Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Kto sieje ziarno, ten zbiera plony

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
04.06.2018

Trudno byłoby streścić wydarzenia rozgrywające się w drugim tomie „Uncanny X-Force”, nie popadając w bełkot. Ich intensywność jest piorunująca. Nie mam pojęcia, jak udało się Remenderowi wszystko to sensownie rozpisać, ale udało się. Lektura „Ery Archangela” to wysmakowana plastycznie czysta superbohaterska, przepraszam, mutancka bezwstydna przyjemność, a jednocześnie mroczna opowieść o poświęceniu nawiązująca do bogatej i skomplikowanej historii X-Men. Remender czerpie z niej garściami, przy tym często ironizując z superbohaterskiej konwencji. Rzuca bohaterów na głęboką wodę. Bezpardonowo stawia ich przed kolejnymi śmiertelnymi zadaniami, jakby mu zupełnie na nich nie zależało. I spełnia to swoje zadanie. Pomiędzy piątką zabójczych broni w końcu wywiązuje się prawdziwa chemia. Postawieni pod ścianą potrafią zdobyć się na największe poświęcenie. Ratować sobie nawzajem skórę i szczerze martwić o kolegów, nawet jeżeli emocje, których tak brakowało w poprzednim tomie, biorą górę nad zdroworozsądkowym myśleniem. Mimo wszystko wypadałoby wspomnieć o jednym, a może dwóch pomysłach Remendera na rozkręcenie akcji.

Ziemi nadal grozi niebezpieczeństwo. Co prawda Fantomex zabił nowe wcielenie Apocalypse’a, lecz niestety jego kontynuatorem/dziedzicem został Archangel, którego złowroga część tożsamości trzymana do tej pory w ryzach przez Psylocke uwalnia się po podstępnym ataku Shadow Kinga. Wolverine, Deadpool, Fantomex i Psylocke muszą zdobyć ziarno życia, które potrzebne jest do usunięcia ziarna śmierci zasianego w ciele Archangela niegdyś przez Apocalypse’a. Aby je zyskać, zawrą pakt z jednym ze swoich wrogów i przeniosą się do alternatywnego świata niszczonego przez kolejne wcielenia stwórcy Archangela. Bohaterowie wkraczają na ścieżkę wybrukowaną czyhającą na każdym kroku zdradą, nieoczekiwanymi sojuszami i zaskakującymi spotkaniami. Sęk w tym, że ziarno życia potrzebne jest również niedobitkom z „Ery Apocalypse’a”. Trzeba zdecydować, którą rzeczywistość uratować, a którą skazać na potencjalną zagładę, ale to tylko jeden z wielu niekończących się problemów ekipy X-Force.

Remender nie tylko konstruuje atrakcyjną fabułę – perfekcyjnie wykorzystującą zgrane komiksowe schematy, ale co najważniejsze, penetruje dusze bohaterów. Zagląda w ich udręczone umysły. Strąca z twarzy maski twardzieli i dokładnie im się przygląda. Pragnieniom, grzechom i oczekiwaniom. W tym całym wybuchowym spektaklu potrafi tworzyć mocno intymne fragmenty, czasem wręcz liryczne, udanie stopniując tempo opowieści. Nie przygniatając nadmiarem wrażeń, a sensownie je dawkując. I jak na Remendera przystało, dużą rolę odgrywa w jego komiksie motyw rodziny. Pomijając sam skład X-Force, będący jej substytutem dla wyrzutków nieprzestrzegających kodeksu superbohaterskiego, to wykorzystanie alternatywnej rzeczywistości daje mu chociażby możliwość zaaranżowania namiastki familii dla Logana, który poznaje swoją (znaczy swojego odpowiednika) córkę. Remender zdaje sobie sprawę, że strata najbliższych jest tą najdotkliwszą i z premedytacją wykorzystuje ją do grania na emocjach bohaterów i czytelników. Może czyni to zbyt nachalnie, jednak skutecznie.

„Erze Archangela” w wielu fragmentach bliżej do dzieła grozy niż typowego superbohaterskiego komiksu. Oczywiście nie brakuje tu efektownych, dynamicznych pojedynków na śmierć i życie z wykorzystaniem „specjalnych umiejętności”, ale strach przed nadchodzącymi wydarzeniami, przeszłością, stratą i porażką jest wszechobecny. Strona wizualna podtrzymuje nastrój scenariusza. Całość utrzymana jest w realistycznej stylistyce – niezwykle atrakcyjnej dla oka. Ciemne barwy nadają komiksowi mrocznej, gęstej i dusznej atmosfery, zdecydowanie nienapawającej optymizmem. Wisienką na torcie są okładki do poszczególnych zeszytów wpisujące się w posępny klimat opowieści. Pełno tu obleśnych i krwawych scen. Przerażających postaci, jak Genocide ze swoimi piekielnymi zdolnościami, czy rzecz jasna, samych Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Niebohaterskiej śmierci i wyrafinowanych tortur. Poziom brutalności znacząco wzrasta w porównaniu z poprzednim tomem. Wyjątkiem jest rozdział „Sztuka wysoka” stworzony w całości z horyzontalnych kadrów, rysowanych przez Billy’ego Tana. Utrzymany w sennym nastroju zeszyt jest kolejną – i w tym przypadku udaną – próbą wejrzenia w nieokiełznane wnętrze Logana. Skupiający się na tak ważnych dla niego honorze i demonach przeszłości – nie tylko jego. To taki skromny moralitet dla morderców wywołujący chwilę zadumy i wytchnienia przed zbliżającą się spiralą jeszcze większej przemocy.

Remender i spółka znakomicie poruszają się w tematyce superbohaterskiej, a w zasadzie antysuperbohaterskiej, doskonale zdając sobie sprawę, że opowiadając o takim typie bohaterów, nie mogą pójść na żadne kompromisy. Byłoby to nieszczere, sprzeczne z naturą członków X-Force. Ktoś musi wziąć odpowiedzialność za świat. Zastrzelić, zadźgać, pociąć potencjalnego wroga. Tylko kto oberwie rykoszetem za skutki tych działań? Tutaj Remender staje przed nie lada wyzwaniem. W końcu śmierć dosięga także niewinnych, a pewnych wydarzeń z pewnością dało się uniknąć. Ziarno niepewności zostało zasiane. Jak potoczą się losy X-Force? Przekonamy się we wrześniu. Na pewno nie będzie różowo.

 

„Uncanny X-Force: Era Archangela”

Scenariusz: Rick Remender

Rysunek: Jerome Opeña, Billy Tan, Mark Brooks, Scott Eaton, Robbi Rodriguez, Esad Ribić

Mucha Comics

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry