Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Kruche Szkielety

30.04.2015

„Pruskie mury” w najuboższej, najbardziej uproszczonej i plebejskiej wersji – niskie, podobne do siebie, najczęściej jednopiętrowe domki w technice szkieletowej, dające się do dziś odnaleźć na wszystkich przedmieściach Torunia – XIX-wieczna budowlana prowizorka o naniższym standardzie, dla najmniej wymagających – najbiedniejszych, która przetrwała nierzadko ponad 100 lat. Domy o drewnianej konstrukcji wypełnionej czerwoną cegłą na swoich leśno-drewnianych szkieletach z drzewa lasow okalających twierdzę Toruń wymierają w mieście konsekwentnie od lat,  jakby ich czas bezpowrotnie minął.

Na przykład budynki przy Mickiewicza 41, 43, 45. Z konserwatorskiej „Monografii Bydgoskiego Przedmieścia” opracowanej w roku 1979 można się dowiedzieć, że powstały odpowiednio w latach 1875, 1879 i 1883, a poza tym już ponad 30 lat temu ich wartość była „niewielka”, stan zachowania „zły”, a przy każdym widnieje jednoznaczna adnotacja: „obiekt nadaje sie do wyburzenia”i. Ten zły stan odnotowany w końcu lat 70., jak w przypadku wielu budynków Bydgoskiego, stał się z upływem ponad 30 lat stanem jeszcze gorszym... Toteż dwa pierwsze z wspomnianych domów zniknęły już z powierzchni ziemi, dając pole inwestycji dewelopera.

Ten bieg spraw i nieubłagane wpisy w konserwatorskim opracowaniu sprzed lat potwierdzają naturalność śmierci budynków, dla których ponad 100 lat to za wiele i do których istnienia – tak samo jak zresztą znikania – większość ludzi nie przywiązuje szczegółnej wagi – bo jest ich tak wiele, a ich kojarzący się z biedą i zaniedbaniem standard tak niski, jak ich okna, drzwi i korzytarze, i same budynki pogrążające się naturalnym ciężarem coraz niżej w ziemię.

 

Ofiary twierdzy

Upośledzenie poniekąd wpisane zostało w ich istnienie z chwilą narodzin – do ich utrudnionego startu w niepewne życie przyczyniła się twierdza Toruń i to właściwie podwójnie – w kwestii materii i formy.

Od lutego 1872 w mieście weszły w życie regulacje „promieniowe”, ze względów obronnych ograniczające budownictwo na terenie położonym w promieniu kilkuset metrów od rdzenia twierdzyii. Ponieważ w razie działań wojennych trzeba się było liczyć z koniecznością rozbiórki, „możliwe było otrzymanie zezwolenia na budownictwo lekkie, wykonywane przy pomocy konstrukcji szkieletowej – łatwej do rozbiorki, budynki prowizoryczne, które nie przedstawiały większej wartości”iii. I tak zostało (o czym świadczą cytowane wyżej wpisy w konserwatorskiej monografii) – urodziły się jako gorsze, dla gorszych przeznaczone. Na dłuższą metę dedykowane były ludności, która się nigdy specjalnymi przywilejami nie cieszyła – i tak zostało (również od strony mieszkaniowej). Ich niska jak standard wartość sprowadzała się do tego, że spełniały oczekiwania policji budowlanej i dawały dach nad głową tym, którzy i tak musieli przecież gdzieś mieszkać, a na lepsze warunki nie było ich stać. Takich budynków wznoszono więc dużo na przedmieściach, zanim mogły i zaczęły wyrastać tam okazałe kamienice.

Robotnicza zabudowa szkieletowa zawdzięczała twierdzy nie tylko swoją formę, ale i materię, bo w ramach rozporządzeń fortecznych „przystąpiono najpierw do oczyszczania przedpól z lasów otaczających Toruń w celu poprawienia widoczności i obserwacji nacierających wojsk”iv. Z tych wyciętych lasów docierała do miasta obfitość drewna, które dzieki temu stanowiło tani i dostępny materiał budowlany. Właśnie lata 70. XIX w. – kiedy zbudowano 2 niebyłe już domy przy Mickiewicza 41 i 43 – to okres powstawania i prosperity „składów drewna i tartaków z napędem parowym. Jedne z największych znajdowały się na terenie Przedmieścia Bydgoskiego. [...] Zajmowały one rozległy teren między ul Bydgoską (Bromberger Strasse) a nienazwaną jeszcze wówczas ul. Mickiewicza (zweite Linie, później Meillenstrasse). Funkcjonowały do początku lat 90. XIX w”v.

Tartaki to całkiem inny wizerunek dzielnicy – jej przedmiejsko-przemysłowa prehistoria, poprzedzająca tę właściwą, reprezentacyjną, z której słynie. Jeszcze nie było to wcielenie w pełni udane – tylko etap w rozwoju, parciu do lepszego życia, wysublimowanej malowniczości. Poczwarka. A wobec obowiązujących regulacji budowlanych i zwiększonej podaży drewna „podstawowym typem zabudowy były domy wykonane za pomocą konstrukcji szkieletowej, gdzie właśnie drewno stało się podstawowym stelażem konstrukcyjnym”vi.

Przy znacznej popularności składów i zakładów obróbki drewna, zwłaszcza w latach 70. XIX w. między Bydgoską a Mickiewicza przy obróbce tej musiało pracować wielu robotników – może to właśnie dla nich powstały wtedy prowizoryczne domki przy Mickiewicza? (W tym samym czasie do miasta napływali też robotnicy zatrudnieni przy budowie twierdzyvii). Między szopami na drewno kiełkowały więc od ziemi przyziemnie niskie domki o niskich oknach – prowizorka, która dla wielu okazała się krótkim etapem w parciu dzielnicy do sukcesu, do którego nie wszystkim budynkom i mieszkańcom udało się jednak dorosnąć...

 

 

rozwój dzielnicy

To właśnie Bydgoskie – ze względu na walory krajobrazowe, komunikacyjne oraz jako zachodnia część miasta, położona od strony, z której najmniej można było spodziewać się rosyjskiego ataku, traktowane było pod względem ograniczeń budowlanych mniej rygorystycznieviii. Władze patrzyły przychylnie na rozwój dzielnicy, o czym świadczy pierwszy pruski plan jej zabudowy z 1889 rokuix, skupiony wokół ulic Mickiewicza, Broniewskiego, Bydgoskiej i Sieniewicza. Niebawem pojawiły się ulice poprzeczne, dzielące teren „na kwartały budowlane, stopniowo zagospodarowane przez wolno stojące domy wykonane za pomocą techniki szkieletowej w otoczeniu ogrodowym, ale także przez magazyny, z powodu występowania tartaków i składów budowlanych. Na lata 90. przypadają już realizacje domów murowanych, jeszcze niskich, w charakterze willowym, a pod koniec pierwszego dziesięciolecia XX w. pojawiają się już pierwsze kamienice czynszowe”x. Bydgoskie rozwijało się, ewaluowało, zrzucało kokon fortecznynych ograniczeń i przedmiejsko-przemysłowych uwarunkowań. Rosły budynki i ambcje – od szop i składów drzewa prez wille po kamienice o charakterze coraz to bardziej miejskim. Liczne budowle rosły dalej w górę, w siłę, znaczenie, a te, którym się to nie udało, pozostały na tle późniejszego przepoczwarzenia dzielnicy zapóźnione, upośledzone – niezdolne do awansu społecznego i takich też mieszkańców najczęściej w sobie skrywające. Nie umiały wpisać się w rozwój, odrzucić uwarunkowań pochodzenia – choć warunkująca to pochodzenie twierdza przestała rościć do nich jakiekolwiek pretensje i stawiać im swoje warunki. Czas je wyprzedził, Bydgoskie je przerosło.

Odpowiadające na rosnące zapotrzebowanie mieszkańców rozległe, okazałe, wysokie kamienice o wysokich mieszkaniach z wielkimi oknami, balkonami, ryzalitami, markizami, patrzyły z góry na ubogich sąsiadów, a w pewnym sensie – przodków, bo od niskich domków zaczęła rosnąć dzielnica, pruskie mury jak babcie oglądały narodziny wysokich kaminic.

Ambicję wzrostu i klasy podkreśla plan zagospodarowania – regulacje opracowane w roku 1912 przez Bruno Moehringa pozwalają, by „wzdłuż głównych ulic Bydgoskiej, Mickiewicza, Broniewskiego, Klonowica, Konopnickiej, Sienkiewicza” wznosila się „zabudowa w typie kamienic czynszowych do wysokości 4 pięter”xi. Nic dziwnego więc, że małe, niskie domki okazały się szybko zapóźnione i znikały ustępując miejsca okazałym i bardziej dochodowym, lepiej na siebie zarabiającym kamienicom (jak posiadłość Fritza Kleintje przy dzisiejszej Mickiewicza 20) albo rozrastały się (jak późniejsze kino „Palace”, dziś Mickiewicza 77), ustępując miejsca większym lub wpisując się trend, by stać się dużym, bogatym, znaczącym.

 

zabudować wysoko i gęsto

Po dwóch zburzonych domkach z pruskiego muru przy Mickiewicza został pusty piaszczysty teren, który gęsto obrósł w XXI wieku kordonem nowego, wysoko wspinającego się budownictwa. Zabudowa tego bardzo bliskiego centrum miasta kwartału jest świadectwem ekspansji potrzeb mieszkaniowych i deweloperskiej przedsiębiorczości, ale też znowu przypomina narodziny rozwój na początku wieku XX. Rozwój ten był przecież tym samym podyktowany – miejsca szop zarastały budynki traktowane jako inwestycje, które mają jak najwięcej zarabiać, pomieścić wiele ludzi na wielu piętrach możliwie rozległych kamienic. Ówczesne regulacje nakazywały „pozostawienie wolnej przestrzeni podwórka w wielkości 4/10 jego powierzchni”xii, co świadczy o skłonności do upychania jak największej ilości budynków (i ludzi) na cennej działce – co widać i dzisiaj zwłaszcza w okolicy zburzonych domów na Mickiewicza.

Nie ulega wątpliwości pogłebiająca się „gorszość” przypominających o biedzie i plebejskim pochodzeniu proletariackich niskopiennych „pruskich murów”, psujących solidnie mieszczański, kojarzący się z dostatkiem wizerunek otoczenia jak sąsiedztwo myszy w mieszkaniu. Na ostatnim etapie wegetowania rozpadających się budowli przez wybite okna pierwszego piętra widać było z ulicy deski wpadające do pomieszczeń z przegniłego sufitu – obraz nędzy i opuszczenia, po którym latem 2013 zostały tylko walające się w porozbiórkowym piachu jabłka pokracznej ze starości jabłoni. Napisy na okienicach oślepłych okien pytały: „gdzie jest Mickiewicz?” – ale nie było w pobliżu żadenego wieszcza

Otóż niebawem wyrośnie tam, jak informuje tablica i strona dewelopera, nowoczesny apartamentowiec pod nazwą „Mickiewicza – poezja życia”. Ta ostatnia w wydaniu marketingowo-deweloperskim wiąże się naturalnie raczej z wysokim standardem i dobrej jakości materiałami niż z jabłkami zdziczałych ze starości jabłoni walającymi się w podwórzowym piachu. Zmienność w przyrodzie i kapitalizmie naturalna – pozostałości form pierwotnych, zamierzonych jako przejściowe, ustępują miejsca współczesnemu odpowiednikowi kamienic z początku ubiegłego wieku o miejskim, a nie przedmiejskim charakterze. Bieda i zamierzchła prowizorka plebejskiego pochodzenia zostaje zastąpiona poezją życia o wysokim standardzie – tendencja sprzed 100 lat żyje nadal, i często wbrew stuletnim budynkom. Stare, przyziemne domki ustepują nowym blokom cennego miejsca na położonych w bliskości centrum miasta działkach. Są jak mieszkańcy, którym się nie udało. Właściwie naturalny wydaje się masowy pomór szkieletowej zabudowy robotniczej w ramach ekspansji nowego budownictwa od lat 90. i 2000. na Lubickiej i Chełmińskim.

Trudno oprzeć się wrażenu, że dzisiejszy marketingowy sznyt rozmaitych inwestycji budowlanych, nawet jeśli często wrogich dotychczasowej architekturze, wpisuje się w tendencję i charakter Bydgoskiego Przedmieścia – w dążenie do eliminowania wątków plebejskich, robotniczych, świadczących o mniej wysmakowanym pochodzeniu – znikają jak kiedyś, jak 100 lat temu miasto wdzięczy się i dostosowuje do „lepszych” – lepiej zarabiających, więcej wymagających, więcej doceniających. Bieda i plebejskość jest zawsze wstydliwa, a pomysł, by ją konserwować – szalony.

Na tle np. Bydgoskiej 50-52 domki robotnicze z pruskiego muru, o niskim pułapie i standardzie, naprędce sklecone ponad 100 lat temu, są tak pospolite, tak obecne w różnych punktach miasta i tak nieciekawie się kojarzące, że w żadnym razie unikatowe. Unikatowym będzie dopiero ostatni.

 

 

Tekst powstał dzięki stypendium Miasta Torunia w dziedzinie kultury.

 

i M. Grzęska-Janiak, A. Walczak, „Zabudowa Bydgoskiego Przedmieścia”, t. 3, Toruń 1979.

iiJ. Kucharzewska, „Architektura i urbanistyka Torunia w latach 1871-1920”, Warszawa 2004, s. 92.

iiiTamże, s. 93.

ivTamże, s. 332-333.

vTamże, s. 332.

viTamże, s. 333.

viiTamże, s. 94.

viiiTamże, s. 94.

ixTamże, s. 96.

xTamże, s. 96-99.

xiTamże, s. 100.

xiiTamże, s. 101.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry