Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

W kolorze blue

Autor tekstu: Szymon Gumienik
28.08.2017

Jeph Loeb i Tim Sale mieli bardzo dobry pomysł – w nienaruszalnej wydawałoby się konwencji komiksu superbohaterskiego znaleźli lukę, pretekst do opowiedzenia autorskich historii, w których najistotniejszą kwestią nie są efektowne potyczki z superłotrami, ale wnętrze bohaterów, ich rozterki i uczucia, które definiują każdego człowieka – niezależnie od tego, czy jest się prawnikiem, policjantem, nauczycielem, robotnikiem, emerytem, czy nastolatkiem ugryzionym przez radioaktywnego pająka. Dodatkowo, jeśli jest to moment graniczny – coś, co określa nie tylko nas w danej chwili, ale ma też przełożenie na całe nasze przyszłe życie – to pewne jest, że poruszy to większość z nas. I tak jest w rzeczywistości, bowiem każdy z tomów należących do tzw. kolorowej serii wyróżnia się na tle setek innych zeszytów produkowanych przez uniwersum Marvela. Biały, szary, żółty i niebieski – każda z tych barw nosi inne znaczenie, każda z nich ma też swoje konotacje i odnosi się do różnych emocji, które na swój sposób definiują każdego z przedstawionych bohaterów. Ostatni tom serii wydany przez Mucha Comics należy do Spider-Mana i koloru niebieskiego, czyli do zagubionego młodego chłopaka i barwy typowej dla uczucia melancholii.

Peter Parker po stracie swojej pierwszej prawdziwej miłości, Gwen Stacy, w zasadzie nigdy się nie otrząsnął. Był to dla niego przełom – tak w życiu prywatnym, jak i superbohaterskim (tworzenie określonego kodeksu), chwila przywoływana w sytuacjach trudnych, szczególnie tych tożsamościowych, określających jego teraźniejsze i przyszłe postępowanie. Dodatkowo znawcy tematyki traktują to zdarzenie bardziej globalnie, jako zakończenie Srebrnej Ery Komiksu i początek etapu Brązowego. Tym bardziej zatem nie dziwi podjęcie tego wątku przez Loeba i Sale’a. Fabularnie to zwykła historia o dojrzewaniu i pierwszym młodzieńczym zauroczeniu, uczuciu, które dopiero się rodzi, a które przez określone zdarzenia, spotkane osoby i podjęte decyzje w życiu młodego chłopaka staje się tym najważniejszym. Narracja jest oparta na monologu-rozmowie z utraconą ukochaną, bardzo osobistej i emocjonalnej, ale też dalekiej od taniego sentymentalizmu. Portrety bohaterów pierwszo- i drugoplanowych są prawdopodobne psychologicznie, choć miejscami zbyt jednoznaczne. Rytm całości nadaje zaś dynamiczne i zagęszczone do maksimum tło walk podejmowanych przez Spider-Mana, będące kontrastem spokojnego i wyciszonego głównego wątku komiksu. Intensywność, szybkość i liczba starć Pająka jasno wskazują na swoją marginalność w opowiadanej historii, przez co jeszcze bardziej wzmacniają jej ogólną wymowę. Jednak tym, co tak naprawdę czyni z „Niebieskiego” doskonałą opowieść, to ostatnia sekwencja z udziałem Mary Jane – wystarczy rzucone przez nią jedno proste zdanie i wiedza o ich wspólnych relacjach, żeby się prawdziwie wzruszyć. Ale tak właśnie to działa. Nie trzeba wiele, jedynie życiowego doświadczenia i wyczucia sytuacji.

W tym kontekście (śmierci i wynikającego z niej poczucia straty) ciekawe znaczenie zyskuje otwarcie historii właściwej, czyli walka bohatera z Zielonym Goblinem i ocalenie mu życia, co jednoznacznie wskazuje na odwieczny dylemat Spider-Mana i jego twardy kodeks, który tym bardziej pozostawał nienaruszalny po wielkich tragediach w życiu Petera, takich jak zabicie wujka Bena czy właśnie śmierć Gwen Stacy. Czy zgładzenie szaleńca, seryjnego mordercy jest moralnie do obronienia? Czy kolejne istnienia, które dzięki temu czynowi ocala (również mu bliskich), są wystarczającym argumentem do samozwańczego wykonania wyroku śmierci? Dla Petera i Pająka sprawa jest oczywiście bezdyskusyjna, ale wątpię, żeby nie myślał o tym za każdym razem, kiedy ginie kolejny człowiek. To przecież także jego odpowiedzialność za życie niewinnych ludzi, którzy przez przypadek bądź celowo znajdują się w krzyżowym ogniu superbohaterskich potyczek. Co zatem by było, gdyby Spider-Man zostawił w płonącym budynku Normana Osborna? Pewnie nie byłoby tej opowieści, pewnie byłby z Gwen i zapewne zadręczałby się do końca życia z zupełnie innego powodu niż strata ukochanej. Okazji ma do tego przecież tysiące, bowiem przyjęty przez niego kodeks z założenia czyni go bohaterem tragicznym – nie ma tu czystych ani niepowodujących ofiar wyborów. W „Niebieskim” właśnie taka decyzja ma swój wyjątkowo smutny finał. Poznajemy go między wierszami, a raczej między włączeniem i wyłączeniem dyktafonu. Co prawda większość czytelników zna tę historię na pamięć, jednak nie umniejsza to w ogóle satysfakcji z lektury. I w nieważności kontekstu jej siła – niezależnie bowiem od tego, ile wiemy, emocjonalnie zawsze działa tak samo. Jak klasyczny, dobry melodramat.

W tego typu opowieściach ważny jest umiar, ale też pewna nieoczywistość ­– zarówno w warstwie narracyjnej, jak i graficznej. I w tym wypadku twórcy sprawdzili się całkiem nieźle. Scenariusz ma co prawda słabsze momenty, ale scena finałowa całkowicie je anuluje i w ostateczności otrzymujemy komiks, który pozostaje w nas na dłużej. Rysunki z kolei miejscami są nazbyt karykaturalne, a kolory płaskie, jednak chyba takie było częściowo zamierzenie twórców. Mam bowiem wrażenie, że Tim Sale, wzorując się na klasycznych amerykańskich zeszytach Marvela i stylu Johna Romity Seniora oraz decydując się na średnio dwa-trzy kadry na stronę, chciał skupić się maksymalnie na głównym bohaterze i jego rozterkach. Zatem graficzne fajerwerki eksponujące zjawiskowe walki czy szczegółowy drugi plan świata przedstawionego nie tyle byłyby zbędne, ile raczej zepsułyby tę smutną, nostalgiczną i kameralną historię w kolorze blue.

 

„Spider-Man: Niebieski”

Scenariusz: JephLoeb

Rysunki: Tim Sale

Mucha Comics

2017

W imieniu redakcji dziękuję Wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry