Wyszukiwanie

:

Treść strony

Literatura

Wojenny State of Mind

Autor tekstu: Marek Rozpłoch
07.03.2015

Każdy późny debiut literacki jest wprawdzie lekko demoralizujący, a przynajmniej demobilizujący, dla zdolnego nasto-/dwudziestolatka, jednakże bardzo krzepiący dla każdego trzydziesto-/trzydziestoparolatka – liczącego na to, że jeszcze sporo przed nim. Przede wszystkim jednak – jeśli jest to dobra literatura – należy się cieszyć zgodnie z odwiecznymi prawidłami „lepszy rydz niż nic”, „lepiej późno niż wcale” itd. Należy więc zadać pytanie: czy debiutanckie „Haszyszopenki” Jarosława Maślanka (z 2008 roku, dwa lata później ukazała się „Apokalypsis ‘89”) były warte trudu? Mimo paru momentów zwątpienia w trakcie lektury, odpowiedziałbym na to pytanie twierdząco.

Tymi fragmentami subiektywnie odczuwanymi jako słabe byłyby historia upokorzenia Maxa w stołówce i jego rozmowy z Lidką (a przynajmniej pierwsza z nich). Kojarzyły mi się z dzienniczkiem prowadzonym przez bardzo, bardzo młodą osobę albo z literaturą dla takiej osoby przeznaczoną – ale po dogłębnym przemyśleniu problemu i konfrontacji z innymi podobnie pisanymi fragmentami, a wreszcie – z całością książki, doszedłem do wielce odkrywczego przekonania, że w książce chodzi między innymi o ukazanie umysłowości chłopca u progu dojrzewania, bez szukania psychologicznej głębi, lecz raczej z chęcią osiągnięcia pewnego czysto literackiego efektu. Skoro jednak tak wyraźnie widać szwy, można mieć lekkie wątpliwości, czy jest to efekt w pełni udany.

Może jestem mało spostrzegawczy, ale nie dostrzegłem podobnych szwów w przypadku innych rozróżnialnych komponentów „Haszyszopenków” np. horroru czy utworu zawierającego bardziej niż domniemane elementy autobiograficzne przetrawione przez trzewia autora.

Groza w bardzo ciekawy sposób miesza się z groteską, ale nie przestaje być grozą. Klaustrofobiczna rzeczywistość PRL-u, okresu stanu wojennego, tę grozę potęguje: wręcz można uznać, że jest to jedyna groza, która opiera się owej groteskowości. A zważywszy na to, że wyjątkowo trafnie opisane zostały pewne widzialne z perspektywy dziecka aspekty, drobne niuanse, diabły tkwiące w szczegółach tamtego czasu – co mogę ocenić jako osoba również niosąca bagaż wspomnień z dzieciństwa peerelowskiego – można się zastanowić, czy Maślankowi nie zależało przede wszystkim na stworzeniu pewnego fantasmagorycznego, lecz jednak mówiącego jakąś ważną prawdę, portretu tamtej rzeczywistości.

Moja o kilka lat młodsza perspektywa nie doświadczyła świadomie grozy stanu wojennego, jednak dla osoby świadomie przeżywającej tamten czas musiało to być wyjątkowo ciężkie doświadczenie: świat, w którym reżimowe zasklepienie i bieda mieszały się dotychczas z przejawami normalnego życia, został nagle tego normalnego życia pozbawiony, będąc skazanym na jeszcze bardziej pogłębione zasklepienie i biedę. Jednak między tymi dramatycznymi wydarzeniami a grozą przygód Maxa i Wronka nie widać szwów, stan wojenny dzieje się nad bajorem, na klatce schodowej, podwórku, w głowie.

 

 

„Haszyszopenki”

Jarosław Maślanek

Wydawnictwo W.A.B.

2008

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry