Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

W dzikiej głuszy

Autor tekstu: Szymon Gumienik
01.05.2018

W poprzednim, drugim tomie „Paper Girls” działo się dużo. Z niemal każdej planszy wyskakiwały coraz to nowe wątki, dziwne stwory, kolejne wersje Erin (jednej z bohaterek), przynależne swoim czasom gadżety i inne artefakty, większe i mniejsze dziury czasowe, spiętrzenia czy akcje rodem z Bonda w wersji weird. Miejscami działo się tyle, że głowa mogła od tego nadmiaru rozboleć. I proszę, jak na zawołanie Brian K. Vaughan w kolejnej części ostro wyhamował. A czym najlepiej zatrzymuje się akcję? Właśnie, opisami przyrody. W trzecim tomie dziewczyny lądują w idealnie nadającej się do tego prastarej głuszy, w 11706 roku p.n.e. I gdyby nie okoliczności, które temu towarzyszą, można by powiedzieć, że trafiły na zasłużone wakacje. Dookoła bowiem lasy, góry, rzeki, cisza i... cóż, nie mogło być inaczej: czyhające na nie z każdej strony niebezpieczeństwo.

Okoliczności przyrody – zgodnie z kanonami gatunków, do których zalicza się „Paper Girls” – nie nastrajają niestety do wypoczynku. Co prawda przyjaciółki odnajdują zaginioną ostatnio KJ, ale na laurach osiąść nie mogą – muszą przecież jakoś z tej dziczy się wydostać i przede wszystkim znaleźć drogę powrotną do swojego świata, nie wspominając o tutejszej faunie i trzech niebezpiecznych typach, którzy polują na pewne dziecko. Vaughan w tym wątku rzuca nawet luźne nawiązanie do Biblii (którą to zresztą konsekwentnie trawestuje od początku serii), ale na szczęście nie traktuje tego zbyt poważnie i szelmowsko puszcza oko zarówno czytelnikom, jak i samemu sobie. To jednak tylko margines głównej historii, jedna z wielu kolorowych wstążek, które efektownie wiążą całą serię i sprawiają, że świetnie się bawimy, odczytując czy też poznając wprost skojarzenia scenarzysty. Podobną funkcję spełnia też nieustanne wykorzystywanie w narracji dobrodziejstw wszelakiej popkultury, która nawet tysiące lat wstecz jest w stanie znaleźć dla siebie miejsce (np. nawiązania do rybki Babel z „Autostopem przez galaktykę” czy wyborne wykorzystanie nieśmiertelnych symboli urządzeń odtwarzających – power, play i stop), oraz wspomnianych wyżej gadżetów, które przez czasowe dziury (nazwane przez autochtonkę „magicznymi odbytami”) czasem wypadają nie tam, gdzie trzeba.

Główna idea opowieści leży jednak zupełnie gdzie indziej, kiełkując powoli pod osłoną kina nowej przygody, dreszczowca, fantastyki i młodzieżowej powieści inicjacyjnej. KJ w bieżącym epizodzie inicjację przechodzi nawet dwukrotnie, choć obie sytuacje niosą ze sobą zgoła odmienne emocje. Bohaterka ta jest też w pewnym sensie kluczową postacią trzeciego tomu – poświęcono jej bowiem najwięcej uwagi, włącznie z prologiem, w którym do głosu dochodzą motywy związane z tożsamością narodową i pokoleniową, społecznymi różnicami i wynikającą z niezrozumienia ludzką nienawiścią do Innego, czyli tematy przewijające się praktycznie od początku serii i mające zapewne odegrać ważną rolę w całej opowieści (na równi z konfliktem młode – stare i koncepcją czasu linearnego). Warstwa graficzna również jest konsekwentna, Cliff Chiang nie eksperymentuje, jego kadrowanie i rysunki nadal są proste, spełniając przy tym swoje tożsamościowe i narracyjne zadanie. Styl nie modyfikuje się wraz ze zmianą otoczenia, jedyna różnica widoczna jest w kolorystyce, która zależna jest (a przez to w pełni zrozumiała) od miejsca akcji. Chociaż jedna z plansz przedstawiająca projekcję kilku przyszłych wydarzeń dobitnie pokazuje, jak te nasycone, często cukierkowe i bardziej niż dosadne barwy Matta Wilsona wpływają na odbiór całej serii. Warta zapamiętania jest także przygaszona i subtelna kolorystyka sceny poranka nad rzeką, którą dodatkowo podbijają jej intymny charakter oraz poczucie spokoju, chwilowego oddechu, odcięcia się od otaczających bohaterki niebezpieczeństw. Tego typu sytuacji powinno być w komiksie zdecydowanie więcej, bo też najmocniej w nim wybrzmiewają.

Najlepiej w „Paper Girls” działają jednak same bohaterki. Są zarazem dobre i silne, współczujące i surowe, trochę pogubione, ale i odnajdujące się w każdej sytuacji – mimo ekstremalnych sytuacji zachowują się normalnie, jak zwykłe nastolatki, nie wykonują teatralnych gestów, nie histeryzują, są po prostu sobą (nawet przed szarżującymi z bronią dzikusami KJ myśli bardziej o przyszłym pocałunku niż nadchodzącym właśnie zagrożeniu). Ta historia byłaby nie do zniesienia, gdyby Vaughan dopuścił w niej do głosu przerysowane, nienaturalne emocje. Paradoksalnie w tej przeciągniętej do granic niesamowitości najlepiej wypadają wątki obyczajowe. Dzięki tej normalności w relacjach i reakcjach bohaterek jesteśmy w stanie pójść za nimi wszędzie i wiele im wybaczyć. Tym bardziej jest im to potrzebne, że przed nimi ciężkie chwile, dość trudne do przejścia bez wsparcia z zewnątrz. Niczego jednak nie zdradzam, musicie jedynie wiedzieć, że „nerdy miały rację i Y2K to prawda”.

 

„Paper Girls”, tom 3

Scenariusz: Brian K. Vaughan

Rysunki: Cliff Chiang

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry