Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Good Goon

Autor tekstu: Szymon Gumienik
16.01.2019

Lektura „Zbira” jest jak cios wielką cegłą skondensowanej pulpy w twarz. Na szczęście nie dosłownie (biorąc pod uwagę rozmiar i wagę komiksu), bo bolałoby jak diabli. Tymczasem to bardzo przyjemna rozrywka, od której trudno odciągnąć nawet wołami. I o ile wołów „pojemna” wyobraźnia Erica Powella nam nie serwuje, to zombie w garniturach i pod krawatem już tak. Dodatkowo w menu znajdziemy lekko nieświeżego Kapłana Zombie, pośledniej jakości demony, niezbyt groźnego wilkołaka, jeszcze bardziej żenujące i żylaste wampiry (choć tylko w rodzaju męskim), twardego jak orzech robota, wielce przydatnego ducha, jednookiego kosmitę, mięsożerne elfy Świętego Mikołaja, szalonego, ale bardzo „cennego” naukowca, śmierdzącego bagniaka, ludzkiego sępa, karły z przerośniętymi rękami, wyewoluowane w ekspresowym tempie żaby, latające ośmiornice, gadające kalmary i całą resztę dziwo-stworów o najróżniejszej aparycji i gęstości. A wszystko polane wyśmienitym sosem retro, który idealnie wiąże tę bądź co bądź osobliwą mieszankę.

Świat Powella to w ogóle zbiór najrozmaitszych sprzeczności. Z jednej strony wylewające się z każdego kadru popkulturowe wnętrzności (bez żadnej selekcji), z drugiej bardzo wyraźny i konsekwentny kostium noirowych, gangsterskich opowieści z lat 30., 40. i 50., widoczny nie tylko na tym podstawowym poziomie – w dobranej garderobie postaci czy rozrysowanej scenografii, ale przede wszystkim w treści, charakterach bohaterów oraz ich działaniach i motywacjach. Sam Zbir, w typowym białym podkoszulku i kaszkiecie permanentnie nasuniętym na oczy, z szerokimi barami i pokancerowaną twarzą to wzorcowy przedstawiciel przestępczego światka, ale też dobry chłopak i człowiek z zasadami, który nigdy nie zostawi nikogo w potrzebie (szczególnie swojego towarzysza Franky’ego) i który pozostałej hołocie rozdaje ciosy jedynie według zasług – niewdzięcznym odpłaca pięknym za nadobne, a zombie oraz stojących po tej niewłaściwej stronie od razu i bez pytania wbija w glebę, czym zraża do siebie niemal każdego. Na takim schemacie budowane są co prawda wszystkie wątki „Zbira”, jednak z wykorzystaniem ciągle to nowych okoliczności przyrody. Kolejne pretekstowe narracje, typowe dla tzw. groszowych historii, napędzane są przez Powella najrozmaitszymi popkulturowymi nawiązaniami, za którymi trudno nadążyć. Bo gdy tylko wydaje się, że znaleźliśmy do nich klucz, zaraz pojawia się nowy kontekst i zupełnie inna rzeczywistość odniesień. Jak w wesołym miasteczku – feeria niekończących się barw, dźwięków, smaków i co rusz podchodzącej do gardła euforii. Do tego przenikające się nieustannie powaga, slapstick, ironia, absurdalny humor oraz świetne sytuacyjne dialogi, które wraz z kilkoma wzruszającymi retrospekcjami tworzą niejednoznaczną, nieżenującą i porywającą – mimo najbardziej chyba wyrazistego i dosadnego gatunku w dziejach – lekturę. Działa tu wszystko, co z założenia działać nie powinno.

Jedyne, co psuje trochę zabawę ze „Zbirem”, to warstwa graficzna komiksu. Wizualnie najlepsze są pierwsze historie z rozdziału „Brudna robota”– bardzo szczegółowe i wyraziste ilustracje z undergroundowym pazurem, przywodzące na myśl lata 80. i najlepsze cechy komiksu niezależnego, ogniskujące się w dosadności, artystycznym bałaganie i lekkiej grotesce. Niestety, bardzo szybko ustępują one zwykłemu cartoonowi, pozbawionemu autorskiego sznytu oraz upraszczającemu i zmiękczającemu z założenia przecież wykrzywiony i karykaturalny świat przedstawiony. O tyle to dziwne, że sam autor we wstępie odżegnuje się od swoich pierwszych prac, wskazując, że jest to też dobra okazja do sprawdzenia, jak jego styl przez ten czas ewoluował. Świetną kreskę prezentuje też Kyle Hotz, który gościnnie wyrysował „Straszliwego potwora z bagien”. Miejscami zaburzona perspektywa i ujęcia postaci, a także urok komiksu niezależnego pomieszanego z historyjkami obrazkowymi dla dzieci to coś, na co zawsze miło się patrzy. Nawet samo przyglądanie się zmieniającym się w każdym kadrze naroślom na grzbiecie stwora to czysta przyjemność (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało). Sam Powell nie jest w tej zabawie gorszy, miejscami naprawdę świetnie operując i skutecznie czarując drugim planem – jakby rysował wszystko, co przyjdzie mu do głowy, nawet najbardziej absurdalny pomysł wpasowując w otoczenie typowe np. dla pełnych ryboludzi doków, zakazanej ulicy Samotnej czy dużo bardziej gościnnej knajpy u Nortona. I głównie w tym upatruję (przytaczanych w blurbach) związków „Zbira” z „Monty Pythonem”, bo humor – poza kilkoma skeczami i tekstami w stylu „myślami umie obierać orzeszki” czy „nie zaczepia się człowieka, który je lody”– celuje bardziej w klasyczny sytuacyjny żart, wzbogacony dodatkowo niekontrolowanym szaleństwem i czarną konwencją.

Dobrze, że Powell zdecydował się zminimalizować absurd języka „Zbira”, bo dzięki temu mógł puścić wodze fantazji w konstruowaniu samego świata (bez obawy o przeładowanie komiksu nonsensem). I efekt tego jest bardziej niż udany, bowiem każdy z pojawiających się gatunków – podobnie jak „zapożyczony” kaszkiet głównego bohatera – pasuje do niego idealnie, w każdym czuje się swobodnie i żaden, nawet najbardziej śmieszny i absurdalny wątek nie jest w stanie zniszczyć jego wizerunku (choć jeden, góra dwa epizody z jego biografii moglibyśmy spokojnie pominąć). Czasami ma się nawet wrażenie, że wszystkie najdziwniejsze motywy, wyciągnięte z telewizora czy książek cytaty oraz wyskakujące jak z kapelusza postaci nie są tu jedynie elementami historii, ale raczej ich punktem wyjścia, wokół których budowane są dopiero logiczne, przyczynowo-skutkowe narracje. Ale nawet jeśli by tak było, gdyby był to jeden wielki pretekst, to co z tego? „Zbir” zawsze pozostanie „Zbirem”, a o resztę niech nas głowa nie boli. Dosłownie.

 

„The Goon. Kolekcja”, tom 1

Scenariusz i rysunki: Eric Powell

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry