Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Mordercze instynkty

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
23.01.2019

Pamiętam, jakie emocje wywoływał we mnie kiedyś „Sąd nad Magneto” („X-Men” 5/93, TM-Semic). Miałem wtedy wrażenie, że to wielka, ważna, dorosła historia… Po wielu, wielu latach i po kolejnej lekturze zmierzyłem się z przykrą rzeczywistością. W historii Chrisa Claremonta nie ma nic dojrzałego, nawet z perspektywy tamtych czasów. Cały proces przebiega w rytm frazesów wygłaszanych przez oskarżycieli i obrońców z obowiązkową, do niczego nieprowadzącą, trykociarką bijatyką. A przecież Claremont miał już na koncie historie należące do ścisłego kanonu opowieści o mutantach, jak „Sagę o Mrocznej Phoenix” czy „Czasy minionej przyszłości”. A z tak chodliwego tematu nie udało mu się wycisnąć niemal nic ponad typową superbohaterską konwencję. Dlatego do sądu nad Fantomexem, który jest jednym z głównym wątków „Innego Świata” w trzecim polskim tomie zbierającym przygody drużyny X-Force, podchodziłem wyzbyty naiwności. I okazało się to najlepszym wyjściem, bowiem Remender nie wykrzesał, niczym niegdyś Claremont, z tego motywu niczego, co mogłoby zaskoczyć czytelnika. I mimo ogromnej dawki brutalności oraz bezwzględności, do czego już nas przyzwyczaił, przebieg procesu pozbawiony jest jakiegokolwiek dramatyzmu. Przepada w chaosie wywołanym bitwą o Inny Świat i istnienie Omniwersum strzeżonego przez korpus Kapitana Brytanii.

Szkoda, że Remender nie wykorzystuje w pełni możliwości, które daje mu tytułowa historia. Konflikt rodzinny między Psylocke a jej bratem Brianem – Kapitanem Brytanią, skazującym Fantomexa na śmierć za dawne przewiny, zupełnie nie wybrzmiewa, choć zaognia uczucie między oskarżonym a koleżanką z drużyny gotową poświęcić sporą „część siebie”, aby go ratować. Z pewnością odbiór „Innego Świata”  utrudniają prace Grega Tocchiniego, którym daleko do poziomu znanego z„Głębi” (na ile przyczynia się do tego skąpa paleta barw Deana White’a?). Bohaterowie rysowani są dość topornie, często gubią proporcje, a mimika potrafi się totalnie rozjechać. Drugi plan przeważnie zostaje zarysowany kilkoma kreskami, tak jakby wszystko przedstawione na planszach ledwo trzymało się w szwach i za chwilę miało rozpaść (być może jest to zamierzony efekt, w końcu w zanadrzu czeka nas kolejny koniec świata). Szczególnie szkoda tu zmarnowanego potencjału tragicznego w skutkach finału, gdzie ani Tocchiniemu, ani Remenderowi nie udało się oddać całej jego emocjonalnej siły. Autorzy, z naciskiem na Tocchiniego, mogliby rozegrać zakończenie subtelniej i staranniej, czyniąc z niego rzecz zapadającą na długo w pamięci. Zamiast tego zionie tu brzydotą/niestarannością i przesadną teatralnością.

Zgoła odmiennie prezentują się dwie późniejsze miniatury. Pierwszą z nich jest „Chwila zamrożona w czasie” opowiadająca o zemście alternatywnej wersji Nightcrawlera na pochodzącym także z alternatywnej rzeczywistości Icemanie (znanych z „Ery Archangela”). Remender ponownie udowadnia, że w kameralnych, zamkniętych, jednozeszytowych historiach czuje się jak ryba w wodzie. Do tego partnerujący mu Phil Noto za pomocą swoich realistycznych, stonowanych rysunków czyni ze starcia na śmierć i życie dawnych kompanów niezwykle atrakcyjną ucztę dla oka, tworząc z Deanem Whitem zgrany zespół. Zakończenie tego konfliktu roztopi lód w waszych sercach. Równie interesująco przedstawia się powrót do Ery Apocalypse’a w „Spotkaniu duchów”. Zaprezentowana tu postapokaliptyczna rzeczywistość autentycznie mrozi krew w żyłach. Wykreowany świat jest przerażający, brutalnyi pełen namacalnego mroku, a nadzieja – brzmi jak ponury żart. Również ten rozdział został fenomenalnie zilustrowany, tym razem przez Billy’ego Tana, znanego już nam z rewelacyjnej „Sztuki wysokiej” (poprzedni tom), który tworzy klaustrofobiczne widowisko, wybornie oddając bezduszność i strach bohaterów niemogących poradzić sobie z zaistniałymi wydarzeniami. Do tego piękne kolory, nawiązujące do klasyki komiksu superbohaterskiego nałożył na szkice Tana niezawodny Jose Villarrubia. Zdecydowanie jest to najlepszy wizualny fragment „Innego świata”.

Na deser otrzymujemy historię rozgrywającą się w czasie wielkiego marvelowskiego wydarzenia wpływającego na całe uniwersum, a mianowicie „Samego strachu”, która jakością zdecydowanie przewyższa główny event pisany przez Matta Fractiona. Kiedy świat się wali, X-Force muszą sobie poradzić z nienawidzącą mutantów grupą terrorystyczną Purifiers, szykującą kolejne krwawe zamachy. Odpowiedzialny za scenariusz Rob Williams trzyma się linii wyznaczonej przez Remendera, stawiając nacisk na brutalność otaczającej rzeczywistości, gdzie jedyną skuteczną odpowiedzią na przemoc jest przemoc. Z tym że Williamsowi udaje się również jeszcze jedna sztuka, a mianowicie wywołać poczucie zwątpienia w metody, którymi kierują się X-Force. O ile zawsze wiedzieliśmy, co odróżnia superbohaterów od złoczyńców, o tyle w „Samym strachu” ta granica staje się niewidoczna, a jedyne, co podpowiada, kto tu jest dobry, a kto zły, to dobrze nam znane kolorowe kostiumy. I w żadnym wypadku nie wątpię w słuszność działań grupy prowadzonej przez Wolverine’a, z terroryzmem trzeba walczyć – tylko czy koniecznie w ten sposób – likwidując rozbrojonych przeciwników? Nigdy nie widziałem w Loganie, mimo jego zwierzęcej natury i całej legendarnej biegłości w sztuce zabijania, drugiego Punishera. Raczej nieszczęśliwego romantyka zmagającego się na każdym kroku z demonami przeszłości. A w końcu człowieka, który dojrzał do bycia liderem i nauczycielem, toteż jestem dość zaskoczony bezrefleksyjnym aktem zabójstwa, który ze strony Deadpoola nie byłby niczym nienaturalnym, ale tym razem to nie Deadpool… „X-Force istnieje, by zabijać” – jak mówi w pewnym momencie Fantomex, więc nie powinien mnie taki stan rzeczy dziwić. Czemu jednak jest inaczej?

„Inny Świat” to zdecydowanie najróżnorodniejszy tom z dotychczasowych. Przewijamy się przez różne gatunki, od powieści fantasy przez postapokaliptyczną rzeczywistość aż po mocny, widowiskowy thriller. Nie licząc Grega Tocchiniego, każdy z pozostałych rysowników staje na wysokości zadania, uatrakcyjniając fabuły pisane przez Remendera i Williamsa. Świat w nich stacza się po równi pochyłej. Zatem czy jest jeszcze w nim miejsce na prawdziwych superbohaterów niepozbawionych kodeksu etycznego, czy pozostaje im już tylko odejść w wiek naiwności? A ratowanie paskudnej ludzkości zostawić mordercom bez żadnych zahamowań, którzy między jedną a drugą egzekucją rzucą zabawnym żartem albo czyjąś głową…? Poczekajmy z odpowiedzią.

 

„Uncanny X-Force: Inny świat”

Scenariusz: Rick Remender, Rob Williams

Rysunki: Greg Tocchini, Phil Noto, Billy Tan, Simone Bianchi

Mucha Comics

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry