Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Zagubiony w kosmosie

Autor tekstu: Szymon Gumienik
27.03.2019

Wydawałoby się, że po ostatecznym starciu światła i ciemności (inaczej dobra i zła) oraz po przywróceniu równowagi światu jedyny właściwy ruch to zakończenie historii i pozostawienie dalszych losów postaci w sferze domysłu. Autor „Strażników” lubi jednak łamać schematy nie tylko gatunków, dlatego najpierw po sytuacji granicznej stawia swojego bohatera w obliczu przyziemnego problemu, kiedy to musi ratować swoją żonę przed sądem i społecznym ostracyzmem, a następnie rzuca go w najczarniejsze ostępy wszechświata. I choć brzmi to nad wyraz ekscytująco, ostatnie zeszyty „Sagi o Potworze z Bagien” autorstwa Alana Moore’a nie niosą ze sobą takich pokładów kreatywności, narracyjnej genialności i towarzyszących lekturze emocji jak poprzednia wędrówka Aleca Hollanda z Johnem Constantinem po spaczonych Stanach Ameryki Północnej przedstawiona w „Amerykańskim gotyku”.

Właśnie po tym cyklu Moore miał powiedzieć, że w dziedzinie horroru w komiksie osiągnął już wszystko. I choć rozumiem próby autora zmierzenia się z nową materią, potrzebę poszukiwania innych środków wyrazu i chęć oddania hołdu niektórym twórcom i postaciom, to kosmiczna odyseja zmartwychwstałego Żywiołaka pozostawia mnie jedynie zaciekawionego, doceniającego odwagę twórców, jednak bez większych ekscytacji. Zaczyna się wszak całkiem obiecująco – zeszyty opowiadające o Abby i jej procesie w Gotham sprawdzają się zarówno na poziomie opowieści romansowej, jak i tej typowo superbohaterskiej (ciekawa perspektywa w epizodzie Batmana) oraz tych wyzyskujących wątki ekologiczne, polityczne czy katastroficzne. Patrzenie na Gotham przejęte przez roślinność, niejednoznaczność oceny sytuacji przez władze, eskalacja emocji, skrajne zachowania ludzi i wściekłość Potwora wobec zaistniałej niesprawiedliwości, mającego w pamięci ocalenie świata i rację odwiecznego prawa do miłości (każdego), czynią z tej historii jedną z ciekawszych w całej serii. Idealnie sprawdzają się tu także ilustracje Totlebena, który wspólnie z Bissettem zdążył już wypracować charakterystyczny styl obrazowania świata Swamp Thinga.

Bardzo dobre i w pełni wpisujące się w atmosferę serii są też zeszyty wyzyskujące tak trudny temat, jakim jest zmierzenie się ze stratą i żałoba po najbliższych, oraz oparty na faktach wątek Liz Tramayne – kobiety przez kilkanaście lat więzionej we własnym domu, zmanipulowanej przez męża i pozbawionej godziwych warunków życia. Nieźle też prezentują się kolejne części otwierające znany już od starożytności motyw tułającego się po świecie bohatera, niemogącego odnaleźć drogi do domu i swojej ukochanej. Jednak im dalej w kosmos, tym bardziej uwaga czytelnika oddala się od głównego celu tej niezwykłej odysei. Eksploracja wszechświata przez samoodnawiającą się i świadomą roślinę (że tak uproszczę temat), choć formalnie i koncepcyjnie miejscami zaskakująca i fabularnie nośna, rozmywa się w zbyt oderwanych od oryginalnego kostiumu serii światach. O ile horrorowe motywy – odpowiednio przesiane i zdekonstruowane przez czarownika z Northampton – idealnie zagrały z konwencją „Sagi”, o tyle próby sięgnięcia po różnorodną spuściznę gatunku SF nie sprawdziły się do końca w kontynuacji losów Potwora z Bagien, zdradziecko pozbawionego swoich ziemskich korzeni.

Na poziomie idei, pomysłu, wielości tematów oraz przemycanych w tych fantastycznych przygodach treści trzeci tom robi kolosalne wrażenie. Tym bardziej dziwi, że same historie nie angażują już emocjonalnie tak jak większość scenariuszy autora „Miraclemana”. Chyba najbardziej z całą serią rymują się dwa pierwsze kosmiczne wątki. „Mój niebieski raj” przynosi problem samotności, utraconego życia i zapełniania pustki różnymi symulakrami. Dodatkowo Rick Veitch i Alfredo Alcala zadbali o to, by graficznie, szczególnie w niebiesko-szarych barwach (brawa dla kolorów Tatjany Wood), oddać zawartą w monologach bohatera melancholię i dodać ciekawy efekt obcości otaczającego go świata, pewnego niedopowiedzenia i uczucia niepokoju. Widać, że rysownicy ci dużo lepiej czują się w konwencji SF niż w tradycyjnych, ziemskich ujęciach. W kolejnej przygodzie, będącej ukłonem w stronę Srebrnej Ery komiksu i dość zakurzonej postaci DC w osobie Adama Strange’a, przybrany tym razem w czerwień Potwór pomaga planecie Rann stojącej na skraju globalnego głodu. Motyw ten, zapoczątkowany już w epizodzie z Gotham (ale w odwrotnym znaczeniu), powróci raz jeszcze w rozliczeniowych finałowych sekwencjach.

Kilka skojarzeń i problemów pojawi się też w noszącej wszelkie znamiona thrillera SF nowelce „Kochać obcego”, w której organiczna natura bohatera skontrastowana jest z obcą stechnicyzowaną świadomością, nazwaną w komiksie cyberstrukturą. W tym poetycko-biomechanicznym eksperymencie kolażowa abstrakcja w warstwie wizualnej łączy się z pretensją treści do tego stopnia, że całość (choć na początku intrygująca) bardzo szybko staje się nieznośna. Może same intencje i zaangażowanie autorów (Moore’a i Totlebena) były w trakcie pracy inspirujące, ale koniec końców wątek ten tonie w trudnej do zaakceptowania formie. „Wszelkie ciało to jakby trawa”, a także „Długość fali” z gościnnym scenariuszem Veitcha mają z kolei dobre momenty (koncepcja zbiorowej świadomości w tym pierwszym epizodzie i przegląd dziejów świata w drugim), jednak razem ze „Spotkaniem” Bissette’a pozostają jedynie ciekawostką, rozmywającą się w dużo lepszych narracjach całego trzytomowego runu.

Ostatnie partie tomu trzeciego na szczęście przynoszą starego dobrego Bagniaka, który w „Niedomkniętych sprawach” pokazuje nam przekrój wymyślnych „naturalnych” morderstw, a w „Powrocie dobrej rośliny” zamyka swoją historię w odnoszących się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości monologach wewnętrznych – mówiących o losach ludzkości, kluczowych decyzjach, rozterkach boga i byciu człowiekiem. Na deser dostajemy natomiast przyjemny i trochę cukierkowy happy end. I zanim pomyślimy, że taki finał urąga naszemu bohaterowi, przypomnijmy sobie, przez co musiał przejść od ponownych swoich narodzin przeszło tysiąc stron wstecz, i zaakceptujmy fakt, że najzwyczajniej w świecie mu się to należało. Może i nie jest to idealne domknięcie opowieści, ale na pewno satysfakcjonujące artystycznie i całkiem oryginalne fabularnie.

 

„Saga o Potworze z Bagien”, tom 3

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki: John Totleben, Rick Veitch, Alfredo Alcala

Egmont

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu EGMONT za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry