Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Przykładowa ulica przykładowego miasta

Czyj ruch?

Autor tekstu: Marek Rozpłoch
Ilustracja: Marek Rozpłoch
01.02.2015

Ten artykuł miał być inny. Miał sprawozdawczo opisać zjawisko ruchów miejskich, którym przyglądałem się z zainteresowaniem i podziwem. Jednak sprawozdawczość wymaga odrobiny choćby obiektywizmu, zaś w moim przypadku podziw przerodził się w poparcie i zaangażowanie. Więc ci, którzy znają ostatnie moje sympatie polityczne, widzieliby jakąś wielką ściemę – nawet gdyby ten niedoszły artykuł starał się nią nie być.

 

Postanowiłem postawić na refleksję zaangażowaną i kibicującą, ale i ze szczyptą krytycyzmu. Opis zaś będzie majaczył gdzieś w tle – przesączony przez moje zwoje odpowiedzialne za twórcze zapamiętywanie.

 

Gabinety odnowy politycznej

Co pewien czas pojawia się w życiu publicznym wezwanie do radykalnej odnowy polityki, do stworzenia nowej siły, która nie będzie powielała błędów tych dotychczas rozgrywających na scenie politycznej. Tak się narodziła obecnie rządząca partia, tak się zrodziła też idea IV RP, przyświecająca partii ją lansującej, na tym opierał się sukces Ruchu Palikota, zaś na gruncie toruńskim – Czasu na Gospodarza. Jednak wszystkie te inicjatywy tworzyli ludzie, którzy już od dawien dawna byli zaangażowani w politykę i byli postaciami z pierwszych stron gazet.

 

Nowa jakość?

Tomasz Leśniak pojawił się na stronach (i  to niekoniecznie tych pierwszych) gazet dopiero, gdy inicjatywa, której przewodził, osiągnęła spektakularny sukces: bez zaplecza politycznego, bez układów przekonała mieszkańców Krakowa do obalenia lansowanej przez prezydenta Majchrowskiego koncepcji zorganizowania zimowych igrzysk olimpijskich.

Okazało się, że można stworzyć całkiem nową siłę, która działa skutecznie, w sposób przemyślany, z wizją – a zarazem nie histerycznie, bez rzucania haseł bez pokrycia. I nie złożoną z nowych przypadkowych ludzi, ale z nowo objawionych mediom ludzi o sporym doświadczeniu i wiedzy – tylko jeszcze bez wielkiej polityki w życiorysie.    

W przypadku toruńskiego Czasu Mieszkańców szczególnie widoczne jest wieloletnie zaangażowanie jego twórców w działalność organizacji pozarządowych, więc trudno mówić o braku umiejętności organizacyjno-administracyjnych, albowiem bez takich umiejętności nie byłyby możliwe sukcesy organizacji, z których wywodzą się liderzy inicjatywy. Można jednak zadać pytanie, czy trzeci sektor na gruncie lokalnym nie straciłby na przejściu szczególnie zasłużonych dlań postaci do świata polityki? Zapewne by coś i kogoś stracił, ale wygrało przekonanie, że zysk dla społeczności lokalnej byłby na tyle duży, że warto wkroczyć na salony polityczne i z tej pozycji wspierać też, między innymi, politykę przyjazną trzeciemu sektorowi. Czy słuszne to przekonanie – czas pokaże. Czy gry polityczne nie okażą się zbyt dużą pokusą, żywiołem zbyt silnym, by mu nie ulec? Wierzę, że tak się nie stanie...

Mam nadzieję, że ta właśnie zmiana polityczna – dokonywana nie przez awanturników znikąd, ale ludzi choć spoza dotychczasowej gry, to jednak ze sporym doświadczeniem i wiedzą – dokonująca się oddolnie, najpierw lokalnie, potem może na szczeblu krajowym,  okaże się prawdziwą i trwałą nową jakością.

 

Cóż tam, panie, w polityce?

Doświadczeniu i wiedzy towarzyszy jednak także jasna wizja. To ona stanowi motor napędowy każdej z organizacji współtworzących Porozumienie Ruchów Miejskich i całej tej federacji. Pojawia się jednak jeden mały problem: jako nowi ludzie spoza świata polityki są w stanie przekonać wyborców do swoich haseł, z których niektóre mogą znaleźć uznanie wśród szerokiego spektrum opcji politycznych, jednakże całość wizji nie jest neutralna politycznie, plasuje się po lewej stronie sceny politycznej, co potwierdzają związki niektórych działaczy z Partią Zielonych. I jako osoba szukająca nowej ciekawej propozycji po umiarkowanie lewej stronie – tylko się z tego cieszę; ale niedobra byłaby strategia budowy eklektycznego bloku w imię niewikłania się w koncepcje stricte polityczne. Wejście do świata polityki oznacza też konieczność jasnego wyboru opcji – która, a jakże, może być otwarta na bardzo szeroką współpracę, ruchy miejskie w sejmie mogą stanowić oazę życzliwości wśród ogólnego zacietrzewienia i spektaklu medialnego. Jednak trzeba jasno powiedzieć wyborcom, po jakiej stronie się stoi...

Nie należy też po wejściu do świata polityki zapominać o potrzebie rozmowy z ludźmi, obywatelami, dla których dobra ta przemiana miałaby się dokonywać. I trzeba sprawiać, na ile to jest możliwe, by dokonywała się w wyniku tego dialogu przemiana mentalności. Wszak to nie media, układy lokalne czy finanse są wyłącznymi winowajcami umiarkowanego zaledwie sukcesu ruchów miejskich w wyborach  samorządowych, ale brak zrozumienia wielu elementów całościowej wizji wśród większości wyborców. Ruchy miejskie muszą zatem konsekwentnie przekonywać ludzi, obywateli, że ta nowa jakość z całą swoją spójną wizją polityczną nie jest jakimś egzotycznym bytem, ale jest właśnie dla ich dobra. Czy to się uda?

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry