Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Epickość spełniona

Autor tekstu: Szymon Gumienik
15.04.2018

„Monstressa” to epickość wcielona. Niestety to jedno z tych słów-wytrychów, które nie zawsze pasuje do opisywanej rzeczywistości, jednak jak już spełni wszystkie wymogi, można liczyć na naprawdę fenomenalny efekt. Dlaczego? Bo za epickością idą zawsze: solidna konstrukcja powołanego do życia świata (połączona z konsekwencją jego rozbudowywania), rozmach w przedstawianiu kluczowych dla fabuły zdarzeń, umiejętne oddanie złożoności dualnej natury świata, szczypta „dobrej” pretensjonalności i odwołań do ogólnej świadomości kulturowej, prawda w odkrywaniu bohatera i wiarygodnie poprowadzona jego metamorfoza, a także – last but not least – praktyczna umiejętność zespolenia tego wszystkiego w pasjonującą opowieść, niedającą wytchnienia i wsysającą w siebie prawie że fizycznie (coś jak w „Jumanji”). To wszystko oczywiście w komiksie Marjorie Liu i Sany Takedy jest.

Oprócz tej niedosiężnej dla wielu epickości „Monstressa” zawiera jeszcze jeden bardzo ważny szczegół – uniwersalność (tak, kolejne słowo-wytrych). Nie trzeba być jednak fanem fantasy, powieści gotyckich, ogólnie pojętych przygodówek, steampunka, japońskich motywów czy zapalonym graczem RPG, żeby docenić misternie utkaną opowieść o Maiko Półwilk i otaczającym ją świecie, stojącym na skraju wojny i trawionym przez antagonizmy oraz krwawe spory między ludźmi (pod wodzą zakonu Cumaei) a Arkanijczykami (władającymi magią zantropomorfizowanymi istotami). Opowieść równie krwawą i brutalną, co pięknie przedstawioną i poprowadzoną, zarówno bogatą w sprawdzone kulturowe tropy (w drugim tomie mamy np. masę elementów i sytuacji żywcem wyjętych z uniwersum „Piratów z Karaibów”), jak i oryginalną pod względem stworzonego od podstaw świata i postaci ją zamieszkujących, ze szczególnym uwzględnieniem głównej bohaterki, która jest chyba jedną z lepszych postaci kobiecych w pojawiających się ostatnio seriach komiksowych. Jej sumienność działania, determinacja w szukaniu odpowiedzi, brak jakiejkolwiek słabości, ale też wytrwałość i opanowanie w ekstremalnych sytuacjach są godne podziwu.

­

Może się zdawać, że to niewiele, ale znaleźć takiego bohatera, któremu się zarazem wierzy i mocno kibicuje, a przy tym nie chce się udzielać żadnych rad, nie jest wcale łatwo. Marjorie Liu wpisuje się ponadto w modny ostatnio sposób kreowania bohaterek na wzór ich męskich odpowiedników – są silne, niebezpieczne, bezkompromisowe i – co najważniejsze – niesłodkie! (czas bycia miłą dla wszystkich skończył się bezpowrotnie). Matriarchalny wymiar tej opowieści, szczególnie takiej, która wykorzystuje motywy wojny i dyskryminacji rasowej, ma niebagatelne znaczenie dla ogólnego nastroju komiksu i jego odczytania, a sprowadzenie męskich bohaterów jedynie do schematu zdrajcy lub przyjaciela tylko wzmacnia wykreowany przez Liu obraz niezależnej, silnej i w pewnym sensie demonicznej natury kobiecości. Wiążę się z tym jeden z głównych motywów opowieści – w Maiko Półwilk drzemie bowiem jeden z pradawnych bogów (o trochę lovecraftowskiej proweniencji), demon, który budzi się w chwilach głodu bądź zagrożenia, czasami pomagając swojej nosicielce, czasami bardziej utrudniając jej życie. Dodając do tego sukcesywnie odkrywaną tajemnicę pochodzenia, szczególnych właściwości i roli, jaką Maiko ma odegrać dla tego świata, dostajemy w zasadzie narracyjny samograj.

Epickość i uniwersalność „Monstressy” jeszcze wyraźniej objawia się w jej warstwie graficznej. Gdybym miał wcześniej wyobrazić sobie połączenie mangi i komiksu europejskiego, zmiksowanych dodatkowo w formie typowych amerykańskich serii bohaterskich oraz podanych z godnym barokowej estetyki przepychem i ornamentacją kojarzącą się z secesją, trudno byłoby mi wymyślić jakiś spójny, a nade wszystko strawny dla całości styl. Sana Takeda zrobiła to znakomicie. Pieczołowicie odrysowany świat przedstawiony, jego mieszkańcy (tu trochę szkoda miejscami zgubionych proporcji), zapełniające kadry detale i przygaszona, bardzo malarska kolorystyka dopełniają, a miejscami nawet przepełniają i tak już bogatą fabułę. Dwa pierwsze tomy – „Przebudzenie” i „Krew” – trzymają bardzo wysoki poziom, konsekwentnie i z wyczuciem odkrywając struktury świata przedstawionego oraz rolę i przeznaczenie samej Maiko. Warto jak najszybciej wejść w tę wielowątkową, gęstą historię spod znaku magii, miecza i kryjących się w nas demonów.

 

„Monstressa”: „Przebudzenie” / „Krew”

Scenariusz: Marjorie Liu

Rysunek: Sana Takeda

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry