Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Velvet 2

Autor tekstu: Szymon Gumienik
31.12.2016

Velvet Templeton wraca ze zdwojoną siłą! Bardziej zdeterminowana, mądrzejsza o nowe doświadczenia, bogatsza o nowe znajomości, ale też trochę bardziej zdezorientowana i rozproszona, bo – jak się okazuje – gra, w którą grała i którą w miarę opanowała, nie jest tą właściwą. Ale kiedy jest się szpiegiem, trzeba być gotowym na wszystko. Drugi tom serii, zbierający kolejne pięć zeszytów pod jednym tytułem „Tajne życie umarlaków”, trzyma poziom pierwszego, a nawet mierzy jeszcze wyżej, bo wzorem klasycznej kryminalnej narracji tempo akcji rośnie tu proporcjonalnie do jej złożoności. Innymi słowy – im dalej w szpiegowski las, tym więcej trupów i zwrotów akcji.

W pierwszym tomie serii poznajemy Velvet, sekretarkę agencji ARC-7 i byłą agentkę terenową, która zostaje wrobiona w morderstwo swojego kolegi. Nie znam nikogo, kto puściłby takie pomówienie mimo uszu, tym bardziej tajny agent, dla którego znaczy to coś więcej niż tylko utrata twarzy i mała kolizja z prawem. Główny czas akcji to rok 1973, czyli okres zimnej wojny i wzmożonej pracy wywiadowczej kilku kluczowych wówczas państw. Nic zatem dziwnego, że wielu osobom puszczają nerwy i wszyscy podejrzewają wszystkich. Bo kretem może być każdy albo też każdy kreta może grać. Dlatego reguły gry w tej sprawie nie są tak łatwe do rozpracowania, jak na początku mogłoby się wydawać. Głowi się Velvet, głowimy się my, i jak na razie tylko Ed Brubaker ma klucz/clou tej zagadki. Dobrze, że przynajmniej zostawia nam ślady i za bardzo nie myli tropów, że daje nam dostęp do „archiwum”, przemycając w retrospekcjach z wyczuciem zważoną mieszankę domysłów i cennych wskazówek. W drugim tomie osaczana i ścigana przez kolegów Velvet bierze sprawy w swoje ręce i nie tyle zmienia role łowcy i zwierzyny, ile pokazuje kilku graczom, że nie jest nowicjuszką w tym zawodzie i że lepiej nie stawać jej na drodze bez bardzo twardych i bardzo ostrych argumentów. Na pewno nie liczy się z konsekwencjami swojego śledztwa (bo i tak nie ma nic do stracenia), przez co staje się jeszcze bardziej groźna, bezczelna, nieprzewidywalna i… nieostrożna. Zawiera nawet bardzo wątpliwy sojusz, aby choć odrobinę zbliżyć się do prawdy. Czy wyjdzie jej to na dobre? Czy dwa zamiary, dwie intencje, dwie zemsty spotkają się w jednym punkcie? Czas pokaże.

Na razie akcja rozwija się podług klasycznego wzoru gatunku – stopniowe odsłanianie intrygi, oszczędne dawkowanie kluczowych dla historii informacji, szatkowanie całości na sekwencje planowania, działania i retrospekcji, wprowadzanie kolejnych, coraz istotniejszych dla sprawy postaci oraz – co szczególne w „Velvet” – pokazywanie wydarzeń z różnych perspektyw i pieczołowite budowanie drugiego planu, który w epilogu może skraść jeszcze cały show (ale to tylko w domyśle). Z porywającą i inteligentną fabułą współgra warstwa graficzna komiksu. I nie jest to w tym wypadku frazes, ponieważ Steve Epting ma niebywałą umiejętność dobierania formy i planu kadru do przedstawianych treści, dba też o każdy szczegół i czytelność sekwencji. Jak płynnie można rejestrować wynikające z narracji fakty i jednocześnie odbierać estetykę i pieczołowitość prezentowanych obrazów, wie tylko ten, kto lekturę „Velvet” ma za sobą. Każdy też zapewne doceni pracę kolorystki Elizabeth Breitweiser – tym bardziej że znaczna część akcji rozgrywa się nocą, a umiejętność operowania światłocieniem w takich wypadkach oraz mocną paletą barw wymaga naprawdę dobrego warsztatu.

„Velvet” to jednak przede wszystkim świetny scenariusz, wprowadzający trochę powiewu retro do zalewających nas ostatnimi czasy barwnych i wybuchowych narracji, w których po usunięciu wszystkich zbędnych elementów nie zostaje nic. Ed Brubaker – z poszanowaniem reguł gatunku – stworzył przemyślaną, inteligentną i intrygującą opowieść, która zarazem nie trąci myszką ani nie ucieka od efektownych rozwiązań fabularnych. Ma wyczucie i styl, tak samo jak główna bohaterka. Miejmy tylko nadzieję, że zakończenie historii będzie godne jej początku i rozwinięcia. Jeśli tak, przyznam, że Bond jest tylko jeden i właśnie stał się kobietą.

 

„Velvet: Tajne życie umarlaków”

Scenariusz: Ed Brubaker

Rysunki: Steve Epting

Mucha Comics

2016

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry