Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Welcome to Kinderland

Autor tekstu: Szymon Gumienik
23.06.2018

Dzień po lekturze „Kinderland” Mawila obudziłem się z podobną przypadłością co autor w sekwencjach otwierających komiks. Pierwszą moją reakcją był śmiech. Drugą – myśl, że to kolejny w tym medium bardzo wyraźny przykład tego, jak przez odpowiednio dobraną perspektywę można jednocześnie zindywidualizować historię i zuniwersalizować życie. Bowiem tak jak zawsze odbieramy otaczającą nas rzeczywistość przez pryzmat swoich myśli, poglądów czy aktualnych problemów, tak też zawsze, niezależnie od miejsca zamieszkania, przynależnej nam kultury i czasów, w jakich żyjemy, jesteśmy sumą wspólnych doświadczeń i nawyków, które determinuje nie tylko nasza biologia, ale i gdzieś podskórnie ukryta potrzeba odnawiania/odtwarzania społecznych wzorców, odpowiednich dla kolejnych etapów życia człowieka, szczególnie zaś dzieciństwa.

O swoim dorastaniu w cieniu wielkiej historii opowiada też Mawil, czyli Mirco, który w przeddzień zburzenia muru berlińskiego nie tylko poznaje nowego kolegę, mającego duże zadatki na przyjaciela, ale i odkrywa swoją nową pasję – grę w tenisa stołowego. Wokół tych dwóch zdarzeń zawiązuje się cała fabuła komiksu. To wszystko zaś, co wokół chłopców i poza rozgrzewającym ich myśli ping-pongiem, to ledwo zarysowane tło – przemykające gdzieniegdzie między kadrami (jak fragment berlińskiego muru), obecne w podsłuchanych rozmowach rodziców czy uwagach nauczycielki (jak tej o „łatwym uleganiu tanim pokusom Zachodu”), ale też równie sugestywnie wybrzmiewające w obrazie pustego krzesła w klasie, pożądanych i niepożądanych społecznie zachowaniach czy zakrywaniu „Der Spiegel” inną gazetą. Przywołane przykłady oczywiście mają swoją wagę, ale tylko dla dorosłego już autora, małego Mawila interesowało zgoła coś innego – jak się nie spóźnić do szkoły, jak uciec przed łobuzami, jak wygrać mecz, jak uniknąć rodzicielskiej kary, jak być lubianym, jak przezwyciężyć swoje niedoskonałości, jak nie zawieść kumpla oraz wiele, wiele innych, znanych zapewne nam wszystkim problemów, przybierających w tym wieku kolosalne rozmiary.

Mawil uniwersalizuje swoją opowieść nie tylko przez położenie nacisku na indywidualne, selektywne dziecięce przeżycia i równoczesne maksymalne oddalenie świata zewnętrznego, historycznego, ale również przez zastosowanie takiej a nie innej kreski – cartoonowej, wyraźnie akcentującej cechy poszczególnych bohaterów i atmosferę pojedynczych scen, miejscami bardzo realistycznej, jak w ciekawie ujętej sekwencji zburzenia muru (fragmentarycznej, ukazanej z perspektywy dziecka przytłoczonego napierającym tłumem), innym razem przerysowanej i zupełnie tracącej realne kształty, jak w fantastycznie rozrysowanym meczu ping-ponga, gdzie perspektywa ulega zaburzeniu, mieszają się kierunki, ciała wyginają się nienaturalnie, graczom wychodzą żyły, latają sputniki, piłki przypominają układ słoneczny, a pojedynek zyskuje zupełnie inny wymiar, jakby odbywał się poza czasem rzeczywistym, na innym poziomie i w całkiem odmiennym kulturowym kontekście (wykorzystującym westernowe klisze i zagrywki rodem z mangowych klasyków, na czele z „Dragon Ball”). Do tego bogata kolorystyka, która zmienia się w zależności od humoru i emocji głównego bohatera, z dodatkowymi czarnymi chmurami wokół jego głowy w najmniej przyjemnych sytuacjach. Każdy chyba choć raz w życiu czuł ich ciężar.

Podobne doświadczenia i sytuacje, na których Mawil buduje swój komiks-pamiętnik, sprawiają, że „Kinderland” czyta, a przede wszystkim przeżywa się tak dobrze. Mówi nam wprost, że bez względu na system, kraj i czas, w których żyjemy, bez względu na to, czy mieliśmy podobną ceratę na kuchennym stole lub radziecką grę „w jajeczka”, czy słyszeliśmy od ojca te same teksty o wychodzeniu na dwór, czy wreszcie towarzyszyły nam identyczne rozterki i marzenia, okres dzieciństwa zawsze będzie niósł dla nas te same emocje i zawsze będzie oznaczał to samo – życie w nie do końca idealnym, ale całkowicie własnym świecie, który będzie istniał niezależnie od zewnętrznych agresji i który upadnie tylko wtedy, gdy sami na to pozwolimy. Kinderland Mirco to zatem każdy inny Kinderland, a podobna cerata i cała reszta to w tym przypadku tylko wartość dodana.

Można zatem traktować ten komiks jak starą okolicznościową kartkę, uruchamiającą swoją treścią niewyczerpane pokłady naszego sentymentu i trochę już zatartej pamięci dawnego siebie. „Dawnego” – to kluczowe słowo dla utworu Mawila, w pewnym sensie określające też jego target. Młodzi raczej nie odnajdą tu tej widocznej dla obecnych trzydziesto- i czterdziestolatków ulatującej duszy dziecięcego świata, choć podczas lektury będą bawić się pewnie równie dobrze. Na tym poziomie jest jeszcze równie proste i czytelne jak całość zakończenie, dla mnie jednak mówiące o wiele więcej i syntetyzujące w jakimś sensie wspomniany na początku uniwersalno-indywidualny charakter „Kinderland”. Bo tak jak upadek muru w szerszym oglądzie, tak i ostatnie słowa skierowane bezpośrednio do Mirco mają podobne znaczenie i podobny ciężar – kończą pewną epokę, zostając w głowie bohatera już na zawsze. Pamięć globalnej historii i jednostkowego życia to zawsze my.

 

„Kinderland”

Scenariusz i rysunek: Mawil

Kultura Gniewu

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry