Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Chuja tam Boccaccio

Autor tekstu: Piotr Buratyński
07.12.2014

Nim zasiadłem do komputera, aby zmierzyć się z raz to pojawiającym się, raz znikającym kursorem na elektroimitacji białej kartki w przeklętym Wordzie, kilka godzin spędziłem na szperaniu w sieci i książkach, by znaleźć pewien mały cytat z Boccaccia. Chciałem nim zacząć, wkleić go z pomocą kombinacji crtl+v na złość migającej pionowej kreseczce, a następnie sparafrazować, przenicować czy po prostu literaturoznawczo zgwałcić. Owszem, zgwałcić, no bo przecież o Wilq będzie mowa. No, bo jakże to tak, no gdzie tutaj geniusza z Certaldo spowinowacać z wyboru z opolskim superchamem… To się nie godzi. Lecz usprawiedliwię swój tupet w ten sposób, że nie miałem na celu odnajdywać w frywolności dzieła Minkiewiczów renesansowego ducha (chociaż bezsprzecznie dałoby się to zrobić). Ja, niżej podpisany, chciałem jeno zacząć od słów Giovanniego, w których tenże usprawiedliwia nierówność „Dekameronu” faktem, iż materia jego z wielu rzeczy jest utkana, że z gruntu dzieło takie doskonałe być nie może. To tak jak z muzycznymi składankami. To tak jak z „The best of the best”. To tak jak z komiksem „The best of Wilq”. Ale cytatu z tegoż Boccaccia nie zidentyfikowałem, choć go zapamiętałem. Więc się nim nie posłużę. Więc go tu nie ma. Więc wnioski Włocha tracą rację bytu. Dziwnym nie jest.

Zbieranina kilku doskonale znanych opowiastek o Wilq, przez Wydawnictwo Komiksowe w twardej okładce poczyniona, spełnia wszelkie standardy doskonałej rozrywki. Od najstarszych, jeszcze niedoskonałych rysunkowo i charakterologicznie bzdurek po rozbudowane, kultowe opowieści i przygody, te „wielkie metafory” na opak. Ocenić wybór? Od kiedy Krzysztof Zanussi przy okazji „Obcego ciała” zabronił krytyce pouczać go, jak powinno robić się filmy, ja nie odważę się porwać tym bardziej na ocenę plansz, które trafiły do „bestki” Wilqa. Czy w rzeczywistości są to jednak te najlepsze? Pytanie powraca, drąży i świdruje… Po co ktokolwiek miałby marudzić, że nie znalazła się taka albo owaka, tamta czy sramta. Fakt jest taki, że ukazanie się „The Best of Wilq” w sposób dość prosty i bezczelny wprowadza opolskich superbohaterów i superłotrów do kanonu polskiego komiksu. To jest już poziom kultowości „Osiedla swoboda”. Co tego dowodzi? Sentyment. Najstarsze komiksy z tego tomu pochodzą najpewniej z okolic 2003 lub 2004. Jak wielkim szokiem dla mnie było przeczytać te historie ponownie, po tylu latach, nie pamiętając ich, a jednocześnie znając je doskonale. Ile tekstów, dialogów i bon motów z dzieła Minkiewiczów weszło do codziennego słownika. Mojego, moich przyjaciół, obcych ludzi zasłyszanych na ulicy, w kolejkach blaszaków, knajpach, korytarzach nudnych i strasznych polskich urzędów.

Chamstwo. Wilq to estetyczna wariacja na temat przeciętności i bylejakości. To ekstrawagancka i cudowna niczym supernowa nobilitacja debilizmu i kretynizmu. Ale to się nie może nie podobać. Bo Wilq to jest zwierciadło buraczanego, polskiego chama… nie, nie takiego „którego co dzień spotykamy”. To jest superbohaterski buraczany, polski cham – więc jesteśmy to my. Ja i ty.

A niechaj ukazują się i kolejne tomy „Best of” Wilqa, tak jak i w nieskończoność wychodzą kolejne woluminy bestek Presleya, Budki Suflera czy czego tam teraz młodzież słucha. Niechaj wychodzą, niechaj łechcą moje sentymenta, niechaj uświadamiają mi te czarno-białe wulgarne bazgrołki, jak istotną częścią moich nastoletnich lat były. A w międzyczasie niech Minkiewiczowie pracują nad odcinkami serialu animowanego o opolanach. Bo „Wilq negocjator” zrealizowany przy współpracy z Leszkiem Nowickim był pyszny. Jak patison.

Nie. Nie mogę się jednak wyzwolić z natrętnych myśli dotyczących niezidentyfikowanego zdania Boccaccia o zbieraninach estetycznych, tych pre-kolażach. Czytelnik wytrwały niechaj pozwoli, że w ramach quasi-recenzenckiej psychoterapii, wkleję na zakończenie losowy, absolutnie przypadkowy i nie odnoszący się w żadnej mierze do dzieła Minkiewiczów cytat z „Dekameronu”:

„Dzieweczka zasię ciągle po dawnemu płakała i o swój wazon się dopominała, aż wreszcie wśród łez umarła. Tak skończyła się jej miłość nieszczęsna. Z czasem zdarzenie to powszechnie wiadome się stało. Ułożono nawet pieśń o nim, którą do tych pór jeszcze się śpiewa:

Jakiż to zły chrześcijanin

Skradł mi ulubiony wazon...

 

„The Best Of Wilq”

Scenariusz i rysunek: Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz

Wydawnictwo Komiksowe

2014

W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry