Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Niepiękna istota ludzka

Autor tekstu: Natalia Mrozkowiak
01.04.2019

Nie ma się co oszukiwać, to nie jest typ, którego chciałoby się spotkać. Nie wspominając już o dłuższej znajomości. Członek rodziny, przyjaciel, współpracownik, partner? Nie! Na samą myśl o NIM w tych rolach można się poczuć niekomfortowo. O kim mowa? O Wilsonie, tytułowym bohaterze komiksu Daniela Clowesa opublikowanego ostatnio przez Kulturę Gniewu. Lektura „Wilsona”, choć w pewien sposób fascynująca, również nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem – jest konfrontacją z postacią dość odrażającą. Pozornie nie ma się czego czepiać, można nawet współczuć. Wilson ewidentnie nie należy do najszczęśliwszych ludzi na Ziemi, jednak przy bliższym poznaniu – po lekturze kolejnych stron komiksu – czuje się narastającą niechęć. Clowes stworzył antybohatera par excellence, wyposażył go w bogaty zestaw nadzwyczaj odpychających cech, zaprezentował go jednak w taki sposób, że trudno oderwać się od jego historii.

Właściwie nie ma tu nic wyjątkowego. Przeciętny facet w średnim wieku, przeciętne amerykańskie miasto, przeciętna codzienność, zwykłe czynności – spacery z psem, siedzenie w typowym diner, posiłki z mikrofalówki przy telewizorze. Pozornie nic specjalnego. Początkowo lekturze towarzyszy myśl, że gość jest nieco ekscentryczny (mówi do siebie) i niesympatyczny (może ma gorszy dzień), ale przede wszystkim nudny (nieustanne utyskiwania i żale) i zbyt bezpośredni w kontaktach interpersonalnych (nałogowo zaczepia ludzi). Dalej jest coraz gorzej. Kolejne strony ukazują kolejne podobne do siebie dni, zdarzenia, myśli i rozmowy, a czytelnik upewnia się, że ma do czynienia z bohaterem, w którym kumulują się wszystkie toksyny ludzkiej psyche. Wilson nie jest zwykłą komiksową postacią, nie jest tylko antybohaterem, jest alegorią mizantropii, mizoginii, narcyzmu, psychopatii i socjopatii. Wystarczy przyjrzeć się jego twarzy i figurze na okładce. Lekko przygarbiona postać, bezwładnie opuszczone ramiona, dłonie zwijające się w pięści, skrzywione i zaciśnięte usta oraz przenikliwe spojrzenie, które nie omija niczego i nikogo, wszystko i wszystkich gotowe zidentyfikować jako wroga. Smutek? Bagaż przykrych doświadczeń? Rozczarowania i porażki? Tak, ale uwaga – w tym przypadku empatia nie jest wskazana. Wszystko, co określa Wilsona, wszystko, co mu się przydarza, wszystkie jego działania i reakcje są odzwierciedleniem jego radykalnie nienawistnej postawy wobec świata i ludzi. Nie ma wyjątków. No, może poza Pepper – uroczą suczką, ukochaną (jeśli jest to odpowiednie określenie) chyba tylko dlatego, że stanowi jedyną gwarancję pozytywnych reakcji ze strony innych. On sam, rzecz jasna, we własnych oczach jest, cytuję: „piękną istotą”, „cudem jednym na milion”.

Clowes w fantastyczny sposób łączy mit Narcyza z ostrą ironią – zarówno w narracji, jak i warstwie wizualnej. Krótkie, jednostronicowe odcinki „Wilsona” rozwijają się od neutralnych kadrów, scen i gestów, stopniowo – niemal niezauważalnie dla czytelnika – zmierzając do puenty, wygłaszanej zazwyczaj przez tytułowego bohatera. A wypowiada się on ze śmiertelną powagą mędrca, urażonego każdym istnieniem poza własnym i przepełnionego wiarą w posiadanie świętej racji. Tymczasem jest nadzwyczaj odpychającym dupkiem, którego nikt nie chciałby spotkać w rzeczywistości. Na szczęście dzięki Clowesowi możemy obserwować ciemne strony człowieczeństwa z bezpiecznej odległości. I jest to, ponownie wielkie dzięki dla autora, zdumiewająco satysfakcjonujące doświadczenie – „Wilsona” czyta się z fascynacją i obrzydzeniem jednocześnie.

 

„Wilson”

Scenariusz i rysunki: Daniel Clowes

Kultura Gniewu

2019

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry