Wyszukiwanie

:

Treść strony

Kino

Ciało nieboskie

Autor tekstu: Karol Katryński
18.03.2020

Po premierze „Bożego ciała”, Jan Komasa stał się postacią wymykającą się łatwej ocenie. Mogło się wydawać, że po nierzadko mocno krytykowanej „Sali samobójców” oraz „Mieście 44” trafiła się reżyserowi historia niezwykle udana, która nie tylko zjednała mu spore rzesze widzów w Polsce, ale również zaprowadziła go aż do Hollywood na ceremonię wręczenia Oscarów. I mimo że statuetki ostatecznie nie otrzymał – co zresztą chyba nikogo specjalnie nie zdziwiło – Komasa bez wątpienia odniósł wielki sukces i zdobył tym samym olbrzymi kredyt zaufania.

Jednak nawet pomimo tego dało się przed premierą „Hejtera” słyszeć pełne sceptycyzmu głosy tych, którzy w kontynuację „Sali samobójców” nie dowierzali. Ale okazuje się, że w pewnym sensie nowy film Jana Komasy mógłby być traktowany jako – bardziej niż tej niesławnej „Sali samobójców” – kontynuacja „Bożego ciała”, w której tym razem jednak główny bohater nie stawia sobie celu wprowadzenia harmonii. Tym razem bohater Komasy wprowadza chaos i w ten sposób prowokuje historię, która staje się całkowitym przeciwieństwem poprzedniej.

Tak jak w „Bożym ciele”, tak i tutaj reżyser mierzy się z ważnym społecznie problemem. Małą społeczność górskiej wioski zamienia jednak na zabiegane społeczeństwo stolicy i przygląda się kulisom sukcesów i porażek. Bierze pod lupę świat, w którym rytm życia dyktowany jest dynamiką mediów społecznościowych i w ślad za Tomkiem Giemzą wchodzi do prężnie działającej farmy trolli. Tutaj też poznajemy postać łączącą obydwie części „Sali samobójców”, a więc szefową agencji zajmującej się rozpowszechnianiem internetowego brudu – Beatę Santorską, która po stracie swojego syna zajmuje się najgorszą, choć niezwykle rentowną, formą internetowego marketingu. Nietrudno jest nam zrozumieć jej motywacje, sama też w końcu przyznaje, że na pierwszym miejscu stawia sobie zapewnienie bytu swojemu kolejnemu dziecku, które stara się bronić przed wszystkim co złe.

Łatwo też przychodzi zrozumieć motywacje Tomka, który wobec swoich kompleksów oraz wydalenia z uczelni znajduje drogę na szczyt życiowego sukcesu w wykorzystaniu swojego sprytu i samozaparcia. Zniszczenie staje się najlepszą kuracją dla jego poczucia niewystarczalności. Nic jednak nie zmienia nasze zrozumienie dla postaci, ostatecznie trudno powiedzieć o którymkolwiek bohaterze historii, że jest dobry. Nie jest dobry ani skrawek pokazywanego nam świata, a jednak jest to świat, w którym doskonale możemy się przejrzeć, w którym nienawiść i gra na emocjach okazują się najlepszymi narzędziami umożliwiającymi powodzenie, a dla Tomka Giemzy stają się windą na szczyt.

„Hejter” jest więc filmem niezwykle mocno osadzonym w aktualnej rzeczywistości. Dość powiedzieć, że zdjęcia zakończyły się jeszcze w 2018 roku, a świat przedstawiony wydaje się odbiciem wydarzeń roku 2019. Również główny bohater wpisuje się w pewien trend reprezentowany przez wiele filmów ubiegłego sezonu, takich jak „Parasite” czy „Joker”. Frustracja wywołana rozwarstwieniem społecznym oraz niedostępnością warstw wyższych przeradza się w zdecydowane działanie, które prowadzi do niespodziewanego, wstrząsa widzem. Okazuje się, że sukces życiowy staje się celem tak istotnym w życiu, że podobnie jak Balladyna, bohaterowie tych opowieści są w stanie poświęcić dla jego realizacji dosłownie wszystko. A być może są nawet o krok dalej, być może ich celem nie jest sięgnięcie, a dekonstrukcja świata niedostępnego, w którym choćby bardzo się starali, na zawsze pozostaliby zaledwie intruzami. Oto więc kolejny przykład filmu, który tę prawdę o rzeczywistym stanie społeczeństwa stara się zakomunikować. Tutaj nie ma miejsca na uspokajający happy-end, zamiast tego pozostaje jedynie refleksja na temat zasadności kierujących nami ambicji oraz moralności obranej przez nas drogi.

Oczywiście obok dobrego scenariusza czy fantastycznie zagranych przez Macieja Musiałowskiego i Agatę Kuleszę wiodących ról, nie zabrakło również mankamentów – doszukać się ich szczególnie można w uproszczonej kreacji postaci drugoplanowych. Mimo to z całą pewnością jest to film, o którym warto rozmawiać i ogromną krzywdą okazało się zamknięcie kin zaraz po jego premierze. Niestety nowy film Jana Komasy prawdopodobnie nie odbije się przez to takim echem jak „Boże ciało”, pomimo że doskonale sobie na to zasługuje.

„Sala samobójców. Hejter”

reż. Jan Komasa

2020

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry