Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Zdarzenie. Przypadek. Błąd

Autor tekstu: Szymon Gumienik
25.09.2014

Zdarzenie. Przypadek. Błąd. To w zasadzie główne składowe i idee przewodnie komiksu o wydarzeniach syberyjskich z 1908 roku. Ile było już takich przypadków w dziejach ludzkości, które stworzyły bądź zepsuły historię? Jacek Świdziński wskazuje nam na jednym wybranym przykładzie, jak wiele tajemnic naszego świata pozostanie chyba do końca nieodkrytych, przykrytych kurzem niewiedzy i prochami poniesionych ofiar. Z jednej strony aż żal tej niespełnionej superświadomości dziejowej, z drugiej możemy się cieszyć, bo dzięki temu mogą powstawać właśnie takie komiksy jak „Zdarzenie. 1908”. (Myślę nawet o całej serii podobnych opowieści alternatywnych – odkrywających po „świdzińskiemu” wszystko to, co zostało wcześniej zakryte. Ich autor byłby wówczas ustawiony do końca życia. Tak, na pewno).

Przypadek u Jacka Świdzińskiego prowadzi do błędu, zepsucia „wiekopomnej chwili”, zdarzenia mającego mieć wielkie znaczenie dla całej ludzkości. Nie do końca jednak jest to dla mnie jednoznaczne, gdyż mimo wszystko znamy tylko jedno zakończenie tej historii (przefiltrowane przez specyficzną wyobraźnię autora). Na dobrą sprawę takich rozwiązań i możliwości potoczenia się zdarzeń – w zależności od przypadków i ich pochodnych – mogłoby być tysiące. Ale to tylko szczegół, czy raczej ogół wymagający szerszego rozwinięcia w innym miejscu i czasie. W recenzjach najważniejsze jest zaś „co” i „w jaki sposób”, dlatego popłyńmy z prądem i odpowiedzmy przynajmniej na dwa z tych pytań (!). Polski propagator dokonań Tesli postanowił tym razem przyjrzeć się z bliska pewnemu tajemniczemu wypadkowi popełnionemu gdzieś na stepach Syberii w 1908 roku, znanemu bardziej jako „katastrofa tunguska”, już dosyć dobrze obrobionemu przez popkulturę, literaturę fantastyczną i naukowe ba(j)ania. Czy był to meteoryt, czy mała kulka antymaterii, nieudany eksperyment naukowy, a może międzyplanetarna wizyta niezbyt ogarniętych gości? Do wielu teorii i powstałych z nich fikcji Jacek Świdziński dorzucił też swoją – wielopoziomową, intertesktualną opowieść (czyt. powieść) awanturniczą, w którą wrobił też kilka dość znanych postaci historycznych. Jest tu i Lew Tołstoj, i mały Aleksy z mamą, jest też genialny Rasputin, a nawet Feliks Dzierżyński, jednak spiritus movens całej intrygi (tak jak w poprzednim komiksie autora) nadal pozostaje Nikola Tesla – ten jakże pożądany bohater współczesnej popkultury.

Do czego doprowadziło zespolenie (zaznajomienie ze sobą) takiej mieszanki ideowej w jednej obrazkowej opowieści? Chociażby do: wielkiej epopei narodowej (!), komiksu drogi, teatru komedii, literatury absurdu, fikcji i faktu czy też – na dokonanie całego dzieła – małego fikołka narracyjnego, dzięki któremu autor całkowicie odwraca zasady prowadzonej gry, spuszcza wychodowane w nas napięcie, wygrywa z konwencją i wysypuje z rękawa wszystkie niepotrzebne już asy, damy i walety. Jak w kalejdoskopie – jedni źli stają się dobrzy, drudzy źli pozostają źli, a cała reszta i tak nie wie, w czym uczestniczy. Jest tu też trochę historycznej pulpy, z której autor rzeźbi zarówno niesamowite sytuacje, jak i jedyne w swoim rodzaju dramatyczne oraz komiczne międzybohaterowe interakcje. To bardzo udana zabawa w skojarzenia nie tylko z czytelnikiem, ale i samym sobą. Autor „A niech cię, Tesla” (Kultura Gniewu, 2013) pozostaje jej wierny – i chyba głównie za to tak go kochamy (podziwiamy). Oddziałuje ona na nas z taką siłą tylko dlatego, że jest niewymuszona, naturalna, nieskalkulowana i jednostrzałowa – przymierzona do danej sytuacji i nieistniejąca poza nią, dlatego właśnie tak wyjątkowa! O warstwie graficznej „Zdarzenia” pisał nie będę, bo forma stosowana przez Jacka Świdzińskiego jest tak charakterystyczna – niczym dziwne zwierzątko przewożone w klatce i wystawiane na widok publiczny ku uciesze gawiedzi (czyli trudno jej nie zauważyć i nie wypowiedzieć swojego zdania) – że już dostatecznie wiele słów o niej napisano i wiele jeszcze się napisze. Szkoda zatem na to miejsca i czasu, mogę jedynie przyznać, że jest to forma świadoma, dopełniona i mistrzowska w kategorii wagi ciężkiej.

Poprzednią recenzję „A niech Cię, Tesla” przybrałem soczystymi cytatami. Chciałbym ten zabieg powtórzyć i teraz, tym bardziej że w „Zdarzeniu” nie brakuje literackich smaczków, jednak z tyłu głowy cały czas brzęczy mi niechęć do monotematyczności. Lepiej się więc nie kopiować, bo los często bywa przewrotny. Gdyby np. Nikola chciał powtórzyć swój nieudany projekt, to czy doczekalibyśmy raju, czy raczej piekła na Ziemi? Czy przypadek prowadzi tylko do błędów rzeczywistości, czy też czasami bywa siłą naprawczą istniejącego porządku? Już tak to z przypadkami bywa, że nigdy tego nie wiemy. I to jest dobra myśl. Tak samo jak ta, że mamy Jacka Świdzińskiego (i nieważne, czy przez przypadek, czy nie).

„Zdarzenie. 1908”

Scenariusz i rysunek: Jacek Świdziński

Kultura Gniewu

2014

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

 

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry