Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Tu rosło drzewo

Autor tekstu: Szymon Gumienik
23.11.2017

„Tam, gdzie rosły mirabelki” są jak samo życie. Na początku można się trochę pobujać, trochę pochichrać, ale w końcu przychodzi ten moment, w którym tak dopierdala, że trudno niektórym nawet się podnieść. Dosłownie i w przenośni. I nie mówię tu tylko o marginesie, o tzw. dole społecznym, lecz o wszystkich ludziach, bo każdego jednego może dopaść zły los. Wystarczy sekunda, chwila nieuwagi i bach, po ptakach jest. Najważniejsze jednak w takiej sytuacji jest to, jak sobie z tym radzimy. Jedni radę dają, inni nie. Samo życie. Siwy, bohater komiksu Jana Mazura, zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy.

Siwy nie jest jednak sam. Są jeszcze jego koledzy, którzy w mniej lub bardziej czynny sposób zmagają się z życiem. Swoją przyjaźń pielęgnują, spotykając się pod drzewem mirabelkowym, na górce, z której rozciąga się widok na całe osiedle. Głównie piją i palą (zdarza się, że i coś zajebią), czasem rzucą jakąś sentencją, ponarzekają na świat, zjadą polską rzeczywistość i rozejdą się do swoich żyć. I tak dzień za dniem. Nuda, marazm i wpisany w krwiobieg bezsens podejmowania jakichkolwiek działań. To wszystko do czasu, kiedy zdarza się zdarzenie, po którym już nigdy nie będzie takie samo (straszny banał, wiem)… A potem znowu nuda, marazm itd. Co ciekawe, głównie Siwy, największy bumelant z ekipy, potrafi w tej trudnej sytuacji zmienić perspektywę życiową i wziąć na klatę wszelkie konsekwencje z tym związane (mam nadzieję, że nie tylko ze względu na wyrzuty sumienia), przez co droga pod drzewko mirabelkowe jest coraz rzadziej wspólnie użytkowana.

Zarówno przed wydarzeniem, jak i po nim historia ekipy jest przedstawiana (odmiennie na poszczególnych etapach jej dziania się) za pomocą scenek rodzajowych, epizodów, które układają się w jedną swoistą przypowieść o przemijaniu – ludzi, rzeczy, priorytetów czy konkretnych, definiujących nasze poszczególne doświadczenia emocji. Strona graficzna komiksu – określana „minimalistyczną” – oparta głównie na figurach płaskich (rysowanych miejscami od linijki), pozbawiona praktycznie drugiego planu, ze schematycznym kadrowaniem dwa na trzy na każdej planszy, wręcz idealnie oddaje szarą rzeczywistość polskich blokowisk. Jest ona bowiem tak uniwersalna, że aż prosi się o sprowadzenie jej do symbolicznych, archetypowych przedstawień rzeczy, zjawisk czy postaci w niej występujących (np. blok jako prostokąt z kwadratami w środku, dom jako kwadrat z trójkątem na górze, człowiek jako kółko z prostokątem i kreskami itd.). Nie trzeba więcej, aby w każdym miejscu na świecie prawidłowo odczytać tak przedstawioną historię.

Niektórzy mogą dojść do wniosku, że autor „nudzi” zarówno słowem, jak i obrazem. Nic bardziej mylnego – w tych dwu warstwach ma nam wiele do zaoferowania. Język, choć prosty i miejscami wulgarny, skrywa duży potencjał ironii i humoru sytuacyjnego, wynikającego głównie ze stoickiego podejścia do życia bohaterów. Z kolei rysunki, choć mocno wpisane w schemat przyjęty przez Mazura, czasami wyrywają się ze swoich ramek, by w bardzo świadomy sposób zabawić się konwencją i możliwościami komiksowej sztuki. Tak jest chociażby w scenie przedstawiającej narkotyczny trip chłopaków. Dotychczas myślałem, że w tym temacie Wojtek Stefaniec nie ma sobie równych, ale Jan Mazur kilkoma prostymi kadrami pozamiatał konkurencję.

„Tam, gdzie rosły mirabelki” nie są ani pamfletem na daną grupę społeczną (choć są diablo zabawne, to nie ośmieszają, mają do tego duży dystans i sporo subtelności), ani wydmuszką o życiu blokowych patoli, ani też tanim moralitetem – w tym prostym graficznie i językowo komiksie kryje się niesamowita siła rażenia, w której humor przeplata się ze smutkiem, bezmyślność z refleksją, agresja z empatią czy zabawa z goryczą. Widać, że za pośrednictwem kresek, kółek i zdań prostych można bardzo dużo powiedzieć o życiu w ogóle czy o człowieku i jego emocjach w szczególe. Dobry, bezpretensjonalny, mądry i wzruszający komiks o ludzkich ułomnościach i ludzkiej sile.

 

„Tam, gdzie rosły mirabelki”

Scenariusz i rysunek: Jan Mazur

Wydawnictwo Komiksowe

2017

W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry