Podobnie jak sama wystawa Katarzyny Malejki (a wręcz zdecydowanie bardziej), ta refleksja na jej temat będzie czyś trochę niedomkniętym, rzuconymi paroma myślami, wrażeniami. Trochę dla nieobecnych na wystawie – jako zaznaczenie na naszych łamach bardzo ciekawego wydarzenia, a trochę jako ewentualny (a niefachowy) głos w dyskusji o wystawie. Trochę też jako zachęta do odwiedzania Galerii Miłość – stworzonej i prowadzonej przez Natalię Wiśniewską i Piotra Lisowskiego.
W poprzednim numerze w wywiadzie przeprowadzonym przez Sylwię Ciuchtę Natalia Wiśniewska, wspominając o dwóch planowanych wówczas wystawach (w tym o Wadzie ukrytej), mówi: Skupiamy się na osobach, które w zasadzie znamy dłużej, z którymi przebywamy i się przyjaźnimy. Kameralność Galerii Miłość i bliskość relacji kurator-artysta sprawia, że nie znajdujemy się w chłodnym wnętrzu instytucji kulturalnej, do którego chłodu adaptowana jest określona wystawa, ale z wnętrzem, z którym kolejne wystawy wchodzą w zażyły dialog: przestrzeń dawnego mieszkania w starej kamienicy pozwala często wyrazić artyście więcej niż w standardowym wnętrzu galeryjnym, zaś z wnętrza Galerii Miłość za każdym razem wydobywany jest jakiś nowy nieodkryty aspekt, albo też i wnętrze na swój sposób zostaje przetworzone – tak, że wystawa zostawia niezatarty niewidzialny (bądź i widzialny – rzadziej) ślad.
W mej świadomości owo wnętrze na pewno pozostanie w szczególny sposób naznaczone obecnością Wady ukrytej Katarzyny Malejki. Tak o planowanej wystawie w przytoczonym wywiadzie mówiła Natalia Wiśniewska: (…) istotne będą dla nas wątki związane z próżnią, pustką, a również z takim momentem z życia artysty/artystki, kiedy podejmuje ryzyko i działa w obszarze artystycznym, decydując się na permanentną niepewność. Głównym elementem wystawy będzie instalacja stanowiąca rodzaj izolatorium – model urządzenia, które stosowane jest podczas zagrożeń epidemiologicznych. Do tego dochodzą: czarno-białe zdjęcia przedstawiające w bardzo oszczędny sposób sytuacje niejednoznaczne mające miejsce w pustce mieszkania, instalacja – przetworzone przez artystkę łóżko szpitalne i wreszcie zdjęcie przedstawiające od zewnątrz zakryte szczelnie okno, które okazuje się niewidocznym elementem samej Galerii.
Kiedy oglądałem wystawę, artystka nie postawiła w niej jeszcze kropki nad i, stąd wspomniane na początku niedomknięcie, niedokończenie. Jednak w moim odczuciu przekaz był na tyle pełny i spójny, że nie odczułem tego braku. Za to czymś bardzo pożytecznym był inny brak. Otóż nie mogąc się wybrać na wernisaż, postanowiłem wystawę zobaczyć już indywidualnie i – warto było... Powstałe wrażenie obcowania z pustką, nieobecnością jest tak silne, że obecność jakiejkolwiek żywej postaci mogłoby je zakłócić. A co dopiero obecność całego, sympatycznego skądinąd, grona gości wernisażu...
W opisie wystawy czytamy: Tytułowa „wada ukryta” odnosi się do lęku i niemocy wynikającej z uwikłania w obszary, w których na co dzień funkcjonujemy (społeczne, kulturowe, polityczne). Bardzo silnie też do i mnie dotarł przekaz zawierający odczucie niemocy, jednak z lękiem nie jest już tak prosto: wydaje mi się, że ukazane ćwiczenia (z)niepewności dały efekt – w postaci lęku wytłumionego, okiełznanego. Lęk jest tam już zaledwie swoim cieniem, zaś tym co najmocniej dostrzegalne staje się, właśnie to, co się za tym lękiem skrywa. A zamiast lęku – tylko niepewność i zarazem jakiś rodzaj pogodzenia. Pogodzenia czy świadomości?
Katarzyna Malejka. Wada ukryta
23.04 – 29.05.2016
Galeria Miłość
kuratorzy: Natalia Wiśniewska & Piotr Lisowski