Wyszukiwanie

:

Treść strony

Artykuł

Być człowiekiem

Autor tekstu: Szymon Gumienik
30.03.2019

Przedmieścia. Ujęcie ulicy z jednakowo ustawionymi domami. Równo przycięte trawniki, skrzynki na listy, odwiedzający się sąsiedzi. Względny spokój. Jedynie cień na drzwiach „rzucony” w pierwszym kadrze sygnalizuje mające nadejść nieprzyjemności. Wszystkowiedzący narrator wprowadza nas w historię rodziny Visiona, jednego z członków Avengers. Beznamiętnie mówi o tym, co jest i co się zdarzy, i że na pewno nie będzie to miłe. A że i tak nikt nie zdoła tego odwrócić, pozostaje nam z równym spokojem rozsiąść się i posłuchać opowieści, poznając krok po kroku przyczyny kiełkującej tragedii. Otwarcie prawie jak z „American Beauty” Sama Mendesa, z którym komiks wiąże jeszcze kilka społecznych wątków i bardzo precyzyjna dbałość o szczegóły prowadzonej narracji. Jednak na tym podobieństwa się kończą, bo – jakkolwiek by patrzeć – zupełnie inne cele i potrzeby bohatera. Inny jest też sam bohater (dosłownie i w przenośni). Odrzucając bowiem wszelkie uprzedzenia, każdy przecież odróżni zwykłego człowieka od syntezoida, który co prawda 37 razy ratował świat, ale równie dobrze może go w jednej chwili zniszczyć. Zresztą nawet w tym celu został stworzony przez Ultrona. Odrzucając zatem wszelkie uprzedzenia…

Vision z rodziną, żoną Virginią i bliźniakami Vinem i Viv, właśnie zamieszkał na przedmieściach Waszyngtonu, aby mieć blisko do pracy w Białym Domu. Avengersi przestali płacić za udział w misjach, a żyć i płacić rachunki trzeba. I choć syntezoid nie potrzebuje ani jedzenia, ani snu (w ogóle nie za wiele potrzebuje), to jednak warto czasem położyć się w łóżku, zgromadzić zupełnie zbędne przedmioty w swoim domu czy pójść do restauracji i porozmawiać przy pustym stole. To punkt wyjścia historii spisanej przez Toma Kinga. Vision chce spróbować żyć normalnie, jak przeciętny człowiek – stąd właśnie przedmieścia i stworzona na potrzeby tej iluzji rodzina. Każdy, włącznie z bohaterem, zdaje sobie sprawę z ułudy i fasadowości zaistniałej sytuacji, jednak King mimo wszystko na tak chwiejnej podstawie tworzy opowieść nad wyraz prawdopodobną i szczerą, wkładając w swoich „nieludzkich” bohaterów takie pokłady ludzkich emocji i myśli, że można byłoby nimi obdzielić niemal całą dzielnicę. Czego tu nie ma? Strach, ból, żal, gniew, samotność, strata, miłość, poświęcenie. Do tego cały zestaw ważnych i nośnych tematów – począwszy od kluczowego pytania o człowieczeństwo, potrzeby wspólnoty oraz poczucia niedopasowania i wyobcowania, a na problemie Innego i badaniu granic społecznej akceptacji kończąc.

Kingod razu zaznacza charakter swojej historii – przez drobne sugestie, sposób prowadzenia narracji czy zdradzające fabułę wtręty od razu wiemy, że nie będzie to lekka i przyjemna familijna opowieść o beztroskich trudach życia na przedmieściach, a raczej ciężka przypowieść o konsekwencjach ludzkiego poznania i zrozumienia. Autor na szczęście dobrze równoważy elementy całości, nie popadając przy tym ani w pretensję języka, ani w banalność, ani tym bardziej w dosadność prezentowanych obrazów (choć sama łopata – dosłownie – pojawia się w kluczowej scenie rozpoczynającej zapowiedzianą we wstępie „serię niefortunnych zdarzeń”). W myśl zasad dramatu nie ma tu także łatwych, widowiskowych oraz typowych dla superbohaterskiego kostiumu rozwiązań. Pozostaje skupienie na bohaterze, precyzja prowadzenia narracji oraz wyważone przedstawianie decyzji i czynów prowadzących do nieuchronnego. Wszystko ma tu znaczenie, wszystko jest po coś – jak np. pamiątki zgromadzone przez Visionów, które (niczym strzelba Czechowa) za każdym razem będą odkrywały swoje przeznaczenie, symbole/obrazy zestawione w niewinnej zabawie dzieci i sytuacji przemocowej tę niewinność niszczącą, czy nawet cytaty z dramatów Szekspira, które nie tylko wskazują na ogólną wymowę historii, ale są też komentarzem bieżących wydarzeń. Pod tym względem to opowieść skrojona zgodnie z wszelkimi prawidłami – logika zdarzeń, brak zbędnych elementów fabuły i finalne katharsis na miarę bohaterów, którzy w poszukiwaniu normalnego życia, w wyborze między rodziną a pragmatyzmem odrzucili wiadome i podjęli „daremny trud liczenia do nieskończoności”.

To połączenie emocji z logiką w rysie psychologicznym postaci oraz dbałość o każdy szczegół opowiadanej historii widoczne jest równie wyraźnie w warstwie graficznej. Rysunki Walty na pierwszy rzut oka nie wyróżniają się niczym szczególnym, jednak w trakcie lektury doskonale wiążą się z dopracowanym scenariuszem Kinga. Tak jak w treści – nie ma tu zbędnych obrazów, nic niewnoszących sekwencji, a symbole czy detale są odpowiednio podbijane, tak by w pełni mogły wybrzmieć na kolejnych kadrach czy w zakończeniu opowieści. Słowa uznania należą się ilustratorowi szczególnie za umiejętność oddania całego wachlarza emocji pojawiających się na bezosobowych twarzach syntezoidów (w miejscu tzw. zwierciadeł duszy rodzina Visionów ma jedynie przejrzyste białe kule). Wiele znaczeń i odczuć, na czele z atmosferą napięcia i zagrożenia, niosą ze sobą również kolory nałożone przez Jordie Bellaire: mocne, mięsiste, ciemne, miejscami wręcz przytłaczające. Nawet kilka jaśniejszych ujęć (biel, beże i rozjaśniony pomarańcz) nie jest w stanie oderwać myśli od ponurej i tragicznej z założenia antyrodzinnej historii Visiona. Z każdego ujęcia, kadru, gestu czy grymasu zawartego w komiksie wyłania się prawdziwy obraz człowieka, jego ograniczeń i skrzętnie budowanych pozorów, którym zazwyczaj wystarczy małe kłamstwo i cień niezrozumienia, by przekreślić całe dotychczasowe życie. Bardzo ludzka przypowieść z „nieludzkimi” bohaterami w roli głównej.

 

„Vision”

Scenariusz: Tom King

Rysunki: Gabriel Hernandez Walta, Michael Walsh

Egmont

2019

W imieniu redakcji dziękuję Wydawnictwu EGMONT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry