Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Obudźcie mnie przed wszystkim!

Autor tekstu: Szymon Gumienik
27.03.2018

W pierwszym tomie „Giant Days” poznawaliśmy główne bohaterki – naiwną życiowo Daisy Wooton, bladą i niebezpiecznie interesującą Esther De Groot i najbardziej racjonalną z całej trójki Susan Ptolemy. W drugim tomie, cóż… poznajemy je dalej. I choć z każdą przewróconą stroną wiemy o nich coraz więcej, cały czas nie jesteśmy w stanie przewidzieć ich zachowania. I to jest główna siła tej serii, bo tak jak w życiu nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, tak w komiksie Johna Allisona trudno wpaść w jakichś schemat tak do końca i ostatecznie. Zbyt dużo bowiem tu młodzieńczej energii i charakterologicznej mieszanki, aby z typowych codziennych sytuacji wyciągnąć jedynie standardowe, zachowawcze puenty. „Obudźcie mnie, jak już będzie po wszystkim”, czyli druga w ofercie Non Stop Comics odsłona przygód szalonych dziewczyn z akademika, jeszcze bardziej niż pierwsze zeszyty celuje w nieprzewidywalność i zaskakujące zwroty akcji.

Zaczyna się niewinnie, bo od wyboru kreacji na najbliższy świąteczny bal, a potem jest już z górki bez trzymanki: dziewczyny po nieudanym balu rozjeżdżają się do swoich domów, jednak Susan zaraz po wyjeździe zapada się pod ziemię. Przeszłość wraca i wcale nie ma dobrych zamiarów. Przyjaciółki ruszają więc z odsieczą, aby w niepowtarzalnym detektywistycznym stylu rozwiązać zagadkę zniknięcia. Pomaga im chłopak, którego rzekomo Susan nienawidzi, choć spotyka się z nim potajemnie. Daisy z kolei przechodzi załamanie tożsamościowe, po tym jak zakochuje się w nowej koleżance, która co prawda lubi ją, ale nie aż tak bardzo, a Esther najpierw próbuje zdać egzamin z wprowadzenia do Nowego Testamentu, a następnie w chwilowej pomroczności czy euforii wikła się w związek ze zmanierowanym do granic asystentem jej wykładowcy.

Oczywiście dzięki wzajemnemu wsparciu i niestandardowym pomysłom z każdej tej sytuacji dziewczyny wychodzą obronną ręką. Każda z ich przygód ma też swoje osobne dygresje czy wynikające z nich dodatkowe problemy, jednak wszystkie (co do jednej) celują humorem i bezpretensjonalnością. Trudno nie przyklasnąć na przykład sposobowi, w jaki dziewczyny rozprawiają się z administratorami seksistowskiego portalu (w tomie pierwszym) czy samej Esther spektakularnie rozwiązującej znajomość ze wspomnianym wyżej typem. Nie jest to jednak komiks z założenia feministyczny, bo płci pięknej też trochę się w nim dostaje, a poza tym główne bohaterki mają całkiem sympatyczną gwardię przyboczną w osobach zakochanego nieszczęśliwie w Esther Eda Gemmella oraz chłopaka Susan McGrawa (choć tu akurat szkoda, że nie występują oni w roli typowych kumpli od kufla, poświadczając kontrowersyjną tezę, że przyjaźń damsko-męska jednak istnieje).

Do nieprzewidywalności fabuły i samych bohaterek należy dodać również działającą na wyobraźnię cartoonową kreskę Lissy Treiman (ilustratorki sześciu pierwszych zeszytów) i jej trochę mniej sugestywną wersję w wykonaniu Maksa Sarina (spadkobiercy serii), a także życiowość podejmowanych tematów, swobodę prowadzenia narracji oraz niewymuszony i lekko podkręcony gatunkowo humor sytuacyjny. I wszystko to działa niemal idealnie, współpracując ze sobą o tyle naturalnie, co i gwałtownie (wprost proporcjonalnie do nieogarnięcia dziewczyn). Komiks ten ma też nieodparty urok, sznyt przywodzący na myśl ostatnią dekadę XX wieku, choć może uczucie to podbija mój sentyment za czasami studenckimi, które chyba są najintensywniejszym okresem w życiu człowieka – wchodzenia w dorosłość jeszcze bez tak ciążącego później bagażu odpowiedzialności.

Jestem ciekaw, jak odczytują „Giant Days” obecni dwudziesto- i dzwudziestopięciolatkowie i czy utożsamiają się z bohaterami Johna Allisona? Gdybym sam jakimś cudem wskoczył w ich świat, zapewne czułbym się jak u siebie. Ale to chyba jedna z cech młodości, która niezależnie od czasu, kultury czy ustroju, w jakich występuje, zawsze jest beztroska, szalona i życiowo łapczywa, gotowa na wszystko. Pierwszy tom rozpoczyna się pytaniem Daisy, czy gdyby nie trafiły wszystkie do jednego pokoju, w ogóle by się zaprzyjaźniły. „Nie” – odpowiada Susan. I to jest właśnie najlepsze tak w życiu, jak i na kartach „Giant Days”. Najpiękniejsze i najciekawsze rzeczy dzieją się z przypadku. Lepiej tego nie przespać!

 

„Giant Days: Obudźcie mnie, jak będzie po wszystkim”

Scenariusz: John Allison

Rysunek: Lissa Treiman, Max Sarin

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry