Wyszukiwanie

:

Treść strony

Kino

Pozostanie tylko blask

Autor tekstu: Karol Katryński
14.09.2019

Czy może coś tak mocno zmusić nas do przemyślenia własnego życia, jak nieustanny ból przypominający nam o granicy naszej cielesności? I jak pozwolić swojej duszy unieść się w twórczym amoku, kiedy ciało trzyma przy ziemi nie pozwalając na nic? Na nic, poza myślą o własnym życiu, o własnym bólu. I być może o własnym blasku, który mimo że przygasa, wciąż gdzieś się tli.

Salvador Mallo zderza się ze swoją przeszłością. Nie tylko przez ból, który czasem sprawia, że zaczyna wierzyć i modlić się do Boga, ale także poprzez jego spotkania. Zarówno to ze starym znajomym, jak i z heroiną, z która, jak dowiemy się później, łączyła go dawniej zupełnie inna relacja. Obydwa te zdarzenia, nie tylko sprawiają,  że grany przez Antonio Banderasa reżyser, musi rozdrapywać stare rany oraz rozpoczynać ciąg zdarzeń nieustannie odnoszących go do przeszłości. Pojawia się dawna miłość, wspomnienie zmarłej kilka lat wcześniej matki, w końcu także obraz z dzieciństwa.

To wszystko składa się na bardzo intymny portret głównego bohatera, który jest filmowym odbiciem samego Pedro Almodovara, przypominającym go tak wizualnie, jak i pod względem życiorysu. W pewnym sensie „Ból i blask” możemy traktować jako spowiedź hiszpańskiego reżysera, który też chyba po raz pierwszy w swojej karierze nakręcił film tak subtelny. Poetycki, a zarazem niezwykle prosty. Skromny, ale i pełen przepychu. Przy tym wszystkim nie narzuca moralizatorskiego tonu, nie jest też przesadnie ckliwy, a stanowi zupełnie szczerą refleksję nad przemijaniem, nad sztuką lub po prostu – nad życiem Almodovara, który za pomocą niniejszego filmu,  chce chyba zwyczajnie podzielić się tym, co naprawdę go ukształtowało.

Robi to w sposób mistrzowski – pełna nasyconych kolorów scenografia przykuwa uwagę, której ani na moment nie gubi spokojne tempo filmu. Historia napisana w sposób niezwykle świadomy, znakomicie spina ze sobą w retrospektywnym montażu sceny z dzieciństwa z aktualnymi wydarzeniami z życia bohatera, by w końcu jeszcze mocniej powiązać te narracje w kompozycyjnej klamrze. Scenariusz kilkukrotnie dochodzi do momentu autorefleksji, jak wtedy, gdy Salvador daje instrukcje aktorowi mającemu zagrać jego samego. Paradoksalnie, Antonio Banderas podpowiada na ekranie samemu sobie. I najwyraźniej podpowiedź ta nie idzie na marne, ponieważ zrealizowana zostaje bezbłędnie. Grana przez niego postać staje się równie nieoczywista, co i cały film. Salvador Mallo, łącząc w sobie cechy egocentryka i wrażliwca, wydaje się na wskroś autentyczny – obolały, zmęczony, smutny. A my go rozumiemy. Rozumiemy, bo opowiadając o sobie, nie pozwala sobie na ani gram sztuczności. I w końcu jesteśmy w stanie zrozumieć – ból w końcu przeminie. Pozostanie tylko blask.

„Ból i blask”

reż Pedro Almodovar

2019

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry