Wyszukiwanie

:

Treść strony

Teksty literackie

Ona, ona

Autor tekstu: Malina Barcikowska
03.07.2017

OSOBY:

 

CÓRKA, lat 35

MATKA, lat 55

M-Dziecko

M-Dziewczyna

LEKARZ

GŁOS Z OFFU

 

Na scenie jest tylko szafa z lustrem.

Pod koniec sceny 1 pojawia się wykres z kardiografu. W kolejnych scenach – już jako WIZUALIZACJA - pokazywać ma on natężenie głosu aktorek i można przy jego pomocy w wybrany przez reżysera sposób podkreślać dramaturgię scen.

 

 

Sceny w sugerowanej kolejności:

 

 

1.

 

MATKA leży na stole, w szpitalu na porodówce.

 

LEKARZ: Napisała już pani swój „wiersz śmierci”?
MATKA (leżąc pisze coś na kartce, po chwili wręcza ją Lekarzowi): Mam.

LEKARZ (czyta): „Kobieta, która pragnie dziecka białego jak śnieg i czerwonego jak krew, zostaje wysłuchana, ale umiera.” Możemy zaczynać.

 

Kobieta zostaje znieczulona, widać, jak robią jej cesarskie cięcie. Zabiegi pokazywane są w realistyczny sposób, szczegółowo. Widać też zapis z kardiografu

 

2.

 

Obie - MATKA i CÓRKA - siedzą. MATKA przodem do widowni, CÓRKA tyłem, tak że widać dokładnie kształt jej pleców i pośladków. Powinny być „nagie” (mogą mieć np. bieliznę w cielistym kolorze), każda między nogami ustawiony ma kontrabas. Obie kilka razy przeciągają po nich smyczkiem. Kiedy instrument MATKI wydaje kolejne dźwięki, CÓRKA krzyczy, po jakimś czasie krzyczą obie, zasłaniają twarze dłońmi i wrzeszczą.

 

3.

 

MATKA wstaje, podchodzi kilka kroków do przodu. Chwilę ssie palec i zmysłowo przeciąga nim po bliźnie na brzuchu.

 

CÓRKA (przez ramię): Mamo, mamo, dasz mi słowo?

MATKA: Daję ci imię.

CÓRKA: Mamo, mamo, dasz mi słowo?

MATKA: Chrzczę cię.

CÓRKA: Mamo, mamo, dasz mi słowo?

MATKA: Biorę sobie ciebie za żonę.

CÓRKA: Mamo, mamo, dasz mi słowo?

MATKA: Język to wojna.

 

4.

 

MATKA: Nie widziałaś tu gdzieś takiej żółtej szmaty? Pomóż mi ją znaleźć.

CÓRKA: Przy jakiej ulicy stał dom twojego dzieciństwa? Jak brzmi panieńskie nazwisko twojej matki? Jak się nazywa twoja pierwsza szkoła, jakie imię nosi twój zwierzak, drugie imię twojego ojca, co jest twoją ulubioną maskotką? To są pytania, do wyboru. Czy już próbujesz na nie odpowiedzieć? Tembr głosu twojej matki. Jest takie doświadczenie, tylko że bardzo trudno je opisać - jakby ktoś transplantował ci głos. Nie – w p y c h a ł na siłę swój. Kobiety w mojej rodzinie, pamiątkowe zdjęcie, dziewczynki na trawie z matrioszką u stóp. Trawa po drugiej stronie wygląda zawsze inaczej, ładniej, lepiej. Ja! Wreszcie, znowu. Łańcuszki pokoleń, słowa, których nienawidzisz. „Dlaczego latasz taka podniecona?” - jeśli ożenisz się ze mną, to powiem to jej. Odziedziczona kwestia - nie moja, nie twoja. W pokoju, w moim zimo-niebieskim pokoju pająk utkał pajęczynę pod najczęściej doglądaną półką. Pod półką, w moim pokoju, znalazł dla siebie miejsce pająk. Jeśli zdziwię się, że w tym starannie urządzonym pokoju pająk zamieszkał pod najczęściej doglądaną półką, mogę wydać się sentymentalna. Pajęczyny nie zawsze kojarzą mi się z brudem. Cóż, kiedy potrafił zignorować ten dość nowoczesny pokój, warto o nim wspomnieć. Najbardziej lubię oglądać albumy motyli. Każdy motyl jest najpierw poczwarką, długo tka kokon, a potem przeobraża się w motyla. Kokon, długa zima i motyl. Jakie lubisz motyle? Lubisz jakieś w ogóle? Cytrynki? Byle nie. Nic w przyrodzie nie ginie. Wiesz, miałam taki sen: byłam w wieku sześciu, może siedmiu lat i byłam bardzo, bardzo szczęśliwa. Wolna i szczęśliwa. Mam w domu patchwork, szyty ze skrawków dziewczęcych sukienek i wciąż rozpoznaję, która jest którą. Myślę przyjęciami, balami dla dzieci. Tylko że ten patchwork ma wzór i to nie taki jak w zeszycie pierwszoklasisty. Zamiast rombów i kwadratów - wzór w jesienne liście. Naprawdę wiem, która jest którą. Widzę ten wzór. Siadam na nim codziennie, piorę, strzepuję okruszki i wciąż muszę mieć go przed oczyma. Jestem tam gdzieś jeszcze. Jestem. Jestem. Chciałbym, żeby w naszym nowym domu była firanka, cienka, półprzezroczysta jak tiul. Widziałam taki dom, w którym dwójka starszych ludzi siedziała i czytała książki, w ogóle nie mieli zasłon ani firan. Nie stać mnie na taki dom. Chciałbym mieć dom, który chwiałby się jak okręt. Wszyscy byliby pijani i dorośli wreszcie do zabawy. Znasz to doświadczenie? Cudza ręka we własnym przełyku? Jakby ktoś prowokował wymioty. Tylko to nie twój głos. Zresztą, ty masz jabłko Adama. Komfortowa sytuacja. Tak, ale przecież… Tak. To już zdecydowanie nie ja. Nie zdradzę cię. Najwyżej naszepczę coś. Najwyżej. Czy ktoś jeszcze nie znosi takich sytuacji? Powiem, co szepczę, to nie jest takie złe - ktoś zetnie włosy i ułoży piórka na dłoni. Okropne doświadczenie, cudzy głos we własnej krtani, strasznie doświadczyć czegoś takiego, cudzy głos we własnej krtani. „Przecież ty masz szyję”. Tak, tak, jak te murzynki z plemion afrykańskich, dokładają coraz to nowe obręcze aż do pełnej dojrzałości. Dla ozdoby.

 

5.

 

MATKA: Kto tu jest „postacią lustro”?

CÓRKA: Ja.

MATKA: Za dużo gadasz.

CÓRKA: Mówię o tobie.

MATKA: Mówisz o mnie?

CÓRKA: Mówię o tobie.

 

6.

 

MATKA przysuwa na scenę PUSTY STÓŁ.

 

MATKA: Już!

 

Wbiegają M-Dziecko i M-Dziewczyna, siadają do stołu.

 

CÓRKA: Kto to jest?

MATKA: JA.

CÓRKA (wskazując na M-Dziecko): Nakarmić „ją”?

MATKA: Niech robi, co chce.

CÓRKA: Nie sięgniesz sama?! Nie śmieć!

MATKA: Niech śmieci. Daj jej już spokój.

 

M-Dziewczyna śmieje się.

 

M-Dziecko: Kto to jest?

MATKA: Moja córka. (do CÓRKI) Czy one mogą zostać?

CÓRKA: Nie moja sprawa, ty tu decydujesz.

MATKA: Twarz do twarzy, oko do oka, nos do noska, usta, usteczka, policzek jak wiśnia. Najsmaczniejsze na świecie pierogi?

M-Dziecko + M-Dziewczyna + CÓRKA: W barze mlecznym! Z przyjaciółką! Na wagarach!

MATKA: Najlepsze lody?

M-Dziecko + M-Dziewczyna + CÓRKA: Na szkolnej wycieczce!

MATKA: Najsmaczniejsza zupa?

M-Dziecko + M-Dziewczyna + CÓRKA: Na wakacjach! Na wycieczce! Na wagarach!

MATKA: Proszę bardzo.

 

 

7.

 

MATKA klaszcze w dłonie. Prowadzi CÓRKĘ do SZAFY Z LUSTREM, wyjmuje pomadkę i maluje jej usta.

 

MATKA: Usta, żeby mówić.

 

Maluje CÓRCE oczy.
 

MATKA: Oczy, żeby widzieć.

M-Dziecko: Jak ładnie, teraz ja, teraz ja, ja! Mogę? Ja też bym chciała!

MATKA: Na razie stań obok. (do M-Dziewczyny) Ty też. Zmieścicie się obie.

M-Dziecko (wypycha M-Dziewczynę w stronę lustra): Ona, ona, jej będzie ślicznie.

 

M-Dziewczyna zaśmiewa się, poprawia sobie włosy. MATKA ignoruje ją. Nie maluje jej ust. Maluje usta sobie.

 

8.

 

MATKA wyjmuje z SZAFY duże futro, w którym mogą zmieścić się dwie osoby. Głaszcze je. Podchodzi M-Dziecko, dotyka futra. MATKA prowadzi jego rączkę po nakryciu.

 

MATKA: Małe i posłuszne, ślepe i mięciutkie. (ubiera jedną część futra) Niunia, dziunia! Słodka kocica! Wilczyca! Lisica! Samica! Sprytna i mądra.

 

CÓRKA wchodzi w drugą część futra. Stojąc.

 

CÓRKA (w tonie marudzenia): Mamo, mamo, ciało, czuję t w o j e ciało, twoje serce mnie boli, twój brzuch mnie boli, z twojego palca zszedł mi paznokieć, było lato, miałam twoje sandały, te z odkrytymi palcami, uderzyłam stopą o chodnik, musiałam potem chodzić z twoją stopą, twoim paluchem i twoim plastrem. Pod kolanem mam bliznę, po twoim wypadku na rowerze. Powiedziałaś: „kiedy byłam w twoim wieku, spadłam z roweru” i ja, teraz, mam twoją bliznę, mamo! Kiedy poszłam z nim wreszcie do łóżka, bolał mnie twój krzyż! Czy od tego mogą boleć plecy? Znowu zacięłam się w palec. Kiedy myłam naczynia, leciała mi krew, twoja krew. Nie mogę. Nie mogę zaczerpnąć oddechu, nie mogę krzyczeć, nie - mo - gę.

 

MATKA (głaszcze córkę po twarzy): Mój cały świat, mój cały świat.

 

9.

 

GŁOS Z OFFU: Słychać dźwięk bicia serca, po chwili dołącza się drugie. MATKA + CÓRKA, obie w siwych perukach, ćwiczą głębokie oddechy, wdech-wydech, oddychają w przesadny, przerysowany sposób, w czasie wydechu naciskają na przeponę i pokrzykują:

 

MATKA + CÓRKA: Eee - chooo….., eeee - chooo….echoo, echoo, echo! echo! echo! echo!

 

M-Dziewczyna stoi obok i zaśmiewa się.

 

M-Dziecko: Farbuj włosy na różowo! Pracuj w niedzielę, a w tygodniu odpoczywaj! Nie jedz tatara z jajkiem, ani śledzi w śmietanie! Nie sprzątaj w sobotę!

MATKA (śmieje się śmiechem M-Dziewczyny): Echo! echo! echo!

M-Dziewczyna (głośnym szeptem do CÓRKI): Niech cię w ogóle nie będzie! Niech cię w ogóle nie będzie! Niech cię w ogóle nie będzie, nie będzie, nie będzie, będzie, będzie, będzie, e…, e…., echo. Echo. Echo.

 

10.

 

CÓRKA kuca i starannie rysuje okrąg na podłodze.

 

MATKA: Uważam, że to obrzydliwy typ.

CÓRKA: Uważam, że to obrzydliwy typ, ale mamo… (wchodzi w okrąg) Mamo! Mamo!

 

MATKA wkłada dłoń w okrąg, nie wiadomo, czy próbuje wyciągnąć CÓRKĘ z okręgu, drażnią się. CÓRKA odskakuje, chodzi blisko jego krawędzi, matka próbuje włożyć dłoń do środka, córka obejmuje swoje ciało rękoma, odsuwa się i śmieje, ale woła MATKĘ.

 

CÓRKA: Mamo, mamo, mamo, mamo, mamo!

MATKA: Udajesz. Udajesz. Dramatyzujesz i grasz.

CÓRKA: Udajesz! Udajesz! Dramatyzujesz i grasz!

 

11.

 

MATKA wpycha na scenę duże KRZESŁO.

 

MATKA: Najpierw założysz nogę na nogę, twój mąż podejdzie, zdejmie ci buty, postawi je starannie z boku i, jak zwykle, pocałuje cię w stopę. Ty, jak zwykle, zaśmiejesz się lekko skrępowana po tylu godzinach w pracy, w której nie zmieniasz obuwia, a on powie, że twoje stopy pachną różami, a potem da ci twoje ulubione papcie, które dostałaś od niego bez żadnej okazji. Chyba że okazją jest wasz nowy dom, wasze nowe podłogi i bycie kobietą, która chodzi po nich w nowych papciach. Potem, dookoła krzesła będą pełzać wasze dzieci. Będą ślinić nogi krzesła i próbować, czy mają już wystarczająco mocne zęby, żeby gryźć. Ty się będziesz denerwować, że lakier im zaszkodzi, a twój mąż powie: „daj spokój, teraz te farby są ekologiczne, nic im nie będzie”. Ty, niby uspokojona, sprawdzisz, czy jednak, jakimś cudem, tego lakieru nie ubyło - kto tam wie, czy meble są teraz solidne. Czy zdążysz zestarzeć się na tyle, żeby usiąść na tym krześle, kiedy twoje nogi będą puchły bez powodu i kiedy nie będzie ci się chciało ich depilować, bo włosy jakimś cudem rosną słabsze i rzadsze i właściwie w ogóle ich nie widać, zwłaszcza z bliska, więc on i tak może całować twoje stopy i kupować ci papcie, o czym NIE MUSISZ MU PRZYPOMINAĆ!? Jeśli nie zdążysz, bo to cudowne krzesło ma gwarancję tylko na pięć lat, to w s z y s t k o m o ż e s i ę z d a r z y ć. Mam nadzieję, że pozwolisz mi kiedyś na nim posiedzieć.

 

12.

 

MATKA stoi obok SZAFY Z LUSTREM, przez drzwi SZAFY wisi przewieszone futro.

 

CÓRKA: Jest ta sukienka?

MATKA: Nie.

CÓRKA: Nie ma? To co jest?

MATKA: Masz, masz, masz, masz, masz i masz! I to, i to, to i to, pamiętam jak to lubiłaś, zachwycałaś się tym. (zarzuca córkę swoimi ciuchami, potem patrzy na siebie w lustrze) Czy to ja? Jestem w lustrze, więc to ja. I to ja, i to ja. Nie, to w lustrze to ja! Dlatego że to w lustrze stoi, a jak się stoi, to się jest. Prawda, że jak się stoi, to się jest? A jak się leży? No, jak się leży? Jestem psem! Twoim psem przewodnikiem.

 

CÓRKA wymiotuje.

 

13.

 

M-Dziecko (wróży z ręki M-Dziewczynie): Masz linię życia, linię szczęścia, linię rozumu, linię zdrowia i linię miłości. Takie ładne linie, a ty taka wybredna.

CÓRKA (wyciąga rękę): A ja?

MATKA (wyciąga rękę): A ja?

 

M-Dziecko patrzy na MATKĘ i nic nie mówi. Po chwili ciszy.

 

CÓRKA: Latam czasem pod sufitem naszego domu i wszystko widzę, wszystko widzę.

 

14.

 

MATKA i CÓRKA siedzą przed telewizorem. CÓRKA opiera głowę na ramieniu MATKI.

 

CÓRKA: Szafa jest, stół jest, krzesło jest. Mogę teraz włączyć mój ulubiony serial?

MATKA: Jak musisz.

CÓRKA: Aleśmy sobie pograły.

MATKA: Tak. (po chwili) Czemu się marszczysz? Nie marszcz się. Mi babcia zawsze powtarzała: „Nie marszcz się i nie garb”.

CÓRKA: Nie masz zmarszczek.

MATKA: No nie mam, a ty zaraz będziesz miała.

CÓRKA: Nie przeszkadza mi to.

MATKA: Niedługo będzie.

CÓRKA: Twarz to nie maska. Przynajmniej widać, że mam bogate życie wewnętrzne. Chcesz czipsy?

MATKA: Nie.

CÓRKA: O! Moja ulubiona reklama – płyn do higieny intymnej.

MATKA: Jeszcze grzybice.

CÓRKA: I kremy do zniszczonych dłoni.

MATKA: Pyszności.

CÓRKA: W ogóle nie dbasz o ręce.

 

15.

 

MATKA i CÓRKA siedzą nadal, oglądają telewizję, córka, przytulona je czipsy. Po cichu podchodzi M-Dziecko. Staje w oddaleniu i przygląda się.

 

CÓRKA: Znowu przylazła.

MATKA: Hej, podejdź do nas. Nie musisz się bać. Tu nikt ci nie zabroni oglądać.

CÓRKA (wysypuje czipsy na podłogę): Cip, cip, cip! Patrz, co my tu mamy! Czipsy, czipsy, wiesz jakie to dobre? Cip, cip, cip, cip...

MATKA: Daj jej spokój.

CÓRKA: Mała, mała się gapi, nie wie, co to serial.

MATKA: Podejdź tu, mówię, podejdź tu do mnie. Nie bój się tej idiotki.

CÓRKA: Kto tu jest idiotką? Ja jestem przynajmniej sobą. Za mną nie łażą jakieś ciężkie debilki, które mówią, że są mną. Jedna głupio się śmieje, a druga, ta, którą tak lubisz, mogłaby być twoją wnuczką.

MATKA: Podejdź tu, mówię! Do cholery, nie bój się nas! NIE BÓJ SIĘ!

 

16.

 

MATKA stoi po jednej stronie sceny, po drugiej M-Dziecko, obok M-Dziewczyna.

 

MATKA (stoi z założonymi rękoma): Przepraszam za moje zachowanie.

M-Dziecko: Przepraszam za moje zachowanie.

 

M-Dziewczyna śmieje się. CÓRKA siedzi nadal przed telewizorem, podciąga koszulkę i wkłada sobie palec w pępek.

 

CÓRKA: Ej! Wy! Nie macie „blizny po matce”? Nie ma za co przepraszać, laski, nie ma za co!

 

Włącza Lady Pank: „Fabryka małp”.

 

Ktoś łapie mnie i zaciska palce.

Na gardle tak, że aż tracę dech.

Zabijam go, po morderczej walce.

Budzę się i...

Gdzie, już jestem wiem.

 

Refren:

Fabryka małp.

Fabryka psów.

Rezerwat dzikich stworzeń.

Zajadłych tak.

Że nawet Bóg.

I Bóg im nie pomoże.

 

W trakcie piosenki M-Dziecko podchodzi do CÓRKI z wyciągniętym palcem wskazującym, obchodzi ją dookoła, zaczyna podrygiwać w rytm piosenki, M- Dziewczyna tańczy.

 

Miliony kłów.

Łap, w pazury zbrojnych.

Gotowych do, walk o byle co.

Dokoła wre, stan totalnej wojny.

 

CÓRKA (nerwowo): Mamo, weź je ode mnie! Zawołaj je, no, z a w o ł aj!

 

17.

 

CÓRKA siedzi z podkulonymi nogami. Obrażona. Obok niej M-Dziecko, M-Dziewczyna, Matka.

 

M- Dziecko: Jak będę duża, to zrobię tak, że wszystkie moje l a l k i ożyją - i Zuzia, i Czarnulka, i ta płacząca , plastikowa Magda. Czarnulka będzie miała ciągle nowe sukienki, Zuzia ma takie piękne, długie włosy, będę ją czesać i kupować najpiękniejsze wstążki – modre, zielone, złote. Magda będzie za to najmądrzejsza z nich wszystkich, może zostanie lekarką albo światowej sławy profesorem…

 

CÓRKA (do Matki): Mamo, to naprawdę jesteś ty? Wiedziałam! Kurwa, wiedziałam!

 

CÓRKA zapala papierosa. M-Dziewczyna wyciąga rękę.

 

M-Dziewczyna: Ja też .

 

CÓRKA daje jej papierosa, palą obie i patrzą na siebie.

 

MATKA: Nie petujcie na podłogę. Proszę.

 

18.

 

M-Dziecko: Co to jest „blizna po matce”?

MATKA: Punkt ciężkości.

M-Dziewczyna: Czyj?

 

19.

 

Słychać dźwięk szkolnego dzwonka .

 

Głos z OFFU: Lekcja anatomii.

MATKA: Dopiero od kilku generacji do dobrego tonu wśród znawców sztuki i artystów należy zaznajamianie się z nauką i branie pod uwagę wyników jej badań. Tak Leonardo, jak i Dürer musieli godzić się na to, że oceniano ich osiągnięcia artystyczne - w przeciwieństwie do naukowych. Mimo wyraźnych zmian, nadal jednak zdarza się, że nauka musi wysłuchiwać starej śpiewki o swojej wrogości wobec sztuki. Problem ten dotyczy także anatomii. Człowiek: ćwiczenia, cele i problemy metodologiczne. Wyobraź sobie idealny model człowieka. Krok pierwszy: punkt. Musisz go bardzo dokładnie określić, inaczej nie zachowasz proporcji i równowagi.

CÓRKA: Blizna po matce! Blizna po matce!

 

Wszystkie pokazują pępki.

 

M-Dziewczyna: Czy dzięki temu człowiek stoi?

MATKA: To ćwiczenie dla początkujących jest wyjątkowo trudne, uczy koncentracji i obserwacji, większość, po kilkukrotnych ćwiczeniach, osiąga jednak sukces. W pierwszym kroku zaleca się wspólną dyskusję, w której aktywni są zarówno nauczyciel i uczniowie.

M-Dziecko: Mój jest mniejszy.

CÓRKA: Moja. Jest taka sama jak moja.

M-Dziecko: Mój. Ja mam tu pępek.

MATKA: Punkt. Mamy tu punkt. Krok drugi. Drugi krok aktywuje uczniów przede wszystkim do samodzielnych ćwiczeń. Wymaga konsolidacji znajomości rzeczy i uczuć - zalecany trop: stosowanie figur z papieru. Figury powinny mieć określony format: 8 głów wysokości i 2 głowy szerokości. W kolejnym kroku uczniowie nie będą już korzystali z ich pomocy.

M-Dziewczyna: Co ma „punkt” do mózgu?

M-Dziecko: Ja mam tu pępek.

M-Dziewczyna: Krew? Czy przez pępek krew płynęła w dwie strony, czy tylko w jedną?

MATKA (wzrusza ramionami): Część specjalistów uważa, że wczesne odpępnienie może doprowadzić do nieodwracających uszkodzeń struktur mózgu.

M-Dziewczyna: U kogo? Czy gdyby matka potrzebowała krwi, można by z pomocą „punktu” zrobić jej transfuzję?

Głos z OFFU: Lekcja anatomii.

M-Dziewczyna: Jaki ty masz nudny repertuar.

 

M-Dziecko ogląda sobie pępek, wzrusza ramionami. M-Dziewczyna podchodzi do lustra i maluje sobie usta zostawioną pomadką.

 

20.

 

M-Dziewczyna (ironicznie): Jestem córką Heleny, wnuczką Zofii, prawnuczką Klementyny.

MATKA: Jestem córką Heleny, wnuczką Zofii, prawnuczką Klementyny.

M-Dziecko: Jestem córką Heleny, wnuczką Zofii, prawnuczką Klementyny.

CÓRKA: Jestem c ó r k ą. J e s t e m.

MATKA + M-Dziewczyna + M-Dziecko: Choroba krwi! Choroba krwi! Choroba krwi! Choroba krwi! Choroba krwi!

 

21.

 

MATKA: Jak będę duża, to zrobię tak, że wszystkie moje lalki ożyją - i Zuzia, i Czarnulka, i ta płacząca, plastikowa Magda. Czarnulka będzie miała ciągle nowe sukienki, Zuzia ma takie piękne, długie włosy, będę ją czesać i kupować najpiękniejsze wstążki – modre, zielone, złote. Magda będzie za to najmądrzejsza z nich wszystkich, może zostanie lekarką albo światowej sławy profesorem…

 

MATKA podchodzi do SZAFY i wyjmuje z niej lalki - sadza je starannie w rzędzie, poprawia sukienki, włoski. Potem, kładzie się obok nich zwinięta w pozycji embrionalnej.

CÓRKA siada w kucki, obejmuje kolana dłońmi i buja się.

 

22.

 

M-Dziewczyna (gwiżdże głośno): Umieramy stąd, obie! To zostawimy sobie na pamiątkę. Prosimy o śliczny uśmiech. (robi leżącej Matce zdjęcia, stając nad nią okrakiem) Pa, pa, pa, pa, pa, pa, pa, pa!

 

M-Dziewczyna bierze M-Dziecko na barana, nie wychodzą jednak, stają z boku, patrzą.

 

23.

 

MATKA głośno się śmieje, po chwili siada.

 

MATKA: Spokojnie, spokojnie.

 

Słychać kojącą muzykę, Córka wyjmuje z SZAFY album ze zdjęciami. MATKA i CÓRKA siadają naprzeciwko siebie i długo się sobie przyglądają. Oglądają zdjęcia.

 

CÓRKA: To ty.

MATKA: Tak, to ja.

CÓRKA: To naprawdę jesteś ty. Co za sukienka. Podoba mi się. Jesteś wesoła i ładna.

MATKA: Tak, to ja. CAŁA ja.

CÓRKA: Co lubiłaś?

MATKA: Lubiłam jeść cytryny.

 

CÓRKA siada przy STOLE, kroi cytryny powoli, popatrując na MATKĘ. Ta w skupieniu ją obserwuje. Trwa to dość długo. CÓRKA przesuwa stos pokrojonych cytryn w kierunku MATKI, ta siada przy stole naprzeciwko. Długo na siebie patrzą. Po pewnym czasie obie otwierają usta, wytykają języki i dotykają się nimi nad blatem STOŁU.

 

CÓRKA: Dla ciebie.

MATKA: Ja? Ja?

CÓRKA: Dla ciebie.

 

MATKA sięga po plasterek cytryny.

 

M- Dziecko: Nie! Nie! Nie!

 

MATKA je cytrynę, M-Dziecko i M-Dziewczyna wycofują się.

 

24.

 

MATKA i CÓRKA śmieją się, siadają przed telewizorem. Biorą po garści plastrów cytryny. Oglądają film, podjadają plastry cytryn. Najpierw poważne, potem jedna zerka na drugą, obie bardzo się krzywią. Po chwili śmieją się z siebie głośno i serdecznie. CÓRKA bierze pozostawioną wcześniej paczkę czipsów.

 

CÓRKA (częstuje Matkę): Proszę.

MATKA: Uff. Dziękuję ci bardzo. Tylko gdzie to świństwo wyrzucić, zajęły mi obie ręce.

CÓRKA: Połóż je na podłodze. Potem się posprząta.

MATKA: Się posprząta. Mama.

 

 

25.

 

MATKA: Poszły? A jednak sobie poszły.

 

Po chwili ciszy.

 

MATKA: Pamiętasz, ile lat żyła babcia ?

CÓRKA: Która?

MATKA: Przecież moja matka.

 

CÓRKA wzrusza ramionami.

 

MATKA: A prababcia?

CÓRKA: Która?

MATKA: No przecież matka mojej matki - Zofia.

 

CÓRKA wzrusza ramionami.

 

MATKA: A praprababcia Klementyna?

CÓRKA: Ta praprababcia miała na imię Aniela.

MATKA: Naprawdę… (po chwili) Z jego strony żyli chyba jednak dłużej.

 

CÓRKA wzrusza ramionami.

 

MATKA: Wyobrażam sobie, jak teraz mówisz: mamusiu, tak strasznie mi przykro.

 

CÓRKA wzrusza ramionami.

 

26.

 

MATKA bierze kredę i rysuje długą linię. Idzie po niej.

 

CÓRKA: Mamo, mamo, ile kroków do domu?

 

 

30.

 

MATKA: Wychodzimy! Wychodzimy! Szybko! Zawiąż butki! Weź chusteczki. Zabrałaś chusteczki, co będzie, jak dostaniesz kataru?

CÓRKA: Powiedz, że nie dostanę kataru.

MATKA: Czy pada? Czy dziś pada? Ktoś słuchał prognozy pogody? Jesteś dość ciepło ubrana?

 

MATKA i CÓRKA ubierają się. Ubrane siadają przodem do widowni. Chwilę tak trwają. Po pewnym czasie Matka kuli się, obejmuje za nogi. Wodzi dłonią po swojej nodze ubranej w cienkie, eleganckie rajstopy. Przygląda się im. Poszarpuje, rozrywa, powoli pruje.

 

CÓRKA: Wszystkie drzwi zamknięte. Każdy ma dwa ciała. Swoje i to, którym jest - z myśli innych. Można mieć też cudze wnętrze, nawet tych, którzy, jak nam się zdaje, nie żyją. Koło życia i śmierci jest niedomknięte. Jakie miejsce zajmuję w nim ja? Nie wiem tego, jeszcze nie jestem pewna. Może jestem dzieckiem, które umarło? Czy można być przejściem ze śmierci do życia? Tym chyba jest moje ciało, które umiera i kocha. Jestem dzieckiem - i nie oddałabym tego za nic na świecie. Jestem dorosła - i mam cudze ciała. Kiedy b y w a m sobą, rozpoznaję je. Jak to przetrzymać, żeby się nikomu nic nie stało? Zamknęły się wszystkie niezbędne drzwi. Zakładam, że to ma jakiś sens. Tyle już trwa. Miałam sen o krwi, to może znaczyć bardzo, bardzo dużo. Czy tożsamość można wybrać? Odpychanie. Nazywanie. Upewnianie. Granice roli. Czuję w sobie zator, a moje ciało jest niedokończoną myślą. Czasem jestem tylko do pasa, a chciałabym być cała. Nie mam imienia. Wierzę, że ktoś kiedyś powie mi, że jestem duszą świata. Nie mam imienia. Może zostanę stylową kobietą? Ubiorę miękką bieliznę, koniecznie czarną. A może moja biała bluza wystarczy mi za wszystko, a ważne problemy pokryją się z zawartością jednej książki? Obcięłam włosy. Chciała mnie znowu sadzać przed swoim lustrem, czesać w warkocz i udawać, że jej dotyk jest taki sam. Dlaczego niektórzy potrafią przylgnąć do nas i nie wiadomo właściwie, czym są i dlaczego się ich nosi? Ciążą, ciążą i nie spływają. Czy to dlatego, że byliśmy zanadto otwarci? Czy to dzięki nim zajmujemy w ogóle jakieś miejsce? Uwaga! Wiem, jak przepalić swoje ciało, jeśli zależy od cudzego spojrzenia. Jak nosić samą siebie schowaną w kulkach srebrnych kolczyków.

MATKA: To boli. To boli.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry