Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

''Untitled'', 2014, 70x100 cm

Dwóch Słowian mówiących po serbsku, w parku remont. Akt drugi. Rastko Vidović.

Autor tekstu: Szymon Bochniarz
Ilustracja: Rastko Vidović
05.05.2016

Rosemary Arrojo w swoim tekście Interpretacja jako zaborcza miłość. Hélène Cixous, Clarice Lispector i ambiwalencja wierności jest przekonana o niewspółmiernym związku krytyka z artystą. Dziś jesteśmy pewni, że Cixous serią tekstów, w których tłumaczy swoją sprzeczną koncepcję kobiecości w odniesieniu do twórczości Lispector, przyniosła rozgłos nikomu wcześniej nieznanej poza Brazylią pisarce. Jest to dobrze skomponowany sukces krytyka, który poprzez swój wkład przyczynia się do odkrycia pisarza. Przeglądając ich korespondencję i teksty Cixous, odnosi się wrażenie istnienia między nimi doskonałego homoseksualnego związku, który zachodzi nie tylko na poziomie sensualnym, ale przede wszystkim intelektualnym. Roli, jaką odegrała Cixous w twórczości Lispector i Lispector w tekstach Cixous, można jedynie pozazdrościć. W moim odczuciu jest to także dobra okazja do dyskusji o moralności krytyka.

Sztuka potrafi być jak drzwi do mojego belgradzkiego mieszkania. Najczęściej gdy wracam z ciężką siatką zakupów, a raczej pięcioma, bo nikt tu nad ekologią się nie zastanawia. Moment, gdy wkładam klucz do dziurki i jestem już prawie pewien, że nie ma znaczenia, z jaką zamaszystością i finezją będę przekręcać i w którą stronę, drzwi stać będą przede mną nie-otworem. To pułapka. Sztuka jest drogą do innego świata, czasem tylko śmierdzi z niego starym tłuszczem z frytkownicy. Kładę siatki na podłodze i wywijam coś w niezrozumiałym dla sąsiadów języku. Jesteśmy sobie obcy, ja, drzwi i rzeczywistość, która czeka na korytarzu, stary mop, wyschnięte skórki grejpfruta i soczysty księżycowy croissant w plastikowym opakowaniu.

Krytyk powinien wystrzegać się związku z artystą, o którym pisze. Powinien patrzeć na jego dzieła niczym przez otwarte okno, na podwórku którego koty wydają odgłosy konających na wojnie. Problem jest warty omówienia. Popatrzmy na to z jednej perspektywy. Tarantino od zawsze był zafascynowany stopami Umy Turman. Scena w Pulp Fiction, w której Mia Walles i Vincent Vega biorą udział w konkursie twista. Stopy stają się tu obiektem kultu, wstydliwym rodzajem fetyszu. Co, jeśli artysta staje się fetyszem krytyka?

Problem staje się o tyle istotny, o ile związek między artystą i krytykiem jest widoczny. Siedząc przez długie godziny w pokoju Rastko, nie mogę pozbyć się przekonania, że robię coś nieprawidłowego. Będąc uczestnikiem i obserwatorem tego dziwnego aktu, czuję się wyjątkowo nieswojo. Widzę, jak staję się częścią, jego kolejną maską, która spogląda na świat z wyrafinowanym, lecz sztucznym wzrokiem, grożąc: ty ty ty ty ty ty. Jak spacer w niedzielne popołudnie: niby przyjemnie, ma się jednak ochotę rzucać czymś we wrzeszczące dookoła dzieci i rodziców, którzy prowadzą debaty nad ceną wózków wykonanych ze stali chirurgicznej.

Pożądanym efektem makijażu jest jak najdoskonalsze zbliżenie wyglądu do aktualnie obowiązującego kanonu piękna i urody. Twarze, umoczone w rzeczach, którym nie jestem w stanie nadać nazwy, to zawsze ta sama modelka, spoglądająca na mnie z okładki kobiecego magazynu za złoty dziewięćdziesiąt dziewięć. Obojętna, zawieszona gdzieś na drodze do szaleństwa, gorączki sobotniej nocy, po której wyjdę z opuchlizną na twarzy. Postaci z obrazów Vidovicia to zwodnicza analiza ludzkiej natury, chory dźwięk lodówki, gdy zbliżam się do niej tuż około trzeciej. Widzę tu ludzi, którzy przybierają dobrą minę do złej gry. Flirt, proponowany przez artystę, to nic innego tylko propozycja warholowskich pięciu minut sławy. Na dzieła patrzymy jak na krzywe, zakurzone zwierciadło, które przetrwało na strychu babci, stare fotografie, z których wnioskujemy, że ludzie byli kiedyś szczęśliwsi i jedli mniej genetycznie zmodyfikowanych kurczaków. Stylistyka ta przywołuje na myśl New Romanticism, ruch w popkulturze Wielkiej Brytanii przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych; barwny, przerysowany i teatralny styl, zawsze wywołuje u mnie poczucie beznadziejnej melancholii. Boy George ubrany w teatralne rekwizyty ze łzami w oczach pyta: Do you really want to hurt me?

Chyba tak. To angielskie lato, ukrywane pod postacią pocztówek z Saint Tropez, widoczne jest najlepiej z okna artysty. Dzielnica, w której mieszka, to stare austro-węgierskie miasto; różni się jednak od ulic Wiednia czy Budapesztu. Komunistyczne bloki wciśnięte między stare, spękane kamienice, kontenery, które służą za ozdobę, ostatni pomnik przyrody, który przetrwał do dzisiejszych czasów. Znam ten rodzaj rozrzewnienia, gdy strugi deszczu przelewają się po ulicy, uliczne latarnie biorą ostatni oddech, a kobiety, biegnąc bez parasola do pracy, podciągają o rozmiar za duże rajstopy. Spoglądam na niego z perspektywy łóżka, gdy kończy papierosa i obiera wystarczająco dobry kadr aparatem, by później, gdy będę męczyć się z drzwiami do mieszkania, kreślić portret mężczyzny, który chwilę wcześniej zapierał się, że nie potrzebuje pieniędzy na autobus i z astmatycznym kaszlem narzekał na swoją alergię. Sztuka Vidovicia to obietnica piękna, telewizyjny program, w którym zamieniają wróbla w łabędzia, który i tak okazuje się potem gorszy niż przysłowiowy gołąb na dachu.

Krytyk, który przybiera maskę niestrudzonego poszukiwacza piękna, obiektywnego badacza sztuki, trafia do wielkich antologii, których nikt nie czyta. Ludzie dzielą się na seksownych i nudnych. Nie ma nic bardziej przekonującego niż bycie częścią intymnego aktu dwojga ludzi, z wypiekami na twarzy przyglądających się portretom Schielego.

 

 

Ilustracje – dzięki uprzejmości artysty.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry