Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Witajcie w Mysiej Krainie

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
20.10.2014

Małe, szare, ale i w kolorach jesieni, futrzaste i groźne. Myszy. Bohaterowie serii komiksowej Dawida Petersena zabierają czytelników w podróż do średniowiecznej Mysiej Krainy, która dopiero co odzyskała względny spokój po krwawej zimowej wojnie z hersztem łasic. Jesień 1152 roku zakwitła złotymi kolorami. Choć jest piękna, przyroda kryje w sobie tysiące niebezpieczeństw dla mysiej populacji chronionej jedynie przez Mysią Straż. Ale, jak głosi powiedzenie, „W myszy każdej siła jest męstwa, lecz to w Straży siła zwycięstwa”. Już w pierwszym tomie „Mysiej Straży” przekonujemy się, że te słowa są prawdą. W tym specjalnym oddziale służą sami twardziele gotowi stawić czoła każdemu przeciwnikowi, a jeżeli trzeba, bez wahania poświęcić życie. Taka jest cena bezpieczeństwa. Można za nie zapłacić tylko dzielnością, odwagą i honorem oraz życiem. Tych przywar nie brakuje głównym bohaterom dzieła Petersena – walecznemu Lieamowi, roztropnemu Kenziemu i nieustępliwemu Saxonowi. Trójka strażników nieoczekiwanie wpada na trop spisku zagrażającego Straży. Rozpoczyna się śledztwo, a wraz z nim przygoda.

Niebezpieczeństwo czyha na nieustraszonych śmiałków na każdym kroku. Wśród źdźbeł trawy, podziemnych nor, gałązek i liści. Nie ma bezpiecznych miejsc. W międzyczasie poznajemy innych członków mysiej społeczności – Sadie i Conrada, którzy również odkrywają spisek, ale swoje odkrycie odkupią znaczną ofiarą… Autor nie waha się wprowadzać kolejnych postaci. Wraz z rozwojem wydarzeń poznajemy ich coraz to więcej. Na razie są to charaktery drugoplanowe, lecz to dzięki nim mysi świat nabiera wyraźniejszych rys. Co ważne, Petersen doskonale buduje dramaturgię. Komiks zaczyna się leniwie, by za chwilę, niczym grom z jasnego nieba, uderzyć nas jakimś mocnym akcentem. Wspaniale są tu skonstruowane walki z wrogami – obślizgłym wężem i odrażającymi krabami. Potyczki zachwycają swoją dynamiką. Bój Lieama z wężem przywodzi na myśl samurajski pojedynek: szybkie pchnięcie ostrzem i po sprawie. Petersen co rusz zmienia tempo opowieści. Czasem przez kilka plansz nie pada ani jedno słowo. Całostronicowe kadry zachęcają do kontemplacji przedstawionego świata. Bohaterowie „odpoczywają”, by za chwilę stawić czoła kolejnym przeciwnościom losu.

Amerykański twórca doskonale operuje kolorem. Plansze mienią się wszystkim barwami jesieni. Zgniłe zielenie zlewają się z brązami, żółciami i czerwieniami, tworząc stonowane tło dla mysich bohaterów. Na ich pyszczkach malują się emocje, w oczach migoczą iskry życia, a futerka są świadkami minionych zdarzeń. Niech jednak te słodkie stworzonka nikogo nie zmylą. To stworzenia, które walczą przede wszystkim o przetrwanie, toteż i im zdarza się postępować niezbyt moralnie. Niech za przykład posłuży rozprawienie się z wężowym gniazdem. Jakie to zwierzęce, jakie ludzkie… Czytaniu „Mysiej Straży”, towarzyszy uczucie niepewności. Wczuwamy się w malutkich (rozmiarem) bohaterów i nagle otaczający świat nas przytłacza. Nie wiem, czy znalazłby się ktoś, kto nie umarłby ze strachu, widząc nacierającą watahę krabów? Najlepszy kawałek cheddara dla takiego śmiałka! Tak czy inaczej jesteśmy bezradni, możemy tylko podążać za nieustraszonymi strażnikami. Od tej pory ich przygody są naszymi przygodami. Po „Jesieni 1152” wyrzucicie z domu wszystkie pułapki na myszy.

„Mysia Straż: Jesień 1152 część 1”

Scenariusz i rysunki: David Petersen

Bum Projekt

2014

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu BUM PROJEKT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry