Wyszukiwanie

:

Treść strony

Literatura

Marcin Świetlicki, Schizma

(De) konstrukcja epistemologiczna. „Uniwersytety” Marcina Świetlickiego

Autor tekstu: Maciej Bujanowicz
Ilustracja: Wydawnictwo Czarne
27.06.2020

Niewątpliwie lektura każdego wiersza jest jednostkowym zdarzeniem, empirycznym doświadczeniem utworu przez czytelnika, który interpretuje go poprzez własne doznania i skojarzenia, osadzając tekst w indywidualnych kontekstach. Chciałbym zatem przedstawić własną interpretację „Uniwersytetów” Marcina Świetlickiego, nie próbując jednak syntetycznie uwzględniać wszystkich możliwych tropów badawczych, lecz skupić się na własnym, intymnym doświadczeniu słowa, mając świadomość, że każda interpretacja zawsze pozostanie niedokończona.

W „Uniwersytetach” mamy do czynienia z opisem konkretnej sytuacji lirycznej. O ile nie trudno jest wyobrazić sobie opisywaną przestrzeń, o tyle skomplikowanym zadaniem staje się ustalenie tożsamości podmiotu lirycznego. Kim jest osoba relacjonująca owo zdarzenie? Jedną z możliwości jest utożsamienie podmiotu lirycznego z samym poetą, biograficzną interpretację umożliwia nam sam autor, omawiając ów utwór podczas rozmowy z Rafałem Księżykiem w swojej autobiografii „Nieprzysiadalność”. Poeta zaznacza, że wiersz „mówi o mojej prawdziwej edukacji". Świetlicki w tym fragmencie krytykuje instytucje szkoły i podkreśla ograniczenia, jakie nakładka na jednostkę. Wiersz traktuje jako wspomnienie własnej, indywidualnej nauki poprzez samodzielne, kreatywne działania, które według poety są jedynym źródłem jego obecnej wiedzy. Taka interpretacja w oparciu o biografię i słowa poety prowadziła by do wniosku, że podmiotem lirycznym jest autor, który wizualizuje przed sobą samym i adresatem wiersza własne wspomnienie, odtwarzając je jednak w niemimetyczny sposób, ukazując sytuację z perspektywy zdystansowanego (choć nie obiektywnego!) świadka zdarzenia, który w sposób subiektywny i zaangażowany komentuje przywoływany przez siebie obraz, o czym świadczą obecne w wierszu frazy, takie jak: „Nie ma się czego wstydzić”; „każda inna edukacja nie jest konieczna”, lecz sam przebieg wydarzeń podmiot liryczny stara się przekazać w obiektywny, linearny sposób.

Świetlicki traktuje wiersze jako swoją własność, akcentując możliwość zmiany ich treści oraz wymowy, co podkreśla utworem otwierającym jego najnowszy tom „Ale o co ci chodzi”:

Spode łba

A one zawsze wychodziły z domu,

potem wracały: zachłanne, skundlone,

zużyte, przestraszone,

zalane jadem i krwią. Należało je

kąpać, przepraszać za świat.

Te wiersze wracają.

Spode łba patrzą.

Ja jednak bliższy jestem stanowisku Andrzeja Sosnowskiego, który zaznaczał, że „Wiersz wychodzi z domu i nigdy nie wraca”. Chciałbym przyjrzeć się „Uniwersytetom” niekoniecznie przez pryzmat autobiograficzny, lecz uwzględniając ich uniwersalną wymowę.

Podmiot liryczny w wierszu zdaje się mieć wszechwiedzę o sytuacji lirycznej nie tylko ze względu na to, że wspomina on owo zdarzenie, o czym świadczy używanie form czasu przeszłego: „uczył”, „odbijał”, „wspinał”, lecz także ze względu na jego perspektywę, opisuje on sytuacje tak, jak gdyby miał możliwość podróżowania w czasie i wizualizowania zdarzeń przeszłych, oglądając je jednocześnie z wielu perspektyw, chociażby ziemskiej i kosmicznej. O wszechwiedzy osoby mówiącej w utworze świadczyć mogą także wyodrębnione, nie tylko graficznie, ale i za pomocą formy czasu teraźniejszego frazy, będące swoistymi imperatywami, skierowanymi do czytelnika: „Nie ma się czego wstydzić”, „każda inna edukacja nie jest konieczna”, „Wszelka dobroć pochodzi od głuchoniemych”. Podmiot liryczny jest zatem świadkiem i obserwatorem sytuacji lirycznej, samemu będąc poza czasem i przestrzenią, mając możliwość wizualizowania zdarzeń przeszłych oraz ich komentowania. Choć daje on czytelnikowi jasne i precyzyjne tezy, które mają mu pomóc zrozumieć opisywane zdarzenie, to przedstawia je tak, aby w oparciu o nie adresat mógł sformułować własne, indywidualne wnioski.

Po zdefiniowaniu tożsamości podmiotu lirycznego chciałbym w sposób linearny przyjrzeć się sytuacji, która ma miejsce w „Uniwersytetach”. Jej bohaterem, jest postać, którą osoba mówiąca w wierszu określa jako „chłopca”. Sugerować to może czytelnikowi, że jest to istota młoda, niedojrzała, poznajemy ją w intymnej sytuacji. Ów chłopiec nie wie, że jesteśmy świadkami jego działania, wprowadzając nas w sytuację liryczną, podmiot liryczny wypowiada bowiem jasną tezę: „Nie ma się czego wstydzić”, czym podkreśla, że wprowadza on czytelnika  w intymne, prywatne doświadczenie, które jednak nie jest niczym wstydliwym, mimo, że tak traktuje je bohater liryczny.

Chłopiec „odbijał nad ranem do łóżka” oraz „wspinał się po schodach”. Oba czasowniki zawarte w cytowanych przeze mnie frazach wskazują na wertykalny ruch bohatera lirycznego, jest to aktywna postawa, wymagająca wysiłku, co możemy dostrzec w czasowniku: „wspinał”, tak więc wykonywał z wysiłkiem pozornie prostą, codzienną czynność. Niezwykle interesujące wydaje mi się także użycie przyimka: „do”, intuicyjnie za pierwszym razem odczytałem, że „chłopiec odbijał się od łóżka”, tymczasem jednak poeta stosując ów przyimek, wskazuje na ruch w stronę wewnątrz. Następną czynnością, wykonywaną przez chłopca jest zastawianie wejścia „szafą”. To symboliczne oddzielenie się od świata zewnętrznego, świata poza strychem, który trwa w teraźniejszości. Chłopiec wychodzi ze strefy profanum, oddzielając się od niej. Idzie on po strychu „pewnym krokiem”, epitet ten sugeruje nam, że nie jest to czynność, którą wykonuje po raz pierwszy, lecz ma ona wręcz charakter rytualny, znajduje swoje miejsce w porządku dnia, gdyż dzieje się na samym jego początku: „nad  ranem”. Strych jest umiejscowiony wertykalnie, stanowi dla chłopca sferę sacrum bądź medium pomiędzy profanum a sacrum. Jest to jednak miejsce na swój sposób obce, należące do innych bytów: „ pająki zaś karnie/ prężyły się na swoich/ punktach wartowniczych”. Wersy te informują nas, że strych stanowi miejsce, w którym chłopiec nie jest sam i przebywa tu jako gość na określonych warunkach. Ta przestrzeń ma swoich obrońców, którzy gotowi są zaatakować intruza, jeśli naruszy on jej harmonię. Proces epistemologiczny, proces poznawania wiedzy o rzeczywistości, który jest ową konieczną, według podmiotu lirycznego edukacją, zachodzi paradoksalnie jednocześnie w sposób bierny i czynny. Choć dotarcie do strychu, czyli swoistego medium pozwalającego poznać prawdę wymaga od chłopca wysiłku, to sam proces „nauki” przebiega w sposób bierny, choć wymaga od bohatera lirycznego rozebrania się. Ostatni wers pierwszej strofy jest niezwykle bogaty w treści symboliczne. Strofę kończy wyliczenie trzech czasowników: „rozbierał się, stał, wchłaniał”. To zawarta przez poetę epistemologiczna instrukcja dotycząca procesu poznania prawdy. Człowiek zobligowany jest do znalezienia swego medium, a to czynność wymagająca wysiłku oraz aktywnej postawy. Jednostka musi także odsłonić siebie poprzez owo „rozebranie”. Podmiot liryczny akcentuje, że akt poznania jest kwestią niezwykle intymną i indywidualną. Dodatkowo podkreśla on, że nie sposób poznać prawdy o rzeczywistości, nie mając wiedzy o własnej tożsamości, edukacja, pomimo że zachodzi w sferze sacrum, odbywa się poprzez ciało, proces poznania zachodzi zatem paradoksalnie jednocześnie w sposób empiryczny, poprzez zmysłowe doświadczenie. Chłopiec „rozbierał się, stał, wchłaniał”, to zestawienie trzech czasowników koresponduje z innym utworem poety „Prawda o drzewach”. Tam drogę do zbawienia Świetlicki również opisuje za pomocą zestawień trzech bezokoliczników:

Wystarczy istnieć szumieć dążyć

Wystarczyć rosnąć piąć się rozgałęziać

Dystych ten doskonale obrazuje ów paradoks procesu poznawczego, który zakłada jednoczesną bierność i aktywność. Jednak jest to tylko pozornie dychotomiczne. Chłopiec, podobnie jak owe drzewa, zarazem stoi, ale także wchłania, dotyka sensualnie, doświadcza rzeczywistości, jednocześnie rozwijając się; realizuje postulat, aby „rosnąć piąć się rozgałęziać”. Niezwykle istotne jest tutaj także owo stwierdzenie, że wystarczy „istnieć”. To bardzo ważny postulat, aby być częścią świata, poprzez uczestnictwo w rzeczywistości jesteśmy bowiem w stanie poznać o niej prawdę. W obu utworach Świetlicki podkreśla także, jak ważne jest owo dążenie, pragnienie poznania, które staje się fundamentalną przyczyną prowadzącą do prawdy.

Ostatnia strofa utworu jest niezwykle skondensowaną formą różnych sensów. „Przez dziurę w dachu przemawiało niebo”. Niewątpliwie chłopiec edukuje się w miejscu, w którym świat natury przebija bariery stworzone przez ludzkość. Mają one chronić człowieka, lecz jednocześnie ograniczają go. Można by odczytać ten fragment jako w pewnym sensie antycywilizacyjny. Niebo jest przestrzenią nieograniczoną, wolną, dach natomiast to konstrukcja, która zamyka, ogranicza i odgradza, ale także chroni. Sugerować to może niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą opisany przez poetę proces epistemologiczny, który powoduje powstanie ów „dziur w dachu”. W ostatniej strofie pojawia się także widoczna hierarchia. Edukacja chłopca zachodzi poprzez dziurę w dachu, niebo, ptaki i ostatecznie ręce Boga. W konstrukcji tej moglibyśmy doszukiwać się pewnych etapów poznania prawdy, strofa ta także mogłaby nas kierować w stronę drabiny bytów św. Tomasza lub pewnego rodzaju epifanii. Chciałbym jednak dostrzec także inną możliwość. 

Zaprezentowana przez poetę hierarchia ukazuje całościowe piękno świata zarówno w skali mikro, jak i makro możemy dostrzec nawzajem uzupełniające się byty, których obserwacja pozwala nam wyciągnąć wnioski i wiedzę o rzeczywistości w sposób bezpośredni i, co bardzo istotne, niewerbalny oraz indywidualny. W ostatniej strofie trzykrotnie powtarza się czasownik przemawiać, chociaż żaden z owych bytów: niebo, ptak, ręce Boga głuchoniemego nie mają możliwości zwerbalizowania treści. Mimo to jednak „przemawiają” do chłopca poprzez swoją obecność. Co jednak ważne, nie mamy możliwości poznać samego Boga, który symbolizuje pełnię prawdy, ale jesteśmy w stanie poznać jego ręce, czyli przywołując topos genezyjski, stworzony przez niego świat. Ostateczna wiedza jest zatem człowiekowi niedostępna, chociaż może się do niej zbliżyć. Ostatnia fraza wiersza dobitnie akcentuje, że źródłem prawdziwej wiedzy jest niewerbalny proces obserwowania rzeczywistości oraz empirycznego kontaktu z nią, nie zaś pośrednie, werbalne przekazy o świecie, a w tym kontekście tytuł utworu należy rozumieć ironicznie. „Uniwersytety” w liczbie mnogiej to całkowite przeciwieństwo zaprezentowanego przez poetę „modelu edukacji”.

„Uniwersytety” Marcina Świetlickiego to niewątpliwie wybitny utwór, w którym poeta zawarł swoją refleksję na temat procesu epistemologicznego w szerszym kontekście filozoficznym; procesu edukacji w wymiarze społecznym oraz kontaktu z absolutem w teologiczno – religijnym odczytaniu. Powyższa praca nie jest jednak próbą syntetycznego omówienia wiersza, nie została uwzględniona w niej także niezwykle istotna interpretacja w oparciu o całość tomu „Schizma”, w którym znajduje się utwór.  Brak tutaj również licznych kontekstów biograficznych oraz historycznych. Nie poddałem także analizie budowy wersologicznej tego tekstu, która pozwoliłaby uwypuklić kilka nowych sensów.

Dodatkowo „Uniwersytety” można by odczytać za pomocą innych metod badawczych, chociażby psychoanalizy. Wiersz ten, napisany prostym i zrozumiałym językiem, w sposób niezwykle precyzyjny i skondensowany, generuje ogromną liczbę sensów i znaczeń, pozostawiając czytelnikowi wiele miejsca na własną refleksję i indywidualne odczytanie. Powyższa praca to skromny szkic zarysowujący niektóre z obecnych w utworze problemów.

1) M. Świetlicki, R. Księżyk, „Nieprzysiadalność”, Kraków 2017 s. 32.

Marcin Świetlicki, "Uniwersytety"

z tomu: "Schizma"

Wydawnictwo Czarne, 1998

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry