc się przy tym z nikim i niczym, komiks przeistacza się w burzliwą tragedię. Już pierwszy tom nieśmiało zwiastował taki obrót spraw, drugi odkrył kolejne karty trudnej, a miejscami bardzo ponurej przeszłości dziewczyn, trzeci zaś wywraca wszystko, co do tej pory widzieliście, do góry nogami, potwierdzając tym samym doskonałe warsztatowe umiejętności Wiebe’a w konstruowaniu fabuły zaskakującej, obfitującej w mocne fragmenty, pełnej udanego humoru, silnie skupiającej się na rozwoju postaci. W końcu Królowe są tu najważniejsze. Nawet jeżeli przyjdzie im spotkać smoki, demony czy podstępnych skrytobójców, to i tak najtrudniejszą walką okaże się ta o jedność drużyny i zachowanie więzów przyjaźni. Z przeszłością trudno się pogodzić, a jeszcze trudniej ją zrozumieć. I znów jesteśmy świadkami masakry, tym jednak razem emocjonalnej, pustoszącej bez litości szczurzyce, niegdyś gotowe na wszystko, teraz trzeźwo myślące, co może oznaczać koniec wszystkiego.

Pod tym płaszczykiem utkanym z nieznośnie słodkich, czasem plastikowych barw kryje się historia silnie działająca na empatię odbiorcy. Nieśpiesznie sącząca się do naszych umysłów. Odkrywająca mroczne zakamarki duszy Hannah, której tragiczny los zmusza nas do zastanowienia się nad własną naturą. Bo przecież tej oszukać się nie da, o czym wiele razy już pisaliśmy. Jest taka znacząca scena w „Demonach”, korespondująca z fragmentem zeszytu ósmego, w którym Violet goliła swoją brodę, uciekając przed tym, kim jest i zawsze będzie, ale też pozbywając się atrybutu definiującego ją w oczach każdej napotkanej przez nią istoty. Hannah robi zupełnie coś odwrotnego. Staje naga przed lustrem po wcześniejszym striptizie, z tym tajemniczym wyrazem twarzy, by spojrzeć na siebie raz jeszcze, zanim oswobodzi się z dławiących ją łańcuchów pozorów na rzecz nieskrępowanej wolności. W końcu lepiej umrzeć wolnym niż żyć zniewolonym. Jednak aż tak ogromnej dawki patosu tu nie znajdziecie, ale całą resztę owszem. Bądźmy wierni naszej naturze.

 

„Rat Queens: Demony”

Scenariusz: Kurtis J. Wiebe

Rysunek: Tess Fowler

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry