Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Najważniejsze to mieć w zanadrzu dobry blef

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
17.07.2018

Przepis na dobry komiksowy western wkraczający na pogranicze antywesternu? – Indianie, złoto, piękne kobiety, miasteczko, w którym szerzy się bezprawie, i nieprzejednany główny bohater wykraczający poza ramy tradycyjnego pojmowania dobra i zła. To wszystko znajdziecie w wydaniu zbiorczym „Marshala Blueberry’ego” Jeana Girouda (scenariusz), Williama Vance’a i Michela Rouge’a (rysunki), będącym spin-offem „Blueberry’ego”. Panowie przedstawiają nam wydarzenia rozgrywające się między tomami głównej serii – „Generałem Żółtą Głową” a „Kopalnią zaginionego Niemca”. Czynią to na tyle umiejętnie, że bez trudu można czytać „Marshala” w oderwaniu od podstawowego cyklu. Ba, stworzyli historię poziomem przewyższającą nawet niektóre odcinki „Blueberry’ego”!

Jean Giroud, który przejął schedę scenarzysty „Blueberry’ego” od 24 tomu, po śmierci Jean-Michela Charliera, konstruuje fabułę zgodnie z dynamiką znaną polskiemu czytelnikowi z ostatnich części głównego cyklu (epizody omawianego wydania ukazywały się, mniej więcej, naprzemiennie z tomami 24-28). Akcja posuwa się do przodu z dużą szybkością, a w śledzeniu głównego wątku nic a nic nie przeszkadzają co i rusz pojawiające się kolejne postaci drugo- i trzecioplanowe. To one, oprócz szczegółowo odtworzonych dekoracji, najbardziej wpływają na klimat omawianego dzieła. Co prawda interakcje między nimi czasem bywają zbyt powierzchowne, jak choćby gorący romans Blueberry’ego z piękną Tess Bonaventurą, ale w całościowym rozrachunku są pełne dramaturgii i typowych dla miasteczkowego społeczeństwa emocji, które eksplodują, kiedy funkcjonowanie jego mikroświata zostanie zaburzone przez pojawienie się kogoś tak wymykającego się wszelkim schematom jak Blueberry.

Tym razem główny bohater został wplątany w nie lada kabałę. Na polecenie samego generała Shermana musi rozpracować szajkę sprzedającą przeznaczoną dla wojska broń Indianom. Po wielu perypetiach w końcu trafia, jako agent federalny, do miasteczka Heaven, w którym będzie musiał nie tylko znaleźć trop prowadzący do tzw. Organizacji, ale i zmierzyć się z oczekiwaniami większości mieszkańców żądających od nowego Marshala rozprawienia się z bandytyzmem, co okaże się jeszcze trudniejsze niż potajemna misja. Epizody poświęcone walce wojska Stanów Zjednoczonych z kolejnymi szczepami Indian zawsze należały do najciekawszych w podstawowym cyklu, a to za sprawą niepopularnych poglądów Blueberry’ego, doskonale zdającego sobie sprawę z ciężkiego losu czerwonoskórych oraz grzechów armii, polityków i społeczeństwa zaludniającego Dziki Zachód. Jak tylko mógł, starał się nie doprowadzić do rozlewu krwi, często będąc między młotem a kowadłem, stawiając na szali swoje imię i życie. I właśnie od takiego obdarzonego największą dozą dramaturgii motywu rozpoczyna się cała opowieść, by, nie wiedzieć kiedy, gładko przejść w wątek przemytu broni. Co potwierdza tylko dużą swobodę, z jaką pisze Giroud, unikający przegadania (znajdziemy tu wiele niemych kadrów) i przestojów. Woli skupić się na wartkiej akcji, budowaniu atmosfery, oddaniu specyfiki typowej dla rozwijającego się miasta, w którym interesy różnych grup społecznych kolidują ze sobą, a wszelka odmienność zderza się ze ścianą hipokryzji. Świetnie też kreśli mechanizmy armii zamkniętej w forcie Navajo, pełnym oficerów karierowiczów, gotowych w każdej chwili na beztroskie przelanie krwi w imię obowiązku żołnierza, mężczyzny i… tchórza. A także udanie wprowadza na łamy opowieści pierwiastek kultury Indian. Pochylając się nad ich mądrością, szacunkiem do tradycji, wierzeniami, dumą oraz poruszając tę drugą, ciemniejszą stronę – gniew buntowników niezadowolonych z zastanej sytuacji, mordujących cywilów, dążących do zbrojnej walki z wojskiem.

Można było mieć wątpliwości, czy charakterystyczna, rozpoznawalna kreska Williama Vance’a wpasuje się w wizualny styl Girouda, doskonale znany z głównego cyklu. Na szczęście tak się stało, przy czym nie ma tu mowy o jakimś tanim naśladownictwie. Ilustracje Vance’a do „Marshala” to rewelacyjny mariaż obu stylów. Skupiający się bardziej na surowości i brutalności Dzikiego Zachodu niż na pięknie jego krajobrazów, które z upodobaniem kreślił Giroud. Wiele scen rozgrywa się tu w gęstym, padającym śniegu albo nocą. Wśród zamkniętych pomieszczeń, obskurnych saloonów, ciemnych kopalni i rozpadających się szop. Tym samym Vance wzmacnia w historii element osaczenia, czy to przez Indian, przestępców, czy też nieoczekiwanych zdrajców. Piękno ma tu swoje drugie dno, ukryte jest w smutnych spojrzeniach białych dotkniętych cierpieniem, w twarzach doświadczonych życiowo czerwonoskórych i w melancholijnej scenie pogrzebu. To paradoksalne piękno zostało pokryte ponurymi barwami Petry, tak jakbyśmy właśnie oglądali przemijający Dziki Zachód w wykonaniu Sama Peckinpaha, a przecież do tego jeszcze daleka droga... Inaczej prezentują się prace Michela Rouge’a odpowiedzialnego za finałowy epizod opowieści. Większość akcji rozgrywa się tu w świetle dnia, przy pełnym słońcu i na większych przestrzeniach. Specjalnie zretuszowana do tego wydania kolorystyka odrzuca ponurość poprzednich odcinków, nadając całości zdecydowanie lżejszego tonu. Jednak w ogólnym rozrachunku rysunki Rouge’a to solidne rzemiosło, którego popis dostajemy w tragicznym krwawym finale godnym najlepszych filmowych strzelanin.

Największą zaletą przygód Blueberry’ego jest on sam. Naprawdę nie sposób go nie lubić, a nawet jeżeli tacy się znajdą, to na pewno pokłonią się jego nieustępliwości, poczuciu humoru i trzeźwemu spojrzeniu na otaczającą go rzeczywistość. Żołnierz, szeryf, romantyk, hazardzista, przyjaciel, przede wszystkim dobry człowiek – wielka osobowość komiksowego medium. „Marshala” docenią wielbiciele niesfornego porucznika kawalerii USA i powinni to zrobić miłośnicy dobrego komiksu. Teraz czekamy już tylko na historię jego młodości. Oby jak najszybciej.

 

„Marshal Blueberry”

Scenariusz: Jean Giroud

Rysunek: William Vance, Michel Rouge

Egmont

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu EGMONT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry